Wypełnianie druków to za mało
Treść
Dwie fale powodziowe zostawiły zniszczenia jak po bitwie. Tysiące polskich rodzin w jednej chwili znalazły się bez dachu nad głową, pozbawione dorobku całego życia. Gigantyczne straty są także w infrastrukturze, a samorządom ciężko będzie samodzielnie wyjść z opresji.
O sytuacji związanej z powodzią na południu Polski i działaniami podejmowanymi przez rząd w celu zapobiegania tego typu kataklizmom dyskutowali na wspólnym posiedzeniu przedstawiciele sejmowych komisji: Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa; Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Administracji i Spraw Wewnętrznych. Usuwanie skutków powodzi potrwa długo i pochłonie miliardy złotych. Koalicja chwali działania rządu, zaś opozycja nie ma złudzeń co do tego, że ekipa Donalda Tuska nie poradziła sobie z tym problemem. Opozycja nie pozostawia suchej nitki na działaniach rządu premiera Tuska w związku z powodzią, która w ostatnim czasie nawiedziła zwłaszcza południową Polskę.
- To, co się stało, to wielka katastrofa i wielka tragedia ludzi, ale zarazem przykład totalnej nieudolności rządu. Ta katastrofa pokazuje, że rząd nie spełnia swojej roli na szczeblu państwa - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Jan Szyszko z sejmowej komisji ochrony środowiska. Jego zdaniem, działania podejmowane przez rząd, a właściwie ich brak, mogą świadczyć o rozpadzie państwa, które nie działa jak należy. Zwraca też uwagę na bariery biurokratyczne, jakie towarzyszą powszechnie nagłaśnianej finansowej pomocy rządowej, która miała być lekarstwem, a z której realizacją jest tak wiele problemów.
- To kolejny przykład indolencji obecnego rządu. Mamy do czynienia z brakiem organizacji, co pokazuje, że rząd jest kompletnie nieprzygotowany do kierowania państwem w sytuacjach kryzysowych. Zrzuca wszystko na barki samorządów, nie potrafi także usprawnić procedur, które powinny być natychmiast zastosowane. W tej chwili powodzianom jest potrzebna natychmiastowa pomoc, a nie zabawa w wypełnianie druków - uważa poseł.
Kwestię biurokracji podnosi też poseł PiS Marek Kwitek z komisji rolnictwa. W jego ocenie, polska administracja bardzo często działa w sposób niewydolny. - Machina szybkiej doraźnej pomocy, która miała być sprawnie udzielana, nie działa. Rząd się nie sprawdza - uważa Kwitek.
W ocenie posłów opozycji, rząd Donalda Tuska zbagatelizował też krytyczny raport NIK z grudnia 2009 r. dotyczący ochrony przeciwpowodziowej w województwach małopolskim i świętokrzyskim. - Raport jest druzgocący. Wystarczy tylko wspomnieć, że 30 proc. wałów wymagało modernizacji, nie mówiąc już o kwestiach związanych z melioracją, złym zarządzaniem czy chociażby obcinaniem środków na inwestycje powodziowe. W efekcie doszło do tragedii, która obnaża obraz zaniedbań. Był czas, żeby podjąć działania nawet profilaktyczne, ale nie zrobiono nic. Rzeczywistość okazała się bardzo bolesna - podkreśla poseł PiS. Podając przykład Sandomierza, którego prawobrzeżna część została całkowicie zalana, podkreśla brak informacji, co spotęgowało rozmiar tragedii. - Z komunikatów wynikało, że pierwsza fala miała nadejść za ok. 20 godzin, tymczasem fala przyszła, i to duża, w czasie o połowę krótszym. Jeżeli dodamy, że w związku z tym sztaby kryzysowe mogły być nieprzygotowane na przyjęcie fali i problem z ewakuacją, to trudno się dziwić, że w tym rejonie mieliśmy aż pięć ofiar śmiertelnych - dodaje.
Warto przypomnieć, że w Sandomierzu na początku akcji brakowało sprzętu. Amfibia i śmigłowiec pojawiły się dopiero po interwencji premiera, który dwukrotnie był na wałach. Również stan tych ostatnich pozostawiał sporo do życzenia, zwłaszcza w miejscach, gdzie nie było problemów od czasu ich wybudowania, a teraz zaczęły pękać w najmniej spodziewanych miejscach. Osobną kwestią są rowy melioracyjne, które np. w gminie Samborzec (powiat opatowski) sprawdzono zaledwie w pięciu procentach. To z kolei efekt cięć w ramach oszczędności. W wyniku podtopień zniszczeniu uległy specjalistyczne uprawy, z których żyją ludzie. Podczas walki z powodzią brakowało pomp oraz osób odpowiedzialnych za działania na poszczególnych odcinkach.
- Brak pomysłu i programu na walkę z powodzią to dowód na niemoc władz rządowych. Przykładem są roszady w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, gdzie z końcem ubiegłego roku w ramach zmian odeszło bodajże 11 specjalistów. Brak było także planu zabezpieczenia przeciwpowodziowego na obszarze całej Polski - komentuje poseł Kwitek. Jego zdaniem, wszystko to efekt błędów i zaniechań rządu, który się nie sprawdził. - Nie można całej odpowiedzialności zrzucać na samorządy, które bez pieniędzy przecież sobie nie poradzą. Brakowało też koordynacji działań, a ręczne kierowanie akcją przez premiera i pokazywanie się na wałach nie zaowocowało właściwym podziałem kompetencji, który przełożyłby się na wymierny efekt - uważa poseł. Od środy działa rządowy program pomocy dla rolników. Opozycja uważa jednak, że pomoc przewidziana dla tej grupy Polaków - 2 tys. dla gospodarstwa do 5 ha, 4 tys. powyżej 5 ha, ulgi, zasiłki czy możliwość uzyskania kredytów na preferencyjnych warunkach - to zbyt mało, a działania rządu i w tym wypadku nie spełniają oczekiwań rolników.
- Ludzie na wsi stracili wszystko: zalane zostały domy, budynki gospodarcze, pola; nie ma upraw, a rekultywacja to będzie raczej kwestia przyszłego roku. W tej sytuacji rolnicy zostają bez środków do życia, bo stracili miejsca pracy. Tym ludziom trzeba pomóc, ponieważ w bieżącym roku nie będą mieć żadnych dochodów. Samo gadanie nie wystarczy - apeluje poseł Kwitek. Dodaje, że specustawa, która przewiduje zatrudnianie rolników do grup interwencyjnych, do robót publicznych, jest dla tych ludzi upokarzająca. Na wsi brakuje też paszy dla zwierząt. Rolnicy mogą przeżyć jedynie dzięki wsparciu mieszkańców wsi z innych terenów.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-06-18
Autor: jc