Żółta kartka dla rządu
Treść
Trzy tysiące delegatów PiS zgromadzonych na krajowej konwencji wyborczej we Wrocławiu pokazało rządowi żółte kartki. To ocena wystawiona gabinetowi Donalda Tuska przede wszystkim za efekty jego polityki gospodarczej. Zyta Gilowska, była wicepremier i minister finansów, wytknęła koalicji PO - PSL, że odziedziczyła po rządach PiS gospodarkę oraz budżet państwa w znakomitej kondycji i to wszystko zaprzepaściła.
Profesor Zyta Gilowska została przyjęta na konwencji owacjami na stojąco. I nie omieszkała wytknąć obecnemu rządowi nieudolności w kwestii polityki gospodarczej. - Zostawiliśmy po sobie finanse i gospodarkę w doskonałym stanie, ale ilość głupot wypowiadanych obecnie na temat naszych rządów jest przerażająca. Nasi następcy, którzy obiecywali cuda, nie wiem, jakiego rodzaju, otrzymali od nas spuściznę, jakiej można było tylko pozazdrościć - mówiła prof. Gilowska. Podkreśliła, że rok 2007 zakończył się deficytem budżetowym w wysokości 10 mld złotych. - GUS wykazał i my wykazaliśmy niecałe 16 mld zł, tylko dlatego, że 6 mld zł skierowaliśmy na dofinansowanie roku 2008, żeby się w 2008 roku również dobrze działo. Nasi następcy wzięli te 6 miliardów, zapomnieli o tym, a nas zaczęli krytykować - akcentowała prof. Gilowska.
Wśród zasług rządów PiS była wicepremier wymieniała również program konwergencji, zakładający 3-procentowy deficyt w finansach publicznych w 2008 roku. - Co zrobili nasi następcy? Zmienili ten program konwergencji. Musieli wiedzieć wiosną 2008 roku, że te obietnice są bez pokrycia. Mimo to upierali się, iż deficyt w finansach publicznych w ubiegłym roku wyniesie 2,5 procent. Okazało się, że wzrósł on do 3,9 proc. PKB. Różnica ta warta była 18 mld złotych. Jak można się tak pomylić? - pytała prof. Gilowska. Zastanawiała się, czy przez 1,5 roku rządów PO - PSL Polska stała się silniejsza. - Osobiście mam ku temu poważne wątpliwości - stwierdziła. Kończąc swoje wystąpienie, pokazała rządowi żółtą kartkę. - Tak się nie gra. Ale pamiętajmy, że w tej grze sędzią jest Naród - ostrzegała. W ślad za Gilowską żółte kartki rządowi dali także wszyscy zebrani na konwencji działacze i sympatycy PiS, rozlegały się nawet gromkie okrzyki: "Nie żółta, ale czerwona!".
Polska musi być pierwsza
- Te wybory są szansą do powiedzenia: koniec takiej polityki gospodarczej realizowanej przez koalicję PO - PSL! Jak głosi nasze hasło wyborcze: "Więcej dla Polski". Chcemy silnej Polski, silnej Europy. Musimy dbać o przyszłość naszego kraju, budując jednocześnie wspólnotę europejską. Ale trzeba umieć odpowiedzieć na pytanie: jak być jednocześnie Polakiem i nowoczesnym Europejczykiem? - akcentowała poseł Aleksandra Natalli-Świat. Profesor Ryszard Legutko, lider listy z okręgu dolnośląskiego i opolskiego, były minister edukacji w rządzie PiS, podkreślał z kolei, że "nie ma Europy bez silnej tożsamości narodowej i nie może być Polski bez silnej tożsamości". - Nie mówimy, że powinniśmy stać się drugą Irlandią. To są słowa, które nie przeszłyby przez gardła i umysły dolnośląskich pionierów, to są słowa sfrustrowanych maruderów - mówił prof. Legutko. Dodał w tym kontekście, że "Polska nigdy nie może być druga, jest i powinna być pierwsza".
