Walka o Rzym, walka o euro
Treść
O ile sytuacja w Grecji przyprawia unijnych decydentów o zawrót głowy, o tyle kryzys włoski może totalnie pogrążyć walutę euro. To nie przypadek, że w Holandii pojawił się pomysł wykreowania nowej waluty dla krajów północnoeuropejskich Unii Europejskiej lub powrotu do guldena. Podobno niemieccy politycy rozważają nawet wariant wyjścia z Unii. Zatem odejście z rządu Silvio Berlusconiego niczego we Włoszech nie kończy, wręcz przeciwnie wszystkie problemy pozostają, bo pozostaje niebotyczne wręcz zadłużenie kraju. Walka o Rzym z kolei jest walką o przetrwanie waluty euro, a dalej jest to walka o przetrwanie Unii. Dla Warszawy jest to równie ważne, zważywszy na fakt, że nie ma w Polsce rozważanych innych poza prounijnym wariantów rozwoju wypadków. Ten brak polskiej polityki zagranicznej może się srodze zemścić. Nie sposób też nie przypuszczać, że projektowany budżet UE będzie o wiele szczuplejszy i o wiele mniej pieniędzy trafi do Polski.
Jeszcze dwa lata temu rząd Donalda Tuska z wielką mocą nakreślał perspektywę roku 2012 jako daty wejścia Polski do strefy euro. Decyzja taka miała być lekarstwem na wszelkie bolączki wahań kursów walutowych, które targały stabilnością polskiego handlu międzynarodowego. Dzięki euro, twierdzono, Polska pozbyłaby się problemu ataku spekulantów na złotówkę. Tymczasem, jak wielokrotnie pisałem, chodzi nie o to, jak szybko biegniemy, ale raczej w jakim kierunku. Sytuacja Polski, pozostająca poza pierwszą prędkością wydarzeń europejskich, jest lepsza niż np. Słowacji czy Estonii, które są w oku cyklonu. Wszystko to dlatego, że nie udało się na szczęście zrealizować planu PO szybkiego wejścia Polski do strefy euro.
Kryzys w eurolandzie jest dla socliberałów szansą na przyspieszony kurs tworzenia rządu europejskiego.
Żeby się przekonać, jak daleko ta ideologia odbiega od rzeczywistości, wystarczy posłuchać wypowiedzi Alana Greenspana, niezwykle wpływowego finansisty amerykańskiego, w latach 1987-2006 szefa Rezerwy Federalnej USA. Greenspan twierdzi, że "Unia Europejska jako jeden blok walutowy jest skazana na upadek. Kulturalne różnice między krajami północy i południa są zbyt duże, aby mogły mieć jednakową politykę pieniężną".
Należy również zastanowić się, co czeka Europę w najbliższych latach. Jeśli prawdą są słowa Greenspana, że strefa euro upadnie, to Unię czekają różnorakie wstrząsy. Trudno oczekiwać, aby z budowy superpaństwa zrezygnowały Niemcy i Francja. Angela Merkel już straszy, że "koniec euro to koniec Europy". Jeszcze groźniej brzmią słowa kanclerz Niemiec wypowiedziane w Bundestagu: "Pokój, jakim cieszymy się na kontynencie od 50 lat, nie jest dany raz na zawsze".
Widzimy zatem, że wejście Polski w układ eurolandu w dzisiejszej sytuacji może się odbyć tylko na warunkach wasalistycznych ("nie zmarnować okazji, by siedzieć cicho"). Zważywszy na czekające Europę wstrząsy, potrzebna jest duża aktywność Polski w środkowej Europie, by tu szukać sojuszu w sytuacji zamętu. Jednakże trudno oczekiwać narodowej polityki zagranicznej od rządu Donalda Tuska. Polska dyplomacja z całym zaangażowaniem zapatrzona jest w działania Berlina.
Nasz Dziennik Wtorek, 15 listopada 2011, Nr 265 (4196)
Autor: au