Wychowanie rodzinne w wierze
Treść
W „Kronikach” Jana Długosza, którego sześćsetną rocznicę urodzin będziemy obchodzić za rok (ur. 1 grudnia 1415 r.), czytamy krótką charakterystykę króla czeskiego Wacława, że był to mąż „powszechnie wielbiony z ludzkości i świątobliwych obyczajów”. Gdy rozważamy to zdanie, to zdumiewamy się, jakże niewiele trzeba, by wypowiedzieć prostą i trafną prawdę o celu człowieka. Dzisiaj, gdy pisze się tyle grubych podręczników o edukacji i wychowaniu, gdy jest tyle katedr i wykładowców pedagogiki, gdy mnoży się teorie wychowania, a jednocześnie widać bezradność i nieskuteczność wszystkich ideologicznych i bezrozumnych gonitw za sukcesem w świecie, ksiądz kanonik Jan Długosz przywraca nam wszystkim poczucie sensu wychowania. Przywraca w wielorakim znaczeniu.
Po pierwsze, staje przed nami jako autorytet. Był człowiekiem gruntownie wykształconym, świątobliwym, wieloletnim doradcą, towarzyszem króla Kazimierza Jagiellończyka. Można by dodać, że był współtwórcą sławy wielkiego Królestwa Polskiego. Wiedział, że dzieje świata decydują się w sercach ludzi. Dlatego był też fundatorem wielu kościołów. Bo w nich jest źródło życia.
Po wtóre, staje przed nami Jan Długosz jako wychowawca zatroskany o dobro narodu, jakim są dzieci. To jemu powierzył król Kazimierz Jagiellończyk wychowanie swoich dzieci – Władysława, Kazimierza, Jana Olbrachta, Aleksandra, Zygmunta i Fryderyka. To on wychował św. Kazimierza, dzielnego, rozumnego, sprawiedliwego, dobrze zarządzającego Królestwem Polskim, wojowniczego królewicza.
Po trzecie, staje przed nami jako autor wielotomowej „Kroniki Dziejów Królestwa Polskiego”. To od niego można uczyć się Bożego spojrzenia na historię Polski. To z tych książek można uczyć się trafnego sposobu wyrażania się, pięknego języka. Kroniki nie są lekturą polukrowaną i nie są lekturą łatwą. Są to książki oddzielające ziarno od plew, dobro od zła, prawdę od fałszu. Może dlatego poszły w zapomnienie. Warto po nie sięgnąć. Są dostępne w internecie w Polskiej Bibliotece Internetowej (www.pbi.edu.pl).
Po czwarte, staje przed nami Jan Długosz jako człowiek, który jest umocnieniem dla nas, rodziców, w czasach pogańskiej ofensywy niszczenia człowieka. I nie chodzi tylko o to, że jest tyle zła i głupoty w programach, podręcznikach, kulturze, telewizji, mediach, ale chodzi o to, że w domu i w Kościele możemy wojnę o wychowanie wygrać. Możemy wygrać, gdy zaufamy Bogu, gdy wiara będzie nam wyznaczała cele i środki wychowania. Może trzeba postępować tak, jak to pokazał nam nasz pięcioletni syn, gdy nasunąwszy sobie czapkę na oczy, chodził po przedpokoju i mówił: Jezu, ufam Tobie. A to jest dzisiaj trudne. Daliśmy się unieść bardzo daleko silnemu nurtowi naturalistycznej pedagogiki, która przykuwa dziecko do przyjemności, do sukcesu w tym świecie, nie bacząc na koszty duszy. Za bardzo dziś przyzwyczailiśmy się do oceny świata wiedzą wyniesioną ze szkoły, wiedzą bardzo szczątkową i bardzo zideologizowaną.
Być mądrym wiarą. To jest najgłębszy cel wychowania. Bo wiara nie zasłania poznania. Wiara daje siły i motywację, aby żyć skromnie i ofiarnie. Ta skromność, można powiedzieć, asceza, powinna przede wszystkim dotyczyć dzisiaj języka. Warto poświęcić w domu wiele czasu opanowaniu i nauczeniu języka. I wcale nie mam na myśli nauki języków obcych. Chodzi o język prawdziwy, język odnoszący się do Boga i ludzi z szacunkiem. Trzeba dbać o czyste moralnie lektury, podnoszące ducha. Warto wyrzucić kolorowe szmatławce, nie kupować pustych i głupich książek z ohydnymi ilustracjami, nie trwać zastygle przy komputerze, nie oglądać demoralizującej telewizji w setkach kanałów. Trzeba wyrzucić nieproszonych gości siejących spustoszenie w duszy.
I gdy zamiast oglądać telewizję, ślęczeć przed komputerem, czytać kolorowe demoralizatory uda nam się zorganizować wspólne wyjście z naszymi dziećmi, to wstąpmy do dawnych kościołów, gdzie historia wytarła kolanami stopnie ołtarzy. Może zaplanujmy kiedyś odwiedzenie krakowskiej Skałki, gdzie leży Jan Długosz. A wtedy pomódlmy się przy jego grobie o pomoc w wychowaniu człowieka dobrego dla innych i chwalącego Boga czystym sercem, włączając się w długi łańcuch Bożych pomocników.
Dr Andrzej Mazan
Nasz Dziennik, 27 listopada 2014
Autor: mj