Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W Polsce jak na Białorusi

Treść

Prokuratura Krajowa w dalszym ciągu bada sposób postępowania wrocławskiej prokuratury w śledztwie dotyczącym aresztowanych w czerwcu ub.r. prezesów poznańskiej firmy "Bestcom". Tymczasem zdecydowane zastrzeżenia nie tylko kontrolerów, ale też członków sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz rzecznika praw obywatelskich budzi fakt pozbawienia aresztowanych przez wrocławską prokuraturę prawa do widzenia z narzeczonymi, wskazanymi jako osoby najbliższe. Zdaniem specjalistów, takie działania to prywata prokuratora i karygodne łamanie praw człowieka.Posłowie z Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, niezależnie od swojej przynależności partyjnej, jednoznacznie domagają się zdecydowanej reakcji Prokuratury Krajowej na liczne nieprawidłowości w całym postępowaniu. - W demokratycznym państwie prawa takie postępowanie wrocławskiej prokuratury w stosunku do zatrzymanych prezesów firmy "Bestcom" i kobiet będących ich narzeczonymi, wskazanymi przez nich jako osoby najbliższe i pozostające w trwałym związku, jest niedopuszczalne - uważa poseł Robert Strąk (LPR), prawnik i członek komisji sprawiedliwości. Poseł Robert Strąk przypomina, że z zagwarantowanych przepisami prawa widzeń z rodziną oraz osobami wskazanymi przez zatrzymanych jako najbliższe korzystają bez przeszkód zatrzymani i czasowo aresztowani za poważne przestępstwa kryminalne, w tym gwałty, morderstwa i rozboje. Z bardzo szybkiego kontaktu z rodziną mógł korzystać m.in. były poseł Samoobrony detektyw Krzysztof Rutkowski, podejrzewany o związki z mafią paliwową, ograniczanie zaś prawa do takich spotkań z narzeczonymi prezesów "Bestcomu" Jacka Karabana i Roberta Nowaka zakrawa na prywatną zemstę prowadzącego postępowanie wrocławskiego prokuratora Roberta Mielczarka. W listopadzie ubiegłego roku na łamach "Naszego Dziennika" ujawniliśmy sprawę kontrowersyjnego aresztowania prezesów i zarazem właścicieli wiodącego polskiego przedsiębiorstwa w branży komputerowej "Bestcom" - Jacka Karabana i Roberta Nowaka. I choć do dziś wrocławska prokuratura nie jest w stanie przedstawić im aktu oskarżenia - od ośmiu już miesięcy przetrzymywani są w areszcie, pozbawieni kontaktu z bliskimi im kobietami. "Prawdą jest, że narzeczone i dziewczyny osadzonych takich zezwoleń nie uzyskały, natomiast prawa tego nie odmawiano osobom najbliższym" - przekonuje w piśmie przesłanym do naszej redakcji prokurator Leszek Karpina, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Kuriozalne tłumaczenie Jednak zapewnienia rzecznika wrocławskiej prokuratury nie do końca są zgodne z prawdą. Do chwili interwencji "Naszego Dziennika" i ujawnienia kulis całej sprawy matki obu zatrzymanych otrzymały zaledwie jedno widzenie z synami. Sytuacja nieco się zmieniła dopiero po naszych pierwszych publikacjach i interpelacji senatora Piotra Andrzejewskiego (PiS). Nieprawdą jest również zapewnienie prokuratora Karpiny, jakoby prawa do widzeń nie odmawiano "osobom najbliższym". To właśnie bowiem obie narzeczone przetrzymywanych w areszcie od 8 miesięcy właścicieli "Bestcomu" zostały wskazane przez nich jako osoby najbliższe. W kontekście całości postępowań prowadzącego to postępowanie prokuratora Roberta Mielczarka, który nie potrafi do chwili obecnej przedstawić zatrzymanym aktu oskarżenia, można traktować takie działania jako szykany psychiczne mające na celu zmuszenie aresztowanych do złożenia samoobciążających zeznań. Tym bardziej że, jak informowaliśmy już wcześniej, podczas jednego z przesłuchań jeden z zatrzymanych usłyszał nieoficjalną propozycję: "Przyznaj się, to