Poseł Grażyna Gęsicka podkreśliła natomiast, że nie sprawdziła się strategia lizbońska i dlatego - jej zdaniem - Europie jest potrzebna nowa wizja rozwoju gospodarczego. Wskazała, że obecny rząd powinien jak najszybciej przekazywać unijne dotacje beneficjentom, w tym samorządom lokalnym, które najlepiej wiedzą, jak je odpowiednio wykorzystać. Pytała też, dlaczego pomoc publiczna dla stoczni jest zabroniona, a dla zachodnich banków jest dozwolona.
Z kolei poseł Bolesław Piecha, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, skrytykował działania rządu w zakresie ochrony zdrowia. - Podjęta ostatnio przez Sejm większością głosów posłów PO i PSL uchwała o współfinansowaniu świadczeń medycznych przez obywateli otwiera drogę do dzielenia pacjentów na tych, którym Konstytucja gwarantuje równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, i na tych, którym zapewnia się to warunkowo. A tym warunkiem jest po prostu zasobny portfel. To sytuacja tragiczna, to jest kolejny w wykonaniu rządu PO - PSL medyczny skandal - powiedział nam Bolesław Piecha.
Znany politolog Marek Migalski, lider listy śląskiej, zauważył, że głosowanie na kandydatów Prawa i Sprawiedliwości wymaga odwagi, rozwagi i odpowiednich charakterów. - Ja i inni kandydaci te cechy mamy, bo takich jak my są w naszym kraju miliony - przekonywał Migalski. Kandydujący z okręgu wielkopolskiego Konrad Szymański podkreślił m.in., iż niezbędna jest zmiana unijnej polityki pomocy publicznej, ponieważ obecna powoduje, że polskie zakłady są traktowane gorzej niż firmy z Francji, Holandii czy Niemiec.
Liczymy na Czechów i Brytyjczyków
Zabierając głos w czasie konwencji, prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślił, że "by Europa mogła się rozwijać, by mogła być wielka, by mogła być wielkim podmiotem światowej polityki, musi być Europą równych i solidarnych". - Idziemy do Parlamentu Europejskiego, by stworzyć tam wraz z konserwatystami brytyjskimi i czeskimi nową grupę, która zapewni nam partnerstwo i mocny wpływ na jej postawę oraz to, czego bezwzględnie potrzebujemy: w sprawach dotyczących poszczególnych narodów nie będzie żadnej dyscypliny. Będziemy wolni, nie będziemy podlegać tym niekiedy upokarzającym ograniczeniom, które dotyczą członków wielkich europejskich klubów - dodał Kaczyński. W Jego ocenie, pozwoli to również na podjęcie polskich problemów. Wśród nich na pierwszym miejscu prezes PiS wymienił kwestię równości Polski i równości Polaków w Unii Europejskiej.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, niezwykle istotna jest równość poszczególnych państw w sprawach gospodarczych. - Symbolem tej równości, a raczej - tak to trzeba niestety powiedzieć - nierówności, są polskie stocznie. Inne kraje mogą wspierać swoje stocznie i inne dziedziny swojego przemysłu, a my niestety nie! Na to zgody nie ma i być nie może. Musimy być równi! - argumentował Kaczyński. Według prezesa PiS, sprawą ściśle związaną z kwestią równości gospodarczej jest również podział środków wspólnotowych wśród poszczególnych państw członkowskich.
Podczas konwencji nie mogło zabraknąć odniesień do sytuacji w kraju. - Chcemy uczciwej prywatyzacji przynoszącej ludziom satysfakcję, ale musi ona przebiegać zgodnie z interesem Polski - przekonywał Kaczyński. Dodał w tym kontekście, że PiS chce dobrej służby zdrowia, a nie jej dzikiej prywatyzacji. Szef Prawa i Sprawiedliwości akcentował też solidarność ze stoczniowcami z Gdańska. - Trzeba na tej sali powiedzieć głośno, tak jak przed dwudziestu laty: "Solidarność" - wzywał Kaczyński, a zebrani odpowiedzieli mu, skandując: "Solidarność!", i trzymając ręce do góry z palcami w kształcie litery "V".
Marek Zygmunt, Wrocław
"Nasz Dziennik" 2009-05-11
Autor: wa