Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zachwiana władza prezydentów

Treść

Dawno nie było tak emocjonujących wyborów samorządowych w drugiej turze. A to dlatego, że w kilku największych miastach mieliśmy drugą turę, podczas gdy cztery lata temu faworyci wygrywali z ogromną przewagą głosów już w pierwszej. Teraz musieli się jednak ciężko napracować, aby zachować władzę. Premier Ewa Kopacz komplementowała zwłaszcza prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, która utrzymała stołek po ciężkim boju z Jackiem Sasinem (PiS). Tyle że stołeczni działacze liczyli na wygraną w pierwszej turze, a w najgorszym przypadku w drugiej miał być miażdżący triumf. Skończyło się zaś na wyraźnym, ale jednak nie spektakularnym zwycięstwie.

W Gdańsku trudno było liczyć na inny wynik jak wygrana Pawła Adamowicza, wszak to miasto od lat jest twierdzą PO. Jednak osiem i cztery lata temu Adamowicz wygrywał bez problemów w pierwszej turze, a teraz musiał mobilizować wyborców Platformy do ponownego pójścia do urn. Wygrał wyraźnie, ale nie był to nokaut Andrzeja Jaworskiego (PiS).

Tylko co w takim razie ma powiedzieć Rafał Dutkiewicz (startujący z poparciem PO), rządzący od 2002 roku Wrocławiem? Poprzednie głosowania wygrywał w pierwszej turze, zdobywając 70-80 proc. głosów, a teraz musiał drżeć o końcowy wynik, bo wedle sondażu powyborczego zyskał raptem pięcioprocentową przewagę nad Mirosławą Stachowiak-Różecką (PiS). Problemy mieli też inni prezydenci miast, a Ryszard Grobelny nawet stracił urząd. To były dla Platformy Obywatelskiej zasadniczo trudne wybory. Widać, że osłabła, straciła sporo poparcia w porównaniu z 2010 rokiem. PiS z jednej strony może mówić o względnym sukcesie w metropoliach, gdzie poszerzyło krąg wyborców – zwłaszcza w Warszawie i we Wrocławiu. Ale z drugiej strony straciło władzę w kilku miejskich ośrodkach, gdzie wcześniej miało prezydentów. Dzisiaj w tych analizach będziemy mądrzejsi, kiedy zostaną ogłoszone oficjalne wyniki głosowania w drugiej turze w ponad 800 miastach i gminach.

Czego już jednak dowodzą te sondażowe dane? Przede wszystkim wielu wyborców najwyraźniej jest już zmęczonych wieloletnimi rządami swoich włodarzy, i to nie dlatego, że opatrzyły im się ich twarze. Na ludzi przestały działać propagandowe zagrywki, gdy prezydenci pokazywali się na tle wielkich inwestycji, takich jak budowy stadionów, dróg, linii tramwajowych czy nawet metra. Nie zawsze bowiem w ślad za tym szła poprawa poziomu i jakości życia mieszkańców, a w dodatku miasta zostały zadłużone na ogromną skalę. Co więcej, ludzie zaczęli dostrzegać, że system sprawowania władzy w wielu miastach też wygląda bardzo źle, że władze są aroganckie, urzędy nieprzyjazne obywatelom, a nepotyzm, prywata, korupcja szerzą się na potęgę.

Czy teraz wybraliśmy lepsze władze? Zobaczymy, choć cudów bym się nie spodziewał. Natomiast premier Ewa Kopacz już miała dla wszystkich samorządowych włodarzy złą wiadomość: od dzisiaj czeka ich ciężka praca. No, pewnie wręcz katorga. A ci niewdzięczni wyborcy tego poświęcenia nawet nie docenią, tylko znowu będą mieli jakieś żądania i oczekiwania.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 1 grudnia 2014

Autor: mj