Woda nie odpuszcza
Treść
Sytuacja w południowej i centralnej Polsce powoli się stabilizuje, ale nic nie wskazuje na to, by z dnia na dzień uległa poprawie. Opadająca woda odkrywa rozmiar strat. Powódź jednak wcale nie słabnie, wysoka woda wciąż zmierza na północ kraju. Kolejne miasta przygotowują się do walki z żywiołem.
Woda na Podkarpaciu powoli opada, odsłaniając rozmiar zniszczeń. Sztab kryzysowy wojewody podkarpackiego wstępnie podsumował akcję ratowniczą, która wciąż trwa. Na Wiśle i dolnym odcinku Sanu wciąż przekroczone są stany alarmowe z tendencją spadkową. Najtrudniejsza sytuacja wciąż jest w gm. Gorzyce, gdzie pod wodą znajdują się cztery wsie. Strażacy od kilku dni walczą o utrzymanie wału na rzece Łęg. Wczoraj trwały prace przy zabezpieczaniu wyrw w wałach i zabezpieczaniu zalanych terenów, skąd ewakuowano łącznie ok. 9 tysięcy osób. Tam gdzie woda powoli opada, ludzie czekają na pomoc. Potrzebne jest wszystko: żywność, ubrania, lekarstwa i środki czystości. Nie mówiąc już o pieniądzach, aby można było rozpocząć usuwanie zniszczeń i odbudowę domów. Jak podkreśla wojewoda podkarpacki Mirosław Karapyta, województwo otrzymało z rezerwy budżetowej pomoc finansową w wysokości 11,6 miliona złotych na wsparcie akcji ratowniczej. Natomiast 43 gminy dostały już ponad 10,4 miliona złotych na zasiłki celowe dla 2403 rodzin. Każdy poszkodowany może otrzymać z budżetu państwa do 6 tysięcy złotych.
Małopolska liczy straty
Alarmy powodziowe wciąż obowiązywały w trzech powiatach i sześciu gminach Małopolski. Choć utrzymywała się tendencja spadkowa, to stan alarmowy nadal był przekroczony w czterech miejscach na Wiśle i Szreniawie. W Krakowie trwały prace związane z pompowaniem wody z rozlewisk i zalanych budynków. Jak poinformowała nas Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego, w pracach pomagali strażacy z Danii i Niemiec. Choć umocnienia są mocno nasiąknięte wodą, nie pojawiły się nowe poważniejsze uszkodzenia wałów, trwało natomiast ich umacnianie. W niektórych powiatach brakowało wody pitnej. Wodę dla mieszkańców dostarczano beczkowozami lub w butelkach. - Dotychczas nie zanotowano zwiększonej liczby zatruć pokarmowych. Mieszkańcom wydaje się środki do dezynfekcji studni przydomowych. W zalanych powiatach mieszkańcy są informowani, jak należy postępować przy odkażaniu studni, jak zapobiegać chorobom zakaźnym i jak postępować z zalaną żywnością - powiedziała Joanna Sieradzka. W wielu miejscach Małopolski uaktywniły się osuwiska, jest ich już 336.
Wisła w stolicy powoli opada
W Warszawie poziom Wisły powoli opada, ale jeszcze daleko do pełnej normalizacji. Wczoraj z uwagi na sytuację powodziową nieczynnych było ponad 120 żłobków, przedszkoli i szkół położonych na najbardziej zagrożonych zalaniem terenach. Podobnie będzie dzisiaj. W obawie o drgania, które mogłyby naruszyć stabilność, zamknięto jedną z głównych dróg dojazdowych do centrum miasta - Wał Miedzeszyński. Długość fali kulminacyjnej, która choć nieco niższa, ale już kilka dni przechodzi przez stolicę, sprawia, że wały zaczynają przesiąkać.
W Świniarach k. Płocka, gdzie w niedzielę woda przerwała wał, zalewając gminy Słubice i Gąbin, trwała ewakuacja mieszkańców. Powstało rozlewisko o powierzchni przeszło 8 tys. hektarów. Wczoraj usiłowano zatamować wyrwę w wale, zrzucając ze śmigłowców bloki betonowe o wadze 1 tony oraz pojemniki napełnione gruzem i kamieniami. - Nie liczymy na zamknięcie wyrwy w wale, ale chcemy ograniczyć w niej przepływ wody - powiedział wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski.
O konieczności ewakuacji przypomniał szef MSWiA Jerzy Miller, który ponownie zaapelował, aby mieszkańcy terenów zagrożonych nie zwlekali z tym do końca i słuchali zaleceń prowadzących akcję. Powiedział, że w obecnej sytuacji mamy do czynienia z dwiema falami powodziowymi: z krótszą - trwającą ok. 2 dni na Odrze, i dłuższą - sześciodniową na Wiśle. W jego ocenie, właśnie to sprawia, że trudno wciąż załatać wyrwy w wale w Sandomierzu.
W akcji ratowniczej bierze udział co najmniej 6 tysięcy żołnierzy. Ponadto wojsko udostępniło sprzęt: 33 amfibie, które działają na Odrze i Wiśle, oraz 12 śmigłowców. Coraz więcej pracy ma także straż pożarna. Jak powiedział Paweł Frątczak, rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej, każdego dnia w walkę z wodą zaangażowanych jest ponad 14 tysięcy strażaków, których wspiera ok. 200 strażaków z Czech, Danii, Francji, Niemiec, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy ze sprzętem do wypompowywania wody z zalanych terenów.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-05-25
Autor: jc