Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zapomnieli, jak się gra w piłkę?

Treść

W zeszłym sezonie, choć na finiszu osłabł, był jedyną polską drużyną budzącą emocje i podejmującą skutecznie rękawicę w starciach z europejskimi średniakami. Dziś dryfuje na dno i co kilka dni traci okazje do odbicia w górę. Kiedy we wtorek odpadał z Pucharu Polski, jego trener przepraszał kibiców i mówił wprost: to tragedia. Co się dzieje z Lechem Poznań?

Rok temu "Kolejorz" skutecznie atakował bramy fazy grupowej Pucharu UEFA, dzielnie walczył z Austrią Wiedeń, CSKA Moskwa, Deportivo La Coruna i Feyenoordem Rotterdam. Europejskimi średniakami, ale pozostającymi poza zasięgiem większości polskich drużyn. Walczył i wygrywał, imponował charakterem, dążąc z determinacją po swoje do ostatnich sekund każdego pojedynku. Dzięki temu potrafił przechylać na swoją stronę trudne boje, w których wszystko wydawało się być wcześniej rozstrzygnięte. Do tego grał ładnie dla oka, ofensywnie, strzelał sporo bramek. Zachwycał techniczny kunszt Semira Stilicia, talent Roberta Lewandowskiego, błyskotliwość Sławomira Peszki, niezłomność Manuela Arboledy. Wydawało się, że w stolicy Wielkopolski powstaje drużyna nie tylko zdolna odebrać krajowy prymat Wiśle Kraków, ale i na stałe zagościć na europejskich salonach. Przejść przez bramy Ligi Mistrzów.
Tak było jesienią. Już wiosna okazała się gorsza. Lech na finiszu przegrał walkę o tytuł, ostatecznie wylądował na najniższym stopniu podium. Odszedł trener Franciszek Smuda. Rozbił się monolit, jaki jeszcze kilka miesięcy wcześniej tworzyli piłkarze. Część gwiazd chyba zbyt szybko uwierzyła w swoje gwiazdorstwo i zaczęła marzyć o błyskawicznej karierze na Zachodzie. A że poznańscy działacze konsekwentnie mówili "nie" wszelkim transferowym planom, zaczęły pojawiać się kwaśne miny.
Kolejny sezon miał przynieść realizację celu numer jeden, jakim jest mistrzostwo Polski. Nowy trener Jacek Zieliński przekonywał, iż to realne, że jego podopieczni nie tylko skutecznie powalczą o tytuł, ale i co najmniej powtórkę sprzed roku w europejskich pucharach. Z drużyny odszedł jednak jej lider, największy "walczak" Rafał Murawski. Człowiek, który podrywał ją do boju, gdy nie szło, nie odpuszczał, nie zwieszał głowy. Zostali Lewandowski, Stilić i Arboleda, choć w pewnym momencie pojawiły się spekulacje, że za tego pierwszego Szachtar Donieck jest gotów wyłożyć osiem (!) milionów euro. Włodarze Lecha pozostali niewzruszeni, a w piątek, po kolejnym nieudanym występie drużyny, Zieliński nie krył zażenowania postawą napastnika. - Łatwość, z jaką marnuje sytuacje, jest denerwująca, chociaż powinienem użyć innego słowa - powiedział. Wtedy chyba sam nie przypuszczał, że za kilka dni przeżyje traumę jeszcze większą.
We wtorek lechici przegrali w 1/16 Pucharu Polski z outsiderem I ligi Stalą Stalowa Wola. To byt szok i tragedia, jak to wydarzenie nazwał sam szkoleniowiec. - Zastanawiające, jak w ciągu miesiąca niektórzy zapominają, jak się gra w piłkę. Dlaczego nie pokazaliśmy charakteru? To pytanie trzeba zadać zawodnikom w szatni - przyznał podłamany szkoleniowiec, dodając od razu, że "charakter to ciężka rzecz do wytrenowania". - Albo się z tym rodzisz, albo nie - skwitował.
Wcześniej Lech odpadł z Ligi Europejskiej, w ekstraklasie jest dopiero piąty, ze stratą aż dziewięciu punktów do Wisły Kraków. Pozycja Zielińskiego jest coraz słabsza, nie wiadomo, czy w ogóle utrzyma posadę do końca roku. Przedłużające się rozmowy z Hernanem Rengifo w sprawie przedłużenia kontraktu zakończyły się fiaskiem. Peruwiańczyk zimą zespół opuści. Działacze bez żalu oddadzą sfrustrowanych i pozostających bez formy Stilicia i Lewandowskiego, ale ośmiu milionów euro, nawet za nich obu, nie zapłaci już nikt. Bliższa rzeczywistości wydaje się być suma o połowę mniejsza. Mocnych fundamentów, na których Lech miał budować swą potęgę, niedługo już nie będzie, a co pozostanie? - Musimy zadać sobie pytanie, o co gramy. Strata w lidze jest duża, ale niektórzy za szybko ferują wyroki - powiedział Zieliński. Wystarczy jednak jeszcze jedno niepowodzenie, a wszystkie cele i nadzieje zespół będzie musiał zweryfikować definitywnie.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-10-01

Autor: wa