Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Warszawa jak relikwia

Treść

Z księdzem biskupem Józefem Zawitkowskim, sufraganem łowickim, rozmawia Izabela Borańska Księże Biskupie, jakie znaczenie ma w życiu Księdza Warszawa? - Warszawa jest dla mnie nie tylko pamiątką, jest relikwią. Tutaj powinienem chodzić boso i całować święte kamienie, powinienem modlić się za tych na Powązkach. "Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką. Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?" - za to ich kocham. Kocham Warszawę, bo tyle wydarzeń w moim życiu tu się stało. Jestem człowiekiem ze wsi, jestem od Reymontów, od pracowitych Borynów. Teraz są żniwa. Skoro jestem w Warszawie dziś, w przededniu rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, to wstąpię jeszcze do tych, którzy są już ponadwieczni, których bardzo wspominam i bardzo kocham. Jak Ksiądz Biskup, wówczas pięcioletnie dziecko, wspomina dzisiaj powstanie? - Widziałem dymy i łuny pożarów w Warszawie. To były straszne dni. Ci, którzy przyjeżdżali wtedy do nas z Warszawy, a było dużo rodziny, było nas wtedy 17 osób i mama piekła chleb praktycznie co drugi dzień, oni wszyscy patrzyli w nocy, jak była nad Warszawą wielka łuna, a w dzień wielki dym, i płakali - jak Jeremiasz nad Jerozolimą... Dzisiejsza Warszawa to już chyba nie to samo miasto co wtedy? - Dzisiaj Warszawa jest już trochę obca. Wyrośli nowi ludzie... Ale kościół Świętego Krzyża, kościół Sióstr Wizytek, Radzymin, Praga, Rembertów zawsze będą dla mnie takie bliskie... Gdy bowiem rosły dzieciaki, którym dzisiaj dawano kwiaty, tak mi było dobrze, tak wiele zawdzięczam tym ludziom. Przecież pani Małgosia Grabska i pan Glinowski to są ci z Gołąbek, którzy, wiem, że wyprosili dla mnie to honorowe obywatelstwo. Czy wiesz, jak ja się czuję, ja, chłop ze wsi? Jako honorowy obywatel Warszawy? Wiem, że to trzeba odrobić, to zobowiązuje. To dzisiejsze spotkanie z ludźmi, którzy noszą blizny z powstania, którzy noszą krzyże bohaterskie, mogłem siedzieć przy nich ja - człowiek, który niewiele w życiu zrobił. Tym więcej mam do odrobienia... Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-08-01

Autor: wa