Zdjęcie przez chmury jest możliwe
Treść
Pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, nie jest pewien, czy we wnioskach o pomoc prawną kierowaną do strony rosyjskiej przez polskich prokuratorów znalazła się wyraźna prośba o udostępnienie zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy. Nie ma też pewności, czy Rosjanie takimi dysponują.
Wśród fotografii, jakie zgromadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie badająca okoliczności wypadku samolotu Tu-154M, nie ma zdjęć satelitarnych z miejsca tragedii z 10 kwietnia 2010 roku. Z informacji, które otrzymała prokuratura, wynika, że nie ma możliwości wykonywania takich zdjęć przy złych warunkach pogodowych. Rzeczywistość jest nieco inna, bo niektóre satelity są w stanie zrobić zdjęcia Ziemi przez chmury. Pozostaje jednak kwestia, czy 10 kwietnia dokumentowały one obszar Smoleńska.
WPO w Warszawie nie ma zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia br. Dotychczas zgromadzone fotografie pochodzą z 5 i 12 kwietnia i zostały wykonane przez DigitalGlobe - informacje takie przekazał nam płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Zdjęcia tej firmy - pokazujące rejon katastrofy - zostały udostępnione w internecie kilka dni po katastrofie. Dopytywany rzecznik NPW nie chciał komentować doniesień na temat zdjęć z satelity meteorologicznego pochodzących z dnia katastrofy, które mają znajdować się w zebranej przez śledczych dokumentacji. Rzepa przyznał tylko, że prokuratura dysponuje "tysiącami zdjęć" z "setek źródeł". Tymczasem jeszcze na początku maja br. media informowały, że śledczy otrzymali takie zdjęcia od amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa i są one analizowane. Można się tylko domyślać, że jest to materiał, o którego pozyskaniu 29 kwietnia br. w Sejmie mówił Jacek Cichocki, sekretarz rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych. Rzecznik NPW nie chciał jednak precyzować, czy i w jaki sposób prokuratura zdobyła owe fotografie i jaka jest ich jakość. Nie był też pewien, czy we wnioskach o pomoc prawną kierowaną do strony rosyjskiej przez polskich prokuratorów znalazła się wyraźna prośba o udostępnienie zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy. Nie ma też pewności, czy Rosjanie dysponują taką dokumentacją. W ocenie prokuratury, zdjęć satelitarnych okolic Smoleńska z 10 kwietnia może w ogóle nie być. - Wydaje się, że nikt nie ma zdjęć z 10 kwietnia, bo nad Smoleńskiem była mgła, a z informacji, jakie zostały nam przekazane, wynika, że w takich warunkach zdjęć się nie robi - wyjaśnił nam płk Rzepa. Takie stanowisko rodzi pytanie o to, jakie w takim razie zdjęcia przekazali Amerykanie Cichockiemu i czy trafiły one do polskich śledczych? Wersji prokuratury nie wyklucza gen. Roman Polko, były dowódca GROM. - Oczywiście jest praktyka monitorowania, ale satelity mają to do siebie, że chociażby ze względów pogodowych, ale nie tylko, może się okazać, że w danym czasie satelita nie widział obiektu, który nas interesuje - ocenił.
Tymczasem w Centrum Badań Kosmicznych PAN usłyszeliśmy, iż ogólnie można przyjąć, że cała powierzchnia Ziemi jest ciągle obserwowana przez różnego rodzaju satelity. Nie wszystkie jednak robią zdjęcia "rutynowo" z przyjętym interwałem czasowym. Wykonywane są także zdjęcia na zamówienie oraz na potrzeby badań naukowych. Tak sporządzona dokumentacja służy jako materiał porównawczy w badaniu niektórych zjawisk zachodzących na powierzchni Ziemi. Jak się dowiedzieliśmy, faktycznie nie wszystkie satelity mogą wykonywać zdjęcia powierzchni Ziemi przy złych warunkach pogodowych, ale są pośród nich i takie urządzenia, które potrafią fotografować poprzez chmury. Różna jest także rozdzielczość zobrazowań satelitarnych - począwszy od rozpoznania obszarów i obiektów, poprzez dokładną identyfikację, na analizie technicznej obiektów skończywszy. Uzyskiwana rozdzielczość tych ostatnich zdjęć przekracza nawet granicę 1 metra.
Zatem teoretyczna szansa na istnienie zdjęć rejonu katastrofy z 10 kwietnia br. jednak jest. Jeśli tak, to mogłyby one okazać się cennym materiałem do analiz i pomóc w weryfikacji przyjętych w śledztwie wersji przyczyn katastrofy.
Wczoraj rzecznik NPW zajął też stanowisko w kwestii dotyczącej pracy silników Tu-154M w chwili zderzenia z ziemią. "Nasz Dziennik" pytał, czy prokuratura przyjęła wersję zgodną z deklaracjami rosyjskich przedstawicieli, iż silniki działały do tragicznego końca, i czy ta sprawa jest weryfikowana przez biegłych. Jest to możliwe, bo prokuratura wraz z zapisami kopii rejestratora rozmów otrzymała kopię rejestratora parametrów lotu. - W tej chwili badaniem samolotu zajmują się Komisja Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego oraz komisja rosyjska, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie oczekuje na ich raporty, które zostaną dołączone do akt śledztwa i poddane procesowej ocenie - podkreślił rzecznik. Wiadomo, że śledczy wystąpili do KWLLP o udostępnienie analizy tzw. rejestratora szybkiego dostępu, który został zbadany w Polsce, a następnie wraz z analizą odesłany do Rosji jako materiał dowodowy prowadzonego tam śledztwa. Zawarte w nim dane określają parametry pracy silników.
Pułkownik Rzepa nie odpowiedział na pytania dotyczące stanu mundurów ofiar katastrofy oraz losu kamizelek kuloodpornych funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w katastrofie. W tych sprawach zarówno prokuratura, jak i BOR odesłali nas do Żandarmerii Wojskowej. A na jej stanowisko czekamy od tygodnia.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-08-13
Autor: jc