Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zwodził i wyłudzał pieniądze

Treść

Włodzimierz Olewnik, który zeznawał przed komisją we wrześniu, powiedział, że Rutkowski oszukał go na milion złotych, które wyłudził w zamian za rzekomą pomoc w poszukiwaniach Krzysztofa. Zdaniem mecenasa Bogdana Borkowskiego, pełnomocnika rodziny Olewników, detektyw prawdopodobnie zna nazwiska zleceniodawców porwania.

Prokurator Maciej Florkiewicz z Prokuratury Krajowej zeznający już przed komisją śledczą do zbadania prawidłowości działań organów administracji rządowej w sprawie postępowań karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika powiedział, że udział Rutkowskiego w śledztwie był "nieszczęściem tej sprawy", a jego firma prowadziła podsłuch z aparatów telefonicznych Olewników, co powinna robić policja.
Uprowadzenie Krzysztofa Olewnika nastąpiło w nocy z 26 na 27 października 2001 r., a zamordowano go 5 września 2003 roku. Firma detektywa zjawiła się w domu Olewników już kilka dni po uprowadzeniu mężczyzny. - Firma Rutkowskiego pojawia się natychmiast, ale z drugiej strony rodzina tego chciała, bo nie miała zaufania do miejscowej policji - mówi poseł Andrzej Dera (PiS) z komisji śledczej. - O zaufanie do Rutkowskiego będziemy jeszcze pytać przed komisją Włodzimierza Olewnika, ale wówczas (w latach 2001-2002) firma była znana, w mediach było o niej głośno, a o Rutkowskim mówiono, że kiedy policja czegoś nie może - on rozwiązuje sprawy kryminalne. Powstał taki mit, że Rutkowski dużo może - dodaje poseł Dera.
Zbigniew Wassermann, wiceprzewodniczący komisji, mówi, że rodzina była zagubiona i miała wątpliwości m.in. do policjanta Wojciecha Kęsickiego i Jacka Krupińskiego (wspólnik i kolega Krzysztofa), którzy sprawą się zajmowali. Detektywi mieli bardzo dobre relacje z policjantami, a informacje - jak mówią posłowie - od funkcjonariuszy szybko docierały do firmy Rutkowskiego. Jego kontakty z policją nie są do końca wyjaśnione i o to posłowie będą pytać detektywa przed komisją.
Jednak rodzina Olewników zorientowała się, że firma tylko bierze pieniądze, a w zamian nie dostarcza żadnych konkretnych informacji, zatem uznała, że jest to po prostu wyłudzanie pieniędzy.
Z akt sprawy i zeznań świadków wynika, że detektyw Rutkowski odegrał negatywną rolę w sprawie. - Okazuje się, że biuro detektywistyczne więcej może i policja jest na jego łasce. Pracownicy mieli utrudniać pracę policji, a zdobywane informacje miały służyć wyłudzaniu pieniędzy, a nie szukaniu sprawców - podkreśla Wassermann.
Detektywi zaproponowali rodzinie do współpracy Andrzeja K. z Wejherowa, który - według wiceszefa komisji - może być najważniejszą postacią w relacjach Rutkowskiego z Olewnikami. On miał odbierać pieniądze od Olewnika i wszystko wskazuje na to, że przekazywał je Rutkowskiemu, chociaż - jak zaznacza Wassermann - detektyw temu zaprzecza.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-10-28

Autor: wa