Wszystkie błędy Millera
Treść
Piotr Czartoryski-Sziler
- Spotkanie zespołu odbywa się na osobistą prośbę prokuratora Ireneusza Szeląga, który na konferencji prasowej Prokuratury Generalnej zadeklarował, że chciałby dowiedzieć się więcej na temat badań profesorów ze Stanów Zjednoczonych. Niestety, prokuratorzy nie przyszli na nie, podobno mieli ważne powody - powiedział Antoni Macierewicz. Faks z odpowiedzią prokuratora przeczytał asystent posła. Szeląg tłumaczył, że zaproszeni prokuratorzy (oprócz płk. Szeląga - płk Zbigniew Rzepa, mjr Jarosław Sej i ppłk Karol Kopczyk) prowadzą 24 stycznia ważne czynności związane z katastrofą smoleńską. - Oczywiście wszystkie materiały zostaną przekazane prokuraturze. Wyrażam jednak żal, że prokuratura nie znalazła ani jednej osoby, by wydelegować ją na nasze spotkanie - powiedział Antoni Macierewicz.
Posiedzenie zespołu zwołano w związku z ujawnieniem części ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna w Krakowie. - Nowe okoliczności to brak obecności generała Błasika i wydawania przez niego komend pilotom. Druga rzecz to brak dźwięku zderzenia z brzozą w ekspertyzie. Zderzenie z brzozą było punktem wyjścia raportu komisji Millera - tłumaczył Macierewicz.
- Trudno polegać na badaniach rosyjskich, ale zakładając, że są prawdziwe, gdyby Tu-154M stracił skrzydło, nie mogło ono polecieć aż 111 metrów od miejsca zderzenia. Tym bardziej że dalej jest zagajnik i gdyby tak się stało, skrzydło musiałoby go przeorać, zostałby też ślad na ziemi - tłumaczył prof. Wiesław Binienda. Według jego obliczeń na programie LsDyna3D samolot przecina brzozę, co trwa jedną setną sekundy, nie zmieniając powierzchni nośnej skrzydła, które nie odpada. - Skrzydło nie odpada, przecina brzozę niezależnie od wysokości czy orientacji samolotu - mówił naukowiec.
Nowaczyk wskazywał na błędy popełnione przy badaniu katastrofy smoleńskiej, m.in. niewłaściwe zabezpieczenie miejsca katastrofy. W jego opinii, na zdjęciach satelitarnych z 11 i 12 kwietnia zmieniło się o 50 metrów położenie lewego statecznika. - Raporty MAK i Millera milczą na temat ostatniego zapisu TAWS, a informacje TAWS 38 zaprzeczają temu, by samolot zderzył się z brzozą. Gdyby tak się stało, samolot musiałby skręcić w lewo, a więc zmienić kierunek - mówił prof. Nowaczyk. Naukowca zastanawia też fakt wycięcia drzew i wypalenia trawy w miejscu przypisywanym TAWS 38. Według obliczeń profesora samolot znajdował się w rzeczywistości 14 metrów wyżej, niż opisały to raporty MAK i Millera. Podkreślił również, iż informacje na temat TAWS 38 i zamrożenia systemu FMS zostały pominięte w obu raportach. Nowaczyk dodał, iż z prowadzonych przez niego badań wynika, że przed zderzeniem z ziemią zarejestrowane zostały trwające krócej niż pół sekundy pionowe przeciążenia. - W raportach MAK i Millera nie podano metodologii badań, dane odczytane z samolotu poddano nieuzasadnionym korekcjom. Niedaleko za pierwszą brzozą samolot zaczyna się wznosić i spada gwałtownie przy zamrożeniu FMS. Kontakt z brzozą przy pierwszej radiolatarni i tej, która miała odciąć fragment skrzydła samolotu, nie mógł mieć miejsca, bo samolot znajdował się około 14 metrów wyżej, niż oficjalnie podano - zaznaczył Nowaczyk. Obecny na konferencji prof. dr hab. Marek Czachor z Katedry Fizyki Teoretycznej i Informatyki Kwantowej Politechniki Gdańskiej zaapelował do prokuratury, by udostępniła naukowcom do badania skrzydło tupolewa. - Chcę zaapelować do prokuratury. Jeżeli skrzydło i brzoza były faktycznie badane, jak stwierdzili prokuratorzy, to proszę, by te badania były udostępnione naukowcom. Przy zderzeniu skrzydła z brzozą musiałby zostać uszkodzony slot, a tak się nie stało. Udostępnijcie w internecie dane na temat skrzydła lub jeszcze lepiej sprowadźcie je do Polski, np. na Politechnikę Warszawską, byśmy wreszcie mogli je badać - powiedział prof. Czachor. Warto dodać, że profesorowie Binienda i Nowaczyk zaapelowali o niezastraszanie i niezniechęcanie naukowców do badań nad katastrofą. Zaapelowali też o powołanie nowej komisji eksperckiej, która nie będzie jedynie spekulować, jak do tej pory, lecz faktycznie rzetelnie wyjaśniać przyczyny katastrofy smoleńskiej.
- Trzeba sporządzić memoriał i udostępnić go opinii publicznej, a także przesłać go do prokuratury i rządu, bo to, co usłyszeliśmy dzisiaj, dezawuuje to, co do tej pory nam mówiono. Przyczyna katastrofy musiała być zupełnie inna niż podawana jako "oficjalna". Na to się nie można zgadzać - dodał Jarosław Kaczyński. Oprócz niego w Sali Kolumnowej Sejmu zebrało się wczoraj na konferencji wielu posłów, naukowców, dziennikarzy i członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Wśród nich m.in. Ewa Błasik, którą powitano brawami, a którą Antoni Macierewicz zapewnił publicznie, że wszyscy ją wspierają, Beata Gosiewska, Andrzej Melak, Grzegorz Januszko, Stanisław Zagrodzki, Jacek Świat, Dariusz Fedorowicz.
Profesor Wiesław Binienda jest inżynierem pracującym dla NASA, dziekanem Wydziału Inżynierii Lądowej The University of Akron, specjalistą w zakresie wytrzymałości materiałów kompozytowych używanych w lotnictwie, członkiem zespołu badającego katastrofę promu kosmicznego Columbia. Z kolei prof. Kazimierz Nowaczyk pracuje na University of Maryland.
Nasz Dziennik Środa, 25 stycznia 2012, Nr 20 (4255)
Autor: au