Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zagrają o wszystko

Treść

O tym, że nasi piłkarze ręczni nie staną na podium rozgrywanych w Szwecji mistrzostw świata, było wiadomo już w niedzielę. Od wtorku pod znakiem zapytania stoi ich występ w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Londynie. W meczu o siódme miejsce muszą jutro pokonać Węgrów, co wcale nie będzie zadaniem łatwym.
Na razie jest źle. Źle, bo Biało-Czerwoni nie tylko odpadli z rywalizacji o najwyższe cele, ale z każdym kolejnym meczem jakby uchodziło z nich powietrze. Po porażce z Chorwacją, kolejnej bolesnej na mistrzostwach, pozostała im walka o siódme miejsce. Niby poniżej oczekiwań i możliwości, ale szalenie ważne, bo ostatnie gwarantujące udział w olimpijskich kwalifikacjach. Ósme szans co prawda nie pozbawi ostatecznie, ale drogę do stolicy Anglii niesamowicie wydłuży i skomplikuje. - Nikt z nas nie obiecywał, że wrócimy ze Szwecji z medalami, tym bardziej złotymi. Oczywiście każdy miał ambicje bić się o czołowe lokaty, ale patrząc realnie, przekonywaliśmy się, że najważniejszym celem będzie zdobycie miejsca w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Dlatego, choć sytuacja jest trudna, nie poddamy się i przeciw Węgrom zagramy zmobilizowani i zdeterminowani, bo musimy zwyciężyć - powiedział Artur Siódmiak, doświadczony obrońca naszej narodowej drużyny. Ostatnie spotkania sporo jednak Biało-Czerwonych kosztowały. I nie chodzi wcale o zdrowie i siły, których oczywiście ubywa, ale o psychikę. Stronę mentalną. - Po meczu w Chorwatami mamy dwa dni na odpoczynek i regenerację, czyli o formę fizyczną jestem raczej spokojny. Musimy jednak popracować nad głową, odbudować morale. Dlatego nie ma sensu, abyśmy analizowali to, co było złe, błędy, jakie popełnialiśmy w przegranych spotkaniach. Na to przyjdzie czas. Teraz trzeba skupić się na Węgrach, bo to niewygodny, mocny rywal - zauważył trener Bogdan Wenta. A jest nad czym pracować, bo - co przyznał bramkarz Sławomir Szmal - w zespole brakuje siły ognia. - Jakby coś w nas zgasło, gramy bez wiary w siebie, co od razu stawia nas na przegranej pozycji. Widać to było w spotkaniu z Chorwatami; wcześniej mieliśmy kilka wpadek, ale zawsze walczyliśmy, zostawialiśmy na boisku serce - powiedział.
Jutro Polacy zagrają zatem najważniejszy mecz na mistrzostwach. Nie o złoto, nie o brąz, ale o pewny udział w kwalifikacjach. Wyjazd do Londynu, walka o olimpijskie podium zawsze była nadrzędnym celem prowadzonej przez Wentę drużyny. Szansą na wspaniałe zwieńczenie jej pięknej historii. - Dlatego musimy rzucić na szalę wszystko, co mamy. Na pewno nie odpuścimy, nie zwiesimy głów, bo wiemy dobrze, jak ważne będzie to spotkanie - obiecał Bartosz Jurecki. Sytuacja Biało-Czerwonych jest zatem trudna, szalenie trudna, ale wciąż nie beznadziejna. W Szwecji dotkliwą porażkę, ba, klęskę poniosła choćby drużyna, która jeszcze cztery lata temu świętowała mistrzostwo świata i zawsze należała do ścisłej czołówki. Drużyna złożona z piłkarzy występujących na co dzień w rodzimej, najmocniejszej na kontynencie, lidze. Niemcy. Po porażce z Norwegią spadli na szóste, ostatnie miejsce w grupie 1., a co za tym idzie - przynajmniej na razie - o występie w Londynie mogą zapomnieć. Nie wiedzą, czy w ogóle pojawią się w kwalifikacjach, będą o nie bili się w przyszłości. Polacy mają jeszcze szanse ten cel minimum osiągnąć.
Do półfinałów mistrzostw awansowały: Francja, Hiszpania, Dania i Szwecja. Jedna z tych drużyn, konkretnie zwycięzca niedzielnego finału, zapewni sobie udział w igrzyskach bez konieczności rywalizowania w turniejach eliminacyjnych.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-01-27

Autor: jc