"Zbycho" kontratakuje
Treść
Istnieje opinia, że najlepszą obroną jest atak. Z takim też przeświadczeniem stanął najwyraźniej przed hazardową komisją śledczą Zbigniew Chlebowski, były szef klubu Platformy Obywatelskiej i przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Wczoraj przed komisją śledczą rzucał oskarżenia o kłamstwo i manipulację wobec byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego. Sam, jak stwierdził, nie wywierał żadnych nielegalnych nacisków, by z ustawy hazardowej usunąć zapisy o dopłatach od gier niekorzystne dla kolegów z branży hazardowej, którzy finansowo wspierali kampanię Platformy Obywatelskiej.
Zeznania świadków, którzy do tej pory stanęli przed hazardową komisją śledczą, dla Zbigniewa Chlebowskiego korzystne - łagodnie mówiąc - nie były. Ze składanych przez nich wyjaśnień wyłaniał się obraz Chlebowskiego jako w pełni dyspozycyjnego dla lobby hazardowego polityka, który dla branży hazardowej działa już od lat. Wiceminister finansów Jacek Kapica zeznawał, że Chlebowski tłumaczył mu się, iż jego intencją nie było wpływanie na przebieg procesu legislacyjnego nad ustawą hazardową. Do tych tłumaczeń doszło dzień po tym, gdy Kapica został wezwany do premiera Donalda Tuska, który miał wypytywać go o przebieg prac nad projektem ustawy. Marek Wagner, szef kancelarii premiera Leszka Millera, twierdził z kolei, że "z dokumentów wynika", iż to właśnie Chlebowski podczas prac nad ustawą hazardową za rządów SLD złożył poprawkę w sprawie obniżenia opodatkowania automatów do gier. Podczas przesłuchania byłego posła Prawa i Sprawiedliwości Stanisława Ożoga, byłego wiceprzewodniczącego sejmowej komisji finansów, wynikło, że Chlebowski, mimo że zdecydowana większość klubu PO głosowała "za", to on m.in. wraz z Adamem Szejnfeldem wstrzymał się w głosowaniu nad zwiększeniem opodatkowania automatów. Były szef CBA Mariusz Kamiński wysuwał wobec Chlebowskiego oskarżenia, że był m.in. w pełni dyspozycyjny wobec hazardowego lobby, a ta dyspozycyjność mogła być wieloletnia.
Chlebowski tłumaczył wczoraj śledczym, iż nie czuje się winny, nie blokował żadnych dopłat, żadnej ustawy, ani też nie był źródłem przecieku o akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie Ryszarda Sobiesiaka, biznesmena branży hazardowej, który lobbował u kolegów z Platformy za wykreśleniem z ustawy hazardowej zapisów o dopłatach od gier. Poinformował, że o ustawie hazardowej rozmawiał tylko z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, wiceministrem finansów Jackiem Kapicą, natomiast kwestii tej nie poruszał z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim oraz wiceministrem gospodarki Adamem Szejnfeldem.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia, poza rzeczywiście nieetycznymi rozmowami telefonicznymi, które się nigdy nie powinny zdarzyć politykowi, ale zdarzyły się. Tylko proszę pokazać mi polityka, który poniósł takie konsekwencje za swoje nieetyczne rozmowy - mówił Chlebowski, przypominając, że stracił stanowisko szefa komisji finansów, zrezygnował z przewodniczenia klubowi PO i zawiesił swoje członkostwo w partii.
Zeznania rozpoczął od wzruszającej wypowiedzi, iloma to ustawami przez całe lata z powodzeniem się zajmował, jak działał dla dobra naszej Ojczyzny i budżetu państwa. Przekonywał, że w sprawie uproszczenia szeregu przepisów, wprowadzenia postulatów prowadził cały katalog telefonicznych rozmów z wieloma osobami, m.in. w sprawie podwyżek dla nauczycieli ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego czy też w kwestii zniesienia podwójnego opodatkowania dochodów Polaków, którzy od zarobionych pieniędzy na Wyspach Brytyjskich musieli w Polsce ponownie zapłacić podatek. - To były słuszne postulaty tych, których krzywdziła władza publiczna - mówił Chlebowski.
