Walczyli do końca, ale...
Treść
Polscy piłkarze ręczni po kolejnym horrorze pokonali Niemców 33:32, ale nie awansowali do półfinału rozgrywanych w Serbii mistrzostw Europy. Zabrakło im jednego punktu, czyli remisu w poniedziałkowym spotkaniu z Macedonią, przegranym niemal na własne życzenie. O medale z grupy 1. zagrają Serbia i Dania.
Przed wczorajszym bojem z Niemcami Biało-Czerwoni mieli jeszcze teoretycznie szanse na półfinał turnieju, a co za tym idzie - na medal. Musieli tylko wykonać swoje zadanie, czyli zwyciężyć, a potem liczyć na korzystne dla siebie rozstrzygnięcia w spotkaniach Danii ze Szwecją (Dania nie mogła wygrać) oraz Serbii z Macedonią (tu z kolei nie mogła triumfować Macedonia). W korzystniejszej i zarazem prostszej sytuacji byli Niemcy. Zwyciężając, zapewniali sobie awans niezależnie od rezultatów innych potyczek. Stawka dla obu drużyn była zatem gigantyczna. Nasi zachodni sąsiedzi uchodzili za faworytów, zresztą media w ich kraju jeszcze przed rozpoczęciem meczu zapowiadały pewne zwycięstwo. Polacy rozpoczęli dobrze. Po raz pierwszy na mistrzostwach w Serbii, nie licząc pojedynku ze słabą Słowacją, od początkowych minut grali z maksymalną koncentracją i zaangażowaniem. Nie tracili piłek, popełniali nieliczne proste, niewymuszone błędy. W 6. minucie prowadzili 4:2, wykorzystując kilka znakomitych interwencji młodego Piotra Wyszomirskiego. Pewien niepokój odczuli po kwadransie, gdy przy wyniku remisowym kontuzji doznał Bartosz Jurecki. Zastąpił go najwyższy w naszej ekipie kolejny młodzian Kamil Syprzak i zanim Niemcy odkryli, jak najlepiej go pilnować, zdobył trzy bramki z rzędu. Pojedynek był niezwykle ciekawy i zacięty, a do 21. minuty nie sposób się było przyczepić do gry Polaków. W tym jednak momencie, przy stanie 14:10 i przy przewadze jednego zawodnika, coś się w świetnie funkcjonującej maszynerii zacięło. Grający w osłabieniu rywale strzelili dwa gole, niedługo potem na tablicy wyników pojawił się remis. Na szczęście Biało-Czerwoni się nie poddali. W dramatycznej końcówce, tuż przed przerwą, grając bez jednego zawodnika, zdobyli bramkę (Karol Bielecki), która dała minimalne prowadzenie.
Początek drugiej połowy był świetny. Grający z rozmachem, efektownie Polacy uzyskali wyraźną przewagę (26:22 w 42. minucie), by nagle stanąć. Od 47. minuty Biało-Czerwoni nie zdobyli ani jednego gola, a rywale sześć. Niemcy objęli prowadzenie 31:29, lecz finisz należał do naszych. Wyrównali, a na 2,5 minuty przed końcem czerwoną kartkę za brutalny faul na Krzysztofie Lijewskim ujrzał Dominik Klein. Polacy to wykorzystali, po golach Adama Wiśniewskiego i Michała Jureckiego zwyciężyli. - Było to trudne spotkanie, niesamowicie emocjonujące. Bardzo dobrze zagrały nasze skrzydła, funkcjonował, jak należy, atak, także pozycyjny, bodaj pierwszy raz, nie licząc spotkania ze Słowacją, na tych mistrzostwach - przyznał Wenta, który podobnie jak jego podopieczni po wszystkim czekał z nadzieją (i obawą) na wyniki pozostałych meczów.
Te niestety nie pozostawiły złudzeń. W potyczce, której Dania nie mogła wygrać, błyskawicznie okazało się, że Szwecja jej specjalnie nie przeszkodzi. Już do przerwy wynik brzmiał 18:11, a jedyną niewiadomą stały się rozmiary zwycięstwa Duńczyków. Skończyło się na wyniku 31:24, pieczętującym awans. Polakom pozostał żal zmarnowanej szansy.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Czwartek, 26 stycznia 2012, Nr 21 (4256)
Autor: au