zobaczysz żonę". - Artykuł 47 Konstytucji mówi wyraźnie o ochronie rodziny, w wypadku odmowy takich widzeń ten zapis został złamany. Rzecznik praw obywatelskich złożył w tej sprawie i podobnych, z jakimi mamy do czynienia, stosowną skargę do Trybunału Konstytucyjnego - powiedział nam Marek Łukaszuk, dyrektor Zespołu Prawa Karnego w Biurze RPO. Jednak wrocławska prokuratura okręgowa uparcie odmawia praw do widzenia z zatrzymanymi. Mimo wielokrotnie składanych próśb o widzenie wrocławski prokurator Robert Mielczarek nie zadał sobie trudu przygotowania pisemnej odpowiedzi z uzasadnieniem odmowy wydania takiej zgody, ograniczano się do telefonicznych lakonicznych informacji, zaś - jak ustaliliśmy - osobiste rozmowy z prokuratorem w tej sprawie kończyły się z jego strony ironicznymi, pogardliwymi komentarzami. - Przepisy procedury karnej nie określają sposobu, w jaki ubiegający się o widzenie winien otrzymać decyzję prokuratora w tym zakresie. Zatem informacje udzielane telefonicznie przez prokuratora o sposobie załatwienia prośby o widzenie, z uwagi na liczbę osób osadzonych w tej sprawie, nie sposób ocenić jako sprzeczne z prawem - tłumaczył prokurator Leszek Karpina. Jednak działania prowadzącego śledztwo prokuratora Roberta Mielczarka również w tym zakresie budzą olbrzymie zaniepokojenie kontrolerów z Prokuratury Krajowej badających prawidłowość postępowania. Jak przyznaje jeden z pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości w nieoficjalnej rozmowie, można wręcz mówić o "obsesyjnej niechęci do bliskich zatrzymanym". Zaniepokojeni i oburzeni pracą wrocławskiej prokuratury i ujawnionymi już kulisami całego śledztwa są - niezależnie od swojej przynależności partyjnej - posłowie zasiadający w sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Posłowie żądają interwencji - To niesłychane. Przecież zawsze istnieje możliwość zorganizowania takich widzeń, nawet jeżeli zachodzi groźba mataczenia. W takich wypadkach odbywają się widzenia w towarzystwie funkcjonariusza policji czy przedstawiciela prokuratury. Zresztą o jakiej groźbie mataczenia można mówić po 8 miesiącach od aresztowania zatrzymanych? Mam wrażenie, że w tym przypadku prokuratura pracuje na statystyki, świadomie niszcząc człowieka. To przypomina sytuacje, o których mówi się w kontekście Białorusi czy innych państw totalitarnych - uważa poseł Julia Pitera (PO), zastępca przewodniczącego Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Parlamentarzystka zamierza osobiście zainteresować się całą sprawą i dochodzeniem kontrolnym prowadzonym przez Prokuraturę Krajową. Jak zaznacza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", ma nadzieję, że wyniki będą znane najdalej w przyszłym tygodniu, gdyż dalsza zwłoka w tak bulwersującej sprawie może budzić uzasadniony niepokój. Podobnego zdania są również inni członkowie sejmowej komisji, którzy już wcześniej, na przełomie listopada i grudnia, skierowali w tej sprawie interpelację do ministra sprawiedliwości. Jak podkreślają, w państwie prawa nie może dochodzić do sytuacji, w której osoby publicznie znane, jak Jakubowska czy Szeliga [opuścili oni areszt po bardzo krótkim okresie - przyp. WW], są obdarzone przez wymiar sprawiedliwości większymi przywilejami niż zwykli, często anonimowi obywatele Rzeczypospolitej. Posłowie domagają się więc zdecydowanych działań organów kontrolnych. - Sytuacja jest co najmniej dziwna. Zastanawia i bulwersuje fakt, że osoby najbliższe zostały pozbawione prawa do widzeń z zatrzymanymi. Bezwzględnie uważam, że działania wrocławskiej prokuratury powinny być poddane szczegółowej kontroli i mam nadzieję, że Prokuratura Krajowa wyciągnie stosