Walka o dłoń Roberta
Treść
Przez kilka godzin lekarze szpitala w Pietra Ligure walczyli wczoraj o przywrócenie sprawności zmiażdżonej prawej dłoni Roberta Kubicy. Polski kierowca zespołu Lotus-Renault uległ tragicznemu wypadkowi podczas rajdu Ronde di Andora, doznał wielomiejscowych złamań prawej ręki i nogi oraz uszkodzenia kości dłoni. - Robert to silny człowiek, da radę - mówił jego menedżer Daniele Morelli.
Pierwszy i jedyny polski kierowca w Formule 1 pojawił się na trasie rajdu dla zabawy. Start miał być formą relaksu, aktywnego spędzenia wolnego czasu, a zakończył dramatem, który wstrząsnął światem sportów motorowych. Rywale Kubicy nie mogli uwierzyć w to, co się stało. Za pośrednictwem różnych środków przez cały dzień wyrażali solidarność z nim i życzyli szybkiego powrotu do zdrowia oraz do rywalizacji. Lekarze o przewrócenie sprawności dłoni - a co za tym idzie - o sportową przyszłość Polaka walczyli przez kilka godzin. Wcześniej dobiegały sprzeczne informacje na temat stanu kierowcy, niektóre agencje sugerowały, że może być konieczna amputacja dłoni.
Dramat rozegrał się na pierwszym odcinku rajdu Ronde di Andora. Polak pojawił się na nim wraz z pilotem Jakubem Gerberem, wykorzystując przerwę w przedsezonowych testach zespołów Formuły 1, które w minionym tygodniu rozpoczęły się w Walencji. Start miał być miłym przerywnikiem, formą aktywnego spędzenia wolnego czasu i realizacji wielkiej pasji polskiego kierowcy. Po czterech kilometrach pierwszego odcinka specjalnego doszło do dramatu. Około godz. 8.30 prowadzona przez Roberta skoda fabia oderwała się od nawierzchni na zakręcie, obróciła, a następnie z ogromnym impetem uderzyła lewym bokiem o barierę, przebiła ją i wpadła na mur kościoła. Według pierwszych doniesień, przyczyną wypadku mógł być mokry asfalt oraz wybrzuszenie jezdni, które powstało na skutek napierania korzeni drzewa. Pilot Kubicy, Gerber, wyszedł ze zdarzenia bez szwanku, ale krakowianin ugrzązł w środku auta, a by go wyciągnąć, służby ratownicze musiały rozciąć karoserię. Jak później opowiadał Gerber, tuż po zdarzeniu jego partner trzymał się za rękę, a za chwilę stracił przytomność. Ranny kierowca został przetransportowany śmigłowcem do szpitala Santa Corona w Pietra Ligure. Pierwsze diagnozy były sprzeczne, brzmiały dramatycznie i nie pozostawiały wątpliwości: Kubica doznał bardzo poważnych obrażeń, wielu zlamań, a część źródeł sugerowało nawet konieczność amputacji ręki! Niektóre włoskie agencje podawały, że stan kierowcy jest ciężki, doszło do krwotoku wewnętrznego. Emocje na moment uspokoili lekarze, którzy poinformowali, że życiu Polaka nic nie zagraża. Nie chcieli jednak skomentować doniesień o konieczności amputacji dłoni, co wzmagało niepokój. Około godz. 14.00 rozpoczęła się operacja, którą przeprowadził profesor Igor Rossello z regionalnego centrum chirurgii. Niedługo później zespół Lotus-Renault wydał oficjalny komunikat, w którym poinformował, że Kubica doznał wielomiejscowych złamań prawej ręki i nogi oraz uszkodzenia kości dłoni. Lekarze przez kilka godzin walczyli o przewrócenie funkcjonowania dłoni. - Robert ma silny organizm, da radę - mówił jego menedżer, Daniele Morelii.
Tragiczny wypadek wywołał ogromne poruszenie w świecie Formuły 1. Rywale Kubicy byli wstrząśnięci, prawie wszyscy wyrazili wsparcie i życzyli szybkiego powrotu do zdrowia. - Robert to nie tylko wielki kierowca, ale i wspaniały człowiek - powiedział Fernando Alonso z Ferrari, prywatnie przyjaciel Polaka. Podobnie wyrażali się inni. Operacja, walka lekarzy o dłoń zepchnęła nieco w cień spekulacje na temat sportowej przyszłości Kubicy, ale i te się pojawiły. - Szansa, że w tym sezonie Robert odegra jakąś rolę w Formule 1, jest znikoma - przyznał szef Lotus-Renault Eric Boullier. Dodał, że na dyskusje na temat ewentualnych zastępstw jest jeszcze za wcześnie. Tych oczywiście nie zabrakło. Wśród potencjalnych zastępców wymieniano m.in. Brazylijczyka Bruno Sennę, rezerwowego kierowcę w teamie Kubicy, oraz jego byłego kolegę z BMW-Sauber - Niemca Nico Heidfelda.
Rajdy od zawsze stanowiły wielką pasję krakowianina, a jego zespół o tym wiedział i się im nie sprzeciwiał. Inne teamy, pomne zagrożeń i ryzyka, zakazywały swym kierowcom podobnych praktyk. Polak zresztą nie ukrywał, że po zakończeniu przygody z F1 przesiądzie się do rajdowego fotela, a że ma w tej materii talent i możliwości niejednokrotnie udowadniał. W ubiegłym roku odniósł w swym renault clio kilka spektakularnych sukcesów, szczególnie podczas rajdu Lazurowego Wybrzeża, zaliczanego do klasyfikacji mistrzostw Europy, w którym zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Wygrał po drodze trzy odcinki specjalne. Teraz, niestety, ta pasja doprowadziła do dramatu...
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-02-07
Autor: jc