Wolny rynek - wolny wybór
Treść
Komisja Trójstronna zakończyła przyjmowanie wniosków do ustawy o zmianach w systemie emerytalnym. Do zwolenników propozycji PiS, aby przyznać Polakom swobodę wyboru pomiędzy ZUS i OFE, dołączyło OPZZ. Tylko niespełna 5 proc. członków OFE poparło apel IGTE i BCC przeciwko zmianom w systemie emerytalnym.
Pod skierowanym do premiera Donalda Tuska listem przeciwko zmianom w OFE, który przygotowała Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych i Business Centre Club, podpisało się tylko 83 tys. osób spośród 14 mln ubezpieczonych w funduszach. To oznacza, że mimo szeroko zakrojonej kampanii przeprowadzonej przez OFE - zaledwie niespełna jeden na 140 członków otwartych funduszy emerytalnych zdecydował się poprzeć obecne status quo. Polega ono - w skrócie - na użyciu państwowego przymusu do ściągania od obywateli składek emerytalnych do wybranych prywatnych instytucji, jakimi są OFE, bez gwarancji ze strony tych funduszy wypracowania emerytury na określonym poziomie, tj. bez zapewnienia minimalnej stopy zwrotu [relacji między ostatnim wynagrodzeniem a świadczeniem emerytalnym - przyp. red.]. Taki system, zdaniem prof. Andrzeja Sadowskiego, prezydenta Instytutu Adama Smitha, nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem i wolną konkurencją.
- Instytucje uprzywilejowane nigdy nie będą efektywne - podkreśla prof. Sadowski.
"Nieefektywność" OFE ma dla obywateli konkretny wymiar finansowy: po przejściu na emeryturę może się okazać, że pieniądze, które powierzali przez lata funduszom, nie tylko nie zostały pomnożone, ale wręcz skurczyły się za sprawą perturbacji na rynkach i wysokich prowizji pobieranych przez OFE. - Chciałbym wrócić do ZUS - mówi Krzysztof G., przedsiębiorca, który 12 lat temu, mając prawo wyboru pomiędzy starym a nowym systemem, wybrał uczestnictwo w OFE. - Nie wiedziałem, że stopa zwrotu będzie tak niska, kampania reklamowa OFE obiecywała co innego - dodaje.
W systemie kapitałowym o wysokości świadczenia decyduje sytuacja na rynkach kapitałowych w momencie przejścia na emeryturę, hossa zapewni nieporównanie wyższe świadczenie niż bessa. Duże znaczenie ma także to, ile osób w danym roku zakończy karierę zawodową. Roczniki powojennego wyżu demograficznego nie mogą liczyć na godziwe emerytury z OFE, ponieważ ich składki ulokowane w obligacjach i akcjach poddane zostaną procesowi swoistej "inflacji": duża ilość papierów wartościowych rzucona w krótkim czasie na rynek w celu sprzedaży spowoduje, że cena tych walorów spadnie, pożerając dotychczasowe "papierowe zyski". Dlatego wielu ekspertów uważa, że przesunięcie składki z OFE do ZUS nie ma większego znaczenia dla wysokości przyszłej emerytury.
- Emerytury z tego tytułu nie ucierpią - twierdzi Aleksandra Wiktorow, była prezes ZUS.
- Kapitałowe systemy emerytalne cechuje słaba przewidywalność świadczeń, przez co zwiększają one niepewność w życiu zbiorowym - uważa prof. Kazimierz Frieske z Instytutu Socjologii UW. Podkreśla, że rolą państwa jest organizowanie zbiorowego wysiłku na rzecz redukcji tej niepewności.
Do wczoraj związki zawodowe miały czas na zgłaszanie Komisji Trójstronnej własnych propozycji i postulatów dotyczących zmian w emeryturach. Już wiadomo, że do grona zwolenników wolnego wyboru pomiędzy ZUS i OFE dołączyło OPZZ. Wcześniej projekt ustawy gwarantującej obywatelom wolny wybór systemu złożyło opozycyjne PiS. Za swobodą decyzji opowiada się też minister pracy Jolanta Fedak z koalicyjnego PSL oraz niezależne środowiska ekonomistów związane m.in. z Instytutem Adama Smitha. Nie można wykluczyć, że pod ciśnieniem narastającego zadłużenia państwa w Sejmie zarysuje się dość egzotyczna koalicja na rzecz wprowadzenia swobody wyboru przez obywateli systemu emerytalnego na wzór węgierskiej reformy premiera Viktora Orbana.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2011-02-25
Autor: jc