Nie wyjaśnił jednak, czy rozmowy, które prowadził z Ryszardem Sobiesiakiem, również miały wynikać z tego, że kolega "Rycho" był przez władzę publiczną krzywdzony. Chyba niewiele brakowało, aby na koniec historyjki o tym, jak ofiarnie przez całe lata służył Ojczyźnie, Zbigniew Chlebowski popłakał się przed kamerami, podobnie jak kiedyś była posłanka PO Beata Sawicka przyłapana przez CBA na gorącym uczynku w trakcie odbierania łapówki. Linia obrony Chlebowskiego była jasna: wszystkiemu winne jest Centralne Biuro Antykorupcyjne, a jakieś przekręty przy ustawie hazardowej "robiono" za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości. - Na podstawie fałszywych oskarżeń, manipulowanych podsłuchów najpierw oszukał konstytucyjne organy państwa: pana prezydenta, pana premiera, marszałka Sejmu, marszałka Senatu - oskarżał Chlebowski Kamińskiego. - Po drugie - posługując się nieprawdą, chciał wykreować przestępstwo i stworzyć winnych, a następnie kreując nieistniejące fakty, wciągał premiera Rzeczypospolitej Polskiej w pułapkę mającą doprowadzić do upadku rządu. Scenariusz ten zadziwiająco przypomina działania CBA pana Kamińskiego z czasów afery gruntowej - kontynuował Chlebowski. - Kto stawia mi te wszystkie kłamliwe zarzuty, które funkcjonują w mediach? Pan Kamiński, zamiast strzec prawa, stać na straży państwa i bezpieczeństwa prawa, zachował się jak ochroniarz działający w interesie określonej grupy polityków, którzy promowali wtedy ustawę, która była pisana nie wiadomo gdzie, nie wiadomo przez kogo, nie wiadomo w jakich okolicznościach - nawiązywał Chlebowski do prac nad ustawą hazardową za rządów PiS.
Były szef klubu PO nie sprecyzował, na jakiej podstawie twierdzi, że "ustawa była pisana nie wiadomo gdzie, nie wiadomo przez kogo i nie wiadomo w jakich okolicznościach". Po wybuchu afery hazardowej w rządzie Donalda Tuska mogliśmy natomiast wiele razy usłyszeć z ust polityków opozycji, że to ustawa hazardowa rządu Tuska była pisana nie tam, gdzie trzeba, lecz na cmentarzu. Właśnie na cmentarzu ze Zbigniewem Chlebowskim spotkał się Ryszard Sobiesiak, który lobbował u polityków Platformy, by w ustawie hazardowej nie zawierać obciążającego branżę hazardową zapisu o dopłatach od gier. Zbigniew Chlebowski miał wczoraj szansę wyjaśnić, czego dotyczyła rozmowa z Sobiesiakiem na cmentarzu. Co odpowiedział na pytanie o treść rozmowy? - "Nie pamiętam". Przy tym postanowił zastosować pewien trik. Zapewne dla "lepszego efektu medialnego" Chlebowski dodał, że na cmentarz pojechał, by pomodlić się na grobie swojej siostry, a nawet, zapewne dla wzbudzenia współczucia, powiedział, że jego siostra zginęła w wypadku samochodowym.
