Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wojna domowa w Libii

Treść

Zdjęcie: Z_SOUISSI/ Reuters

Chaos i zanurzanie się Libii w wojnę religijną jest spowodowane błędem NATO-wskiej interwencji i oddaniem przez Zachód władzy umiarkowanym fundamentalistom, szajkom bandytów i przede wszystkim dobrze zorganizowanym radykałom islamskim i terrorystom. To typowe dla uwikłanych w drugi grzech główny władców tego świata. W imię demokracji Zachód pomaga samozwańczym „wojownikom” o wolność obalać kolejnych dyktatorów, a potem bezradnie patrzy, jak władzę przejmują islamiści i terroryści, którzy kierują swoje ostrze na cywilów, najczęściej na chrześcijan.

Powtórka arabskiej wiosny?

W Libii dobrze wyposażeni, finansowani i uzbrojeni islamiści mają swoje bazy na ogromnej przestrzeni tego państwa. Ugrupowania terrorystyczne wysyłają stąd dżihadystów na front walki z „niewiernymi” (np. do Syrii). Chaos, jaki zapanował po obaleniu Kaddafiego, może zapoczątkować krwawą rozprawę w kolejnym kraju tzw. arabskiej wiosny. Nie po raz pierwszy (i chyba nie po raz ostatni) chaotyczne i nieadekwatne zaangażowanie Zachodu doprowadziło do katastrofy państwa z kontynentu afrykańskiego.

Świat mediów i wielkiej polityki boi się, z powodu poprawności politycznej, nazwać rzecz po imieniu. W Libii trwa wojna domowa. Mało tego. W Libii toczy się wojna religijna. Sunnickie bojówki dążą do powtórzenia sukcesu iracko-syryjskiego bloku Al-Kaidy (ISIS), by przerobić Libię na kalifat. Międzynarodowe siły islamistyczne dążą do opanowania kolejnego regionu, ważnego, bo bogatego w ropę naftową i umieszczonego w strategicznym miejscu w basenie Morza Śródziemnego.

Bengazi, największe miasto na wschodzie Libii, pozostaje już właściwie pod kontrolą islamistów. Od 2011 roku terroryści islamscy nie uznają kolejnych władz w Trypolisie i prowadzą z nimi regularną wojnę. W mieście dochodzi codziennie do starć armii z radykalnymi ugrupowaniami. Tymczasowy rząd centralny jest zbyt słaby, żeby wprowadzić porządek, dotychczas nie zdołał zorganizować w pełni profesjonalnej armii i policji, a milicje zbuntowanego gen. Chalify Haftara, pod pretekstem zwalczania islamskich fanatyków, walczą o władzę z nowymi władzami libijskimi.

Chrześcijanie w Libii

Jeżeli spojrzymy na ten chaos z punktu widzenia życia chrześcijan, to trzeba powiedzieć, że ich sytuacja jest tragiczna. Od 2011 roku są systematycznie zastraszani, a nawet fizycznie eliminowani. Od trzech lat w Libii dochodzi do mordów na chrześcijanach. Są porywani, a następnie ścinani w imię Allaha. Zabijani przez zimnych morderców w biały dzień. Seria mordów na Koptach, jaka się przetoczyła w lutym i marcu bieżącego roku, sparaliżowała Kościół.

W ciągu tylko jednego tygodnia zamordowano ośmiu chrześcijan z powodu ich wiary, która w przypadku Koptów jest łatwo dostrzegalna ze względu na symbol krzyża wytatuowanego na ich nadgarstku. Zamordowano nie tylko Egipcjan. 54-letni profesor Adison Karcha, chrześcijanin z Kirkuku (Irak), był rektorem wydziału medycyny Uniwersytetu w Sirte. 18 marca br. został zamordowany w swoim samochodzie w drodze do domu. Jego zwłoki znaleziono w dzielnicy radykałów z grupy Ansar al-Szariah (Partyzanci Szariatu są salafitami). Profesor ze swoją żoną żył ponad siedem lat w Libii, gdzie znalazł bezpieczną przystań po ucieczce z niepewnego Iraku. Otrzymał od tego państwa możliwość godnego życia, kształcił przyszłych lekarzy, jakże dziś potrzebnych zacofanemu krajowi, a teraz nie żyje. Po mordzie na profesorze minister spraw zagranicznych Iraku zażądał od rządu libijskiego przeprowadzenia błyskawicznego śledztwa i pojmania wszystkich sprawców morderstwa. Oczywiście sprawców nie ujęto.

