Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zleceniodawca to osoba wysoko postawiona

Treść

Z Włodzimierzem Olewnikiem, ojcem porwanego i zamordowanego Krzysztofa, rozmawiają Aleksandra Gawlik i Wojciech Wybranowski Spodziewa się Pan, że sprawa nieprawidłowości w śledztwie dotyczącym uprowadzenia Krzysztofa, po dzisiejszej burzliwej komisji, ruszy z miejsca? - Nie spodziewam się. Widzieliście państwo, jak każde trudne pytanie było omijane, odwracano kota ogonem, żeby tylko pasowało do stanowiska prokuratury, że wszystko jest prowadzone sprawnie. Siedem lat czekam na konkretne wyjaśnienia, do tej pory ze strony przedstawicieli prokuratury, ktokolwiek by nie rządził, słyszę, że za ich czasów było postępowanie dobrze prowadzone, wręcz idealnie, szybko, sprawnie, kompetentnie. I co? Efektów nie ma. Mamy to, co mamy, czyli ukaranych - i to nieprawomocnymi wyrokami - ludzi, którzy w uprowadzeniu i zamordowaniu mojego syna odgrywali jedynie rolę wykonawców. To pionki. A prawdziwy zleceniodawca jest wciąż bezkarny. Daje się odczuć, że jest to bardzo wysoko postawiona osoba. Kto inny miałby dzisiaj takie wpływy, by ukrywać dokumenty, doprowadzać do tego, że w najtrudniejszych wątkach, jak choćby kradzieży policyjnych akt, nie ma żadnych efektów? W apelu, który opublikowaliśmy na łamach "Naszego Dziennika", pisał Pan, że czuje się zagrożony, że docierają do Pana sygnały typu: przestań walczyć, bo pożałujesz. - Tak, czuję się zagrożony. Przede wszystkim uważam, że takim właśnie celem - zastraszeniem mnie i mojej rodziny - była sprawa włamania do domu mojej córki Danuty. Dalej, jeżeli w radiu mówi się - powołując się przy tym na prokuraturę - że "trzeba się zająć Olewnikiem", jeżeli przedstawiciel Prokuratury Krajowej publicznie kłamie, próbując zrobić ze mnie kata, oszczerczo twierdząc, że uderzyłem czy wręcz pobiłem prokuratora, co jest nieprawdą, to jak mam się czuć? Czuję się zastraszany, szykanowany. To nie jest tak, że przyjmuję to bez żadnej reakcji, zaczyna działać taki nawet podświadomy instynkt obronny - zaczynam się obawiać wypowiedzenia czegoś krytycznego o prokuraturze, bo później zaczyna to być wykorzystywane do działań przeciwko mnie i przeciwko mojej rodzinie. Pana zdaniem, prawdziwa jest hipoteza, że śledztwo w sprawie rzekomego znieważenia prokuratora z Gdańska to odwet za bardzo krytyczne uwagi, jakie wypowiadał Pan w mediach na temat rzetelności i efektywności postępowania w sprawie zamordowania Krzysztofa? - Wcale tego nie wykluczam. I nie jest to jedyny przykład takiej zemsty za to, że wciąż walczymy o prawdę. Sfingowano według mnie billing, próbowano postawić sfingowane zarzuty córce, dwóch moich zięciów było podejrzanych i usiłowano spreparować dowody, jakoby to oni uczestniczyli w porwaniu Krzysztofa. Teraz takim kąskiem, nad którym się pastwiono, byłem ja. Ale mam nadzieję, że im się nie uda. Jest Pan usatysfakcjonowany wyjaśnieniami prokuratora krajowego Marka Staszaka, jakich udzielał na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka? - Co ja mam powiedzieć? Przecież to była skrajna bezczelność. W stosunku do rangi sprawy, w stosunku do mnie, ojca, który stracił dziecko. Wyszydza mnie, krytykuje, że zrobiłem w apelu błędy w nazewnictwie rang prokuratorów. Przecież ja się na tym nie znam. Nie jestem prawnikiem. Jestem człowiekiem, któremu zamordowano dziecko i który chce jedynie ustalenia i ukarania faktycznych sprawców. A on sobie kpi ze mnie publicznie, szydzi, że nie wiem, iż nie ma takiej funkcji jak zastępca prokuratora krajowego. To jest skandal. Kolejna komisja, efektów nie ma. Może w takim razie konieczna byłaby komisja śledcza? - Nie chciałbym tego sugerować. Wiem, że media są czwartą władzą. I to wy w tej sprawie zrobiliście najwięcej, żeby to wyjaśnić. Dziennikarze, nie politycy. I chciałbym podziękować redakcji "Naszego Dziennika", że tak mocno angażujecie się w tę sprawę, że wnikacie głęboko i pomagacie wyjawić prawdę o porwaniu Krzysztofa. Takie wsparcie dziennikarzy jest dla mojej rodziny bardzo cenne. Dziękujemy za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-07

Autor: wa