Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wszystkie hipotezy brane pod uwagę

Treść

Choć żadna z hipotez dotyczących przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M nie została wykluczona, to zebrany dotąd przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie materiał dowodowy wskazuje, że do kwietniowej tragedii w głównej mierze przyczyniły się zaniedbania po stronie rosyjskiej i polskiej, dotyczące zarówno przygotowania wyjazdu polskiej delegacji do Katynia, jak i przyjęcia samolotu w Smoleńsku. Jak nas zapewniono - choć brak tu dowodów - śledczy nie wykluczyli hipotezy zamachu i awarii samolotu. Kluczowe mogą się okazać badania wraku samolotu, ekspertyzy urządzeń oraz rejestratorów pokładowych, ale tych na razie nie ma.
- Hipoteza zamachu przy użyciu metod konwencjonalnych nie jest wykluczona, jednak do tej pory nie znaleziono żadnych dowodów wskazujących lub potwierdzających to, że katastrofa nastąpiła w wyniku zamachu. Natomiast do kategorycznego stwierdzenia w tym zakresie wymagana jest dalsza działalność prokuratury, konieczne jest wykonanie kolejnych czynności procesowych. Dlatego też w tym momencie w tej kwestii nikt kategorycznie się nie wypowiada - przyznaje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Dopytywany, zaznaczył, że podobnie nie wykluczony został wątek dokonania zamachu metodami niekonwencjonalnymi. - Dopóki prokuratorzy nie wykonają wszystkich czynności, nie będziemy mogli kategorycznie wykluczyć żadnej z hipotez - dodał płk Rzepa. W ocenie mec. Bartosza Kownackiego, pełnomocnika kilku rodzin ofiar, w materiałach prokuratorskich nie ma dowodów, które jednoznacznie ukierunkowałyby śledztwo na którąkolwiek z badanych wersji. - Materiały, które obecnie istnieją, w żadnym zakresie nie potwierdzają, abyśmy mieli do czynienia z zamachem metodami konwencjonalnymi. Jednak z pewnością nie jest to wątek zamknięty i dopóki śledztwo nie zostanie zakończone, a nawet i po tym czasie, mogą pojawić się dowody zmieniające ten pogląd - ocenił mec. Kownacki. Podobnie jest w przypadku hipotezy o zamachu metodami niekonwencjonalnymi czy też o awarii samolotu. W tym zakresie pełnomocnicy niejako posiłkują się informacjami, które "wyciekają" z projektu raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) czy polskich uwag do tegoż dokumentu. - Tylko teoretycznie zakładamy, że jeżeli byłaby awaria, to czarne skrzynki powinny ten fakt zarejestrować i powinniśmy o tym wiedzieć - dodał mec. Kownacki. Tych informacji jednak w dokumentach prokuratury nie ma. Dlatego też kluczowe mogą się okazać własne badania wraku samolotu, ekspertyzy urządzeń oraz rejestratorów pokładowych. Zwłaszcza że sposób zabezpieczenia miejsca zdarzenia i wraku samolotu spowodował, że niektóre istotne dla śledztwa elementy mogły ulec zniszczeniu. - Na pewno nie ma takiej sytuacji, że któryś z wątków jest całkowicie zamknięty, odłożony i nie będzie badany. Obecnie wszystko jednak wskazuje na to, że do katastrofy przyczyniły się zaniedbania strony rosyjskiej i polskiej. Otwarta pozostaje tu kwestia - szczególnie jeśli chodzi o stronę rosyjską - czy te zaniedbania były wynikiem pewnych praktyk "obowiązujących" od lat w Rosji, czy też były one w jakimś sensie zamierzone. Nie ulega jednak wątpliwości, że takie zaniedbania były - podkreślił mec. Kownacki. Tymczasem z dokumentów z rosyjskiego śledztwa wypływa nieco inny obraz przebiegu wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Przede wszystkim przekazywane przez Rosjan informacje są dość ograniczone i nie wnoszą wiele do sprawy. W działaniach Rosjan nie widać też śladów weryfikowania wersji zamachu. To specjalnie nie dziwi, bo już w nocy z 10 na 11 kwietnia ubiegłego roku Rosjanie podczas narady prokuratorów (brali w niej udział polscy śledczy) wykluczyli hipotezę zamachu. W sporządzonym wówczas protokole znalazły się tylko trzy uwzględniane w dalszych działaniach rosyjskich śledczych punkty: 1. możliwa niesprawność techniczna statku powietrznego, 2. trudne warunki pogodowe utrudniające kierowanie statkiem powietrznym, 3. możliwe niewłaściwe działania załogi samolotu i pracowników naziemnych służb kontroli lotu lotniska. To wówczas ustalono, aby "zabezpieczyć przeszukanie terenu, przechowanie i przekazanie rosyjskiemu Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu MAK wszystkich posiadanych samopisów pokładowych, próbek paliwa i dokumentacji lotu". W ocenie mec. Kownackiego, element zamachu powinien być badany jako pierwszy i dopiero jego jednoznaczne wykluczenie powinno dać zielone światło do dalszych prac. - Tu od razu założono błąd ludzki i tak mniej więcej te dokumenty się układają - ocenił.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-01-05

Autor: jc