Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zderzenie NIK z polityką

Treść

Platforma Obywatelska musi zdawać sobie sprawę, że wyniki kontroli prowadzonej przez NIK m.in. w kancelarii premiera, a dotyczącej zapewnienia bezpieczeństwa polskim VIP-om korzystającym z floty rządowych samolotów, nie będą się wpisywać w wyborczą propagandę partii rządzącej. Politycy PO przystąpili do akcji zdyskredytowania tej - być może już ostatniej - instytucji, której nie zdołali jeszcze obsadzić swoimi ludźmi.
Sejmowa Komisja do spraw Kontroli Państwowej dyskutowała wczoraj, czy udzieli Najwyższej Izbie Kontroli połajanki. Politycy rozpatrywali skargę, jaką szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasz Arabski złożył na sposób prowadzenia kontroli w kierowanej przez niego instytucji. Komisja wysłuchała zarówno Arabskiego, jak i prezesa NIK Jacka Jezierskiego.
NIK prowadzi kontrolę w zakresie organizacji wyjazdów i zapewnienia bezpieczeństwa osobom zajmującym kierownicze stanowiska w państwie, korzystającym z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP w latach 2005-2010. Szef KPRM skarżył się m.in. na utrudnianie przez NIK dostępu umocowanym przez niego ludziom do zgromadzonych przez Izbę materiałów w tej sprawie. Prezes NIK tłumaczył z kolei, iż przepisy nie precyzują, w jakim momencie szef kontrolowanej instytucji może uzyskać dostęp do tych protokołów. Zwrócił jednak uwagę, że Arabskiemu nie udostępniono materiałów zawierających m.in. zeznania pracowników kierowanej przez niego instytucji przed przesłuchaniem samego szefa KPRM, aby uzyskać od niego zeznania, które nie byłyby sugerowane tym, co mówili podwładni Arabskiego. A ostatecznie Arabski dostęp do materiałów, o które wnioskował, uzyskał.
Szef KPRM stanowczo zaprzeczał z kolei, iż chciał zapoznać się z wyjaśnieniami, które przed kontrolerami NIK składali jego podwładni. Podniesiona została też kwestia nadzoru nad tą kontrolą wiceprezesa NIK Jacka Kościelniaka, który był wiceszefem KPRM w rządzie Jarosława Kaczyńskiego: ze względu na zakres kontroli dochodziło do tego, iż kontrolował sam siebie. Jezierski poinformował, że na początku kwietnia przejął osobisty nadzór nad kontrolą.
Pojawia się pytanie, czy przedmiot skargi ministra Arabskiego jest rzeczywiście tak wielkiego kalibru, iż sprawą musiała zajmować się sejmowa komisja. Odpowiedź przyniósł jednak znany z sądzenia we własnej sprawie były szef komisji hazardowej Mirosław Sekuła (PO). W sporządzonym jeszcze przed posiedzeniem komisji wniosku z wczorajszych obrad, który posłowie mieliby przegłosować, stwierdził, iż skarga Arabskiego jest uzasadniona. Według prezesa Jezierskiego, proponowane przez Sekułę (byłego prezesa NIK) wnioski naruszają Konstytucję, stanowiąc polityczny nacisk na niezależną instytucję kontrolną, jaką jest NIK. Przed przegłosowaniem ostatecznych wniosków z posiedzenia komisja postanowiła na szczęście zasięgnąć opinii w tej sprawie sejmowych prawników. Podczas obrad ze strony polityków PO kierowano pod adresem NIK poważne zarzuty m.in. o to, iż "ukazujące się materiały prasowe mogą wskazywać, że Najwyższa Izba Kontroli może być bardzo mocno upolityczniona w kierunku Prawa i Sprawiedliwości". - Nazwanie mnie marionetką jest dla mnie obraźliwe - odpowiadał z kolei prezes NIK Jacek Jezierski.
Wiele wskazuje na to, że akcja ze skargą szefa KPRM jest próbą uprzedzenia ogłoszenia wyników kontroli, które - z czego zapewne muszą sobie zdawać sprawę politycy PO - będą dla ich propagandy niekorzystne. Stąd też próba publicznego zdyskredytowania Najwyższej Izby Kontroli, być może już jedynej instytucji, do której jeszcze nie sięgnęły polityczne macki Platformy Obywatelskiej.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-07-29

Autor: jc