Zmiany na niskim poziomie
Treść
Wyrazem jednoznacznego niezadowolenia z rządowego projektu nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym była wczorajsza pikieta przed Sejmem zorganizowana przez KSN NSZZ "Solidarność" przy udziale ZNP.
Protestujący proponowane przez minister Barbarę Kudrycką zmiany odczytują jako próbę wprowadzenia pozornych napraw, a nie jako rzeczywiste reformy. Wynika to przede wszystkim z tego, że nie były one poprzedzone przyjęciem strategii finansowania i rozwoju szkolnictwa wyższego. Podkreślane są niekorzystne zmiany form zatrudnienia oraz brak gwarancji na to, że wzrosną środki przeznaczone na finansowanie szkolnictwa wyższego oraz na wynagrodzenia pracowników uczelni publicznych.
Uczestnicy pikiety przynieśli ze sobą transparenty: "Dość BARBARY-zacji nauki i uczelni", "Taka nowelizacja to jawna dyskryminacja", "Budżet 2011 niszczy polskie uczelnie".
Przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "Solidarność" prof. dr hab. Edward Malec w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" podkreślił, że ustawa nie porusza wszystkich ważnych kwestii. Jest to w pierwszej kolejności problem niedofinansowania, który dotyczy wszystkich uczelni wyższych w Polsce. - W ciągu 10 lat liczba studentów płacących czesne spadnie o blisko pół miliona. Pojawi się deficyt, który trzeba zapełnić. Jednak proponowana nowelizacja nie radzi sobie w ogóle z tą sprawą - zauważa. Projekt nie załatwi też problemu pracy naukowców na wielu etatach, co odbija się na jakości tej pracy.
Również dr Marek Gutowski z Polskiej Akademii Nauk oraz członek KSN obawia się pomysłów rządu w tej sprawie. - Nowelizacja ustawy wprowadza dziwne wymagania w kwestii uzyskania tytułu profesora. Do tej pory trzeba było mieć dorobek naukowy, dydaktyczny i organizacyjny, a teraz trzeba będzie przerabiać pieniądze europejskie - zauważa.
Grażyna Maciejko, wieloletni pracownik Politechniki Warszawskiej i członek rady KSN NSZZ "Solidarność", skomentowała, że rząd proponuje bardzo szeroką nowelizację, która jest - jej zdaniem - korzystna dla uczelni prywatnych, a bardzo niszcząca dla uczelni państwowych. Maciejko ma obawy, że wkrótce uczelnie państwowe borykać się będą z ogromnymi problemami kadrowymi, ponieważ na podstawie nowych zapisów niektórzy pracownicy będą musieli odejść z uczelni państwowych. Poza tym nie ma chętnych młodych i zdolnych ludzi do przyjścia na asystenturę przy wynagrodzeniach, jakie mogą im zaoferować państwowe uczelnie.
Protestujący podkreślali, że nie chcą uniknąć reformy, ale musi to być mądre reformowanie, które nie będzie zaniżało poziomu dydaktyki.
Maria Karaś
Nasz Dziennik 2010-10-08
Autor: jc