Walczą o pieniądze, o emerytach zapomnieli
Treść
Wydawałoby się, że na konferencji dotyczącej wypłat emerytur - organizowanej za publiczne pieniądze - głos wszystkich zainteresowanych stron: ubezpieczonych, ZUS i przedstawicieli prywatnych firm ubezpieczeniowych, powinien być obecny. Niestety nie. W gronie prelegentów zaproszonych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) zabrakło rzeczników tych, dla których cały system został stworzony, czyli przyszłych emerytów. Batalię o podział tych środków krok po kroku wygrywa strona silniejsza, tj. instytucje finansowe. "System emerytalno-rentowy w Polsce - dokończenie reformy" - to temat konferencji naukowej, którą 28 maja w Sejmie organizują wspólnie MPiPS oraz Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). To, co zostanie tam powiedziane, będzie miało wielki wpływ na kształt ustawy o emeryturach kapitałowych z zakładów ubezpieczeń emerytalnych, nad którą pracuje rząd. Niestety, zabraknie na niej najważniejszego, a mianowicie głosu 13 milionów przyszłych emerytów II filara. Nie zostali zaproszeni do przeprowadzenia wykładu przedstawiciele Stowarzyszenia Rynku Kapitałowego UNFE - jedynego gremium ekspertów reprezentującego interes szerokich rzesz członków otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Pominięto ich dlatego, że odrzucają - jako niekorzystną dla ubezpieczonych - koncepcję wypłaty emerytury w formie tzw. świadczenia niezdefiniowanego, które resort pracy, ZUS i prywatne zakłady emerytalne chcą traktować jako przyjęte i niepodlegające dyskusji. Jednocześnie podczas konferencji aż trzech mówców będzie lansowało rozwiązania korzystne tylko z punktu widzenia instytucji finansowych. - Z debaty nad reformą wyłączono osoby, które coś rozumieją i wiedzą, jak zabezpieczyć interes emerytów - skomentował tę sytuację ekspert w dziedzinie systemów emerytalnych. Klamka jeszcze nie zapadła Czy jednak rzeczywiście dotychczasowe propozycje resortu pracy należy traktować jako ostatecznie uzgodnione? Niekoniecznie. Traf chciał, że kilka dni temu zakwestionowała je jedna ze stron, i to właśnie ta, dla której były wyjątkowo korzystne, czyli prywatne towarzystwa emerytalne. W ubiegłym tygodniu Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych przedstawiła stanowisko, w którym podważyła uprzywilejowaną - jej zdaniem - rolę ZUS w tym systemie (ZUS będzie mógł utworzyć towarzystwo emerytalne w celu obsługi emerytur z II filara). Prywatne towarzystwa obawiają się konkurencji ze strony ZUS, któremu ustawa stawia mniejsze wymagania formalne niż pozostałym (np. nie musi uzyskać zgody Komisji Nadzoru Finansowego na działalność). Najbardziej jednak boli konkurencję to, że ZUS nie jest spółką prawa handlowego, więc jego działalność nie będzie nastawiona na zysk i wypłatę dywidendy dla akcjonariuszy. To powoduje, że może pobierać mniejsze prowizje za obsługę emerytur, czyli wygrać batalię o emerytów. - Atak pod adresem ZUS to kolejny krok ze strony zakładów emerytalnych, aby zapanować nad rynkiem i podzielić go między siebie. Wcześniej zagwarantowały sobie, że będą wypłacać świadczenia niezdefiniowane, czyli przerzuciły całe ryzyko ubezpieczeniowe na klienta - stwierdza dr Cezary Mech, specjalista w dziedzinie nadzoru nad systemem ubezpieczeń kapitałowych. Wprawdzie nie uważa on, aby instytucja I filara ubezpieczeniowego, jaką jest ZUS, była właściwie przygotowana do obsługi emerytur kapitałowych, ale z drugiej strony - jeśli zadekretowano emerytury w postaci świadczenia niezdefiniowanego, ZUS staje się niezbędnym elementem systemu, bo tylko on może zapewnić w tych warunkach konkurencję pomiędzy zakładami emerytalnymi. Chodzi mianowicie o to, aby zakłady emerytalne nie pobierały od emerytów nadmiernych prowizji i nie wyprowadzały pieniędzy z systemu kosztem zaniżania wypłacanych świadczeń. Takie zachowanie może na nich