Zbigniew Chlebowski nie był sobie w stanie przypomnieć też jeszcze kilku rzeczy. Beata Kempa (PiS) pytała, czego dotyczyła wypowiedź Chlebowskiego z podsłuchanej rozmowy z Sobiesiakiem: "Ja ci powiem szczerze, Rysiu... Ja już nie mam siły sam walczyć z tym wszystkim... Jakby Grzegorz, Mirek trochę pomogli mi... Przecież wiesz, biegam z tym sam... Blokuję tę sprawę dopłat od roku... To wyłącznie moja zasługa". Okazało się, że Chlebowski nie pamięta, o czym meldował Sobiesiakowi, twierdząc, iż "nie pamięta kontekstu rozmowy". Stwierdził natomiast, że żadnych dopłat nie blokował. Deklarował się jednak jako przeciwnik dopłat od gier. W jego opinii, w przeciwieństwie do podniesienia ryczałtu od automatów, dopłaty nie byłyby tak korzystne dla budżetu państwa. Chlebowski nie mógł sobie także przypomnieć, dlaczego we wrześniu 2007 r. nie zagłosował w Sejmie za podniesieniem podatku od automatów, choć prawie wszyscy członkowie klubu PO głosowali "za".
Były szef klubu PO zaprzeczał też, jakoby to on był autorem poprawki obniżającej opodatkowanie automatów do gier w ustawie, która powstawała za rządów SLD. Zaprzeczał również temu, aby na spotkanie z Sobiesiakiem, które ostatecznie odbyło się na cmentarzu, umawiał się za pośrednictwem osób trzecich. Powiedział, że do Sobiesiaka dzwonił wtedy z własnego telefonu.
Kiedy jednak wyszło na jaw, że to spotkanie nie odbędzie się we wcześniej umówionym miejscu, lecz na stacji benzynowej, a później - jak się okazało - na cmentarzu Chlebowski umawiał się już przez pośrednika. Chlebowski nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie Bartosza Arłukowicza (Lewica), dlaczego tego pośrednika prosił o zachowanie dyskrecji w sprawie spotkania. Z równowagi wytrąciło go inne pytanie Arłukowicza, który nawiązał do wywiadu Chlebowskiego dla "Gazety Wyborczej", prosząc go o odpowiedź, dlaczego były szef klubu PO zmienił zdanie w sprawie dopłat na "nie", skoro w wywiadzie z października zeszłego roku mówił, że do dopłat został przekonany. Chlebowski odparł, że zawsze uważał, iż ustawa z dopłatami byłaby szkodliwa dla budżetu państwa i wolałby, aby poseł nie zadawał pytań na podstawie wywiadów prasowych.
W wywiadzie mówił również, że o ustawie hazardowej rozmawiał z Mirosławem Drzewieckim oraz Grzegorzem Schetyną. Podczas przesłuchania zaprzeczył, aby takie rozmowy prowadził. Próbował ratować się stwierdzeniem, że wywiadu nie autoryzował.
Chlebowski zeznał, że Jan Kosek, który wraz z Sobiesiakiem lobbował u polityków Platformy, wsparł jego kampanię w 2005 r. kwotą kilkunastu tysięcy złotych. Stwierdził, że na jego kampanię pieniędzy nie wpłacał Sobiesiak. W październiku ubiegłego roku TVN i "Rzeczpospolita" ujawniły, że zarówno Kosek, jak i Sobiesiak wpłacali na kampanię Platformy Obywatelskiej.
Chlebowski poinformował śledczych, że Ryszard Sobiesiak jest gotowy stanąć przed komisją śledczą. Ujawnił, że ten powrócił do kraju i kilka dni temu dzwonił do tego, gdy wychodził z przesłuchania w prokuraturze.
Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) poinformował, że do prezydium komisji wpłynęło pismo z kancelarii premiera, w którym jest mowa o tym, iż Donald Tusk jest do dyspozycji komisji "w każdym zaproponowanym przez komisję terminie". Szef kancelarii Tomasz Arabski poinformował, że po analizie kalendarza premiera najlepiej będzie, jeśli szef rządu zostanie wezwany 4, 5 bądź 10 lutego. Sekuła podał, że dziś komisja zdecyduje o dacie przesłuchania premiera.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-01-22 nr 18
Autor: jc