Motor prześladowań

Tragiczna śmierć profesora wstrząsnęła patriarchą Iraku ks. Louisem Raphaelem I Sako, który w rozmowie z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie wskazał na postępujące zjawisko islamizacji w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Patriarcha Sako zauważył, że postępująca islamizacja jest wynikiem planu, aby przekształcać po kolei państwa regionu w kalifaty, gdzie religia jest manipulowana politycznie. Pytanie tylko, czy po strąceniu kolejnych dyktatorów sytuacja społeczeństwa polepszyła się czy pogorszyła. W jego mniemaniu, właściwie nie ma żadnego postępu na rynku pracy, w gospodarce, w usługach, w kwestii bezpieczeństwa obywatelskiego; przeciwnie, patologia korupcji wzrasta, sekciarskie konflikty niszczą porządek społeczny.

– Mieliśmy nadzieję, że powstaną społeczeństwa obywatelskie, a tymczasem doszło do nowych denominacyjnych konfliktów, dlatego pytamy sami siebie, jak będzie wyglądać nasza przyszłość – powiedział patriarcha Iraku.

W Libii trudno chrześcijanom walczyć o sprawiedliwość, bo władze, policja, sądy są skorumpowane, walczą ze sobą nawzajem o władzę, i sprawa mniejszości chrześcijańskiej jest zbyt mało interesującym zagadnieniem, aby ktoś się nim poważnie zajął.

Libia, jak wskazuje międzynarodowe dzieło chrześcijańskie Open Doors, jest dla chrześcijan aktualnie najmniej przyjaznym krajem Afryki Północnej. Panuje tu anarchia, a chrześcijanie znajdują się w potrzasku, są uwięzieni między grupami religijnymi o charakterze fanatycznym a gangami typowych kryminalistów.

Najsilniejszym motorem prześladowań w tym kraju jest islamski ekstremizm. Podobnie jak w przypadku innych krajów muzułmańskich odejście od islamu wiąże się z wykluczeniem społecznym. Nawróceni z islamu narażeni są na niebezpieczeństwo ze strony rodziny. Notowano już przypadki pobicia nawróconych przez członków ich własnych rodzin. Libijscy chrześcijanie boją się spotykać z innymi wierzącymi, ponieważ prawo zabrania gromadzenia się w celach religijnych (z wyjątkiem zgromadzeń muzułmańskich). Jedynie imigranci mogą uczęszczać na Msze św., jednak rodzimym chrześcijanom nie wolno tego czynić.

Po upadku reżimu Kaddafiego zmieniło się jedynie źródło prześladowań, a chrześcijanie nadal doświadczają nacisków we wszystkich sferach życia. Za rządów dyktatora głównym źródłem przemocy była oficjalna władza i jej tajna policja. Dziś za przemoc wobec chrześcijan odpowiedzialne są radykalne ruchy religijne, takie jak salafici, a nawet Bractwo Muzułmańskie, aktywne po utraceniu wpływów w Egipcie.

Topnieje liczba wiernych

Nic dziwnego zatem, że wspólnota chrześcijan dynamicznie zanika. Wikariusz apostolski z Trypolisu, ks. bp Giovanni Innocenzo Martinelli, w rozmowie z katolicką agencją Fides stwierdził, że nawet jeśli Kościół będzie się systematycznie kurczyć, on pozostanie do końca nawet dla jednego chrześcijanina, który zdecyduje się zaryzykować życie w Libii.

O położeniu chrześcijan w Libii ks. bp Martinelli powiedział, że „w prowincji Kyrenaika nie ma już sióstr zakonnych, a nawet Filipińczyków, którzy dotąd stanowili największą grupę chrześcijańskiej populacji w Libii. Zdecydowali się opuścić ten region. W Trypolisie żyją jeszcze Filipińczycy, ale wielu z nich rozważa poważnie swój wyjazd”. Ponadto problemem jest stała niepewność, w którym kierunku podąży nowa Libia, jaki przybierze kształt polityka w niej prowadzona.

– Wciąż wierzę w przyszłość Libii, ale oddajemy się w ręce Pana. Jestem zobowiązany pozostawać na stanowisku tak długo, jak będą tu chrześcijanie. Moim obowiązkiem jest stać po ich stronie. Proszę Was o modlitwę. Tylko modlitwa może przemóc naszą sytuację, jakiej tutaj w Libii wszyscy doświadczamy – zakończył apelem do ludzi Zachodu ks. bp Martinelli.

Dr Tomasz M. Korczyński
Nasz Dziennik, 8 sierpnia 2014

Autor: mj