wymusić jedynie konkurencja. Chodzi o "kasę" - Zaniżanie emerytur nie wchodziłoby w grę, gdyby przyjęto koncepcję emerytury określonej z góry kwotowo (waloryzowanej co roku według wskaźnika inflacji), ponieważ wtedy towarzystwa musiałyby konkurować między sobą wysokością emerytury, a nie agresywnością reklamy - wyjaśnia Mech. Skoro jednak docelowa wielkość emerytury ma być nieokreślona (świadczenie niezdefiniowane), to - zdaniem eksperta - zakłady emerytalne będą podejmować próby wyeliminowania ZUS z systemu lub takiego ograniczenia, aby nie stanowił dla nich zagrożenia konkurencyjnego. Oczywiście w tym sporze chodzi o "kasę", czyli o to, ile pieniędzy trafi do emeryta, a ile do zakładów emerytalnych i ich akcjonariuszy. - Cała dyskusja na temat wypłaty emerytur z II filara jest postawiona na głowie - uważa ekspert rynku ubezpieczeniowego, który z uwagi na swoją pracę nie chce ujawnić nazwiska. - ZUS pełni w tym modelu rolę protezy. To próba zadekretowania konkurencji metodami etatystycznymi - ocenia. Podziela on opinię, że należałoby wrócić do propozycji kontraktowania emerytury w określonej kwocie. - Gdy w budynku pęka ściana, to trzeba naprawić fundamenty, a nie zamalowywać rysę - tak obrazowo przedstawia sytuację. Jeśli rząd zgodzi się na zastąpienie emerytur nieokreślonych na określone co do wysokości, zakłady emerytalne będą konkurować między sobą wysokością emerytury, a więc proteza konkurencji w postaci ZUS stanie się zbędna. Emerytury byłyby wówczas wyższe, ponieważ przy ich wyliczaniu zakłady musiałyby z góry uwzględnić prognozowane przyszłe zyski, jakie osiągną, obracając kapitałem emerytalnym. Emeryt nie musiałby więc czekać latami na pomnożenie swoich pieniędzy, lecz od razu dostawałby emeryturę najwyższą z możliwych, a jej siła nabywcza podtrzymywana byłaby dzięki corocznej waloryzacji. Rolę "państwowego bezpiecznika" systemu zamiast ZUS mógłby wtedy pełnić np. zakład emerytalny PZU. Ubezpieczeni bez prawa głosu Przyszli emeryci nie zdają sobie sprawy, że ponad ich głowami toczy się zażarta walka o podział funduszy zgromadzonych w OFE. Prywatne instytucje finansowe, które będą wypłacały emerytury z II filara, chcą rozwiązań korzystnych dla siebie. Ich interes będą reprezentować na konferencji w Sejmie dwaj profesorowie: Bogusław Hadyniak oraz Tadeusz Szumlicz z SGH. Najpełniejszy wyraz swoim poglądom dali w projekcie ustawy o emeryturach z II filara opracowanym na zlecenie resortu pracy. To właśnie oni odpowiadają za przerzucenie ryzyka przedsięwzięcia pod nazwą "emerytura" z zakładów emerytalnych, które z organizacji wypłat czerpią zyski, na starszych, schorowanych ludzi, dla których skończył się okres pracy zawodowej. Projekt sankcjonuje niskie emerytury z mglistą obietnicą przyszłego wzrostu. Taką formułę zaakceptowali urzędnicy, prawdopodobnie z racji niedostatku fachowej wiedzy i wyobraźni. Oprócz wspomnianych profesorów środowiska biznesowe będzie reprezentował również trzeci z prelegentów - Krzysztof Lutostański, szef PTE Bankowy. Rolę ZUS podkreśli ekspert w tej dziedzinie - prof. Józefina Hrynkiewicz, rektor Wyższej Szkoły Administracji Publicznej. Ubezpieczeni natomiast nie będą mieli w tym gronie własnego rzecznika. Wydaje się, że najlepiej do tej roli nadaje się Stowarzyszenie Rynku Kapitałowego UNFE. Dlaczego? Po pierwsze - grupuje najwyższej klasy profesjonalistów. Po drugie - jego eksperci zyskali w ubiegłych latach wiarygodność, sprawując nadzór nad rodzącym się rynkiem ubezpieczeń kapitałowych. Niestety, minister pracy Anna Kalata oraz dyrektor IPiSS Bożena Balcerzak-Paradowska nie zadbały, by to środowisko zaprosić. Do udziału w późniejszej dyskusji panelowej zaproszona została tylko jedna osoba - dr Cezary Mech, choć wiadomo, że w interesie ubezpieczonych powinni tam być również inni eksperci. Małgorzata Goss "Nasz Dziennik" 2007-05-23
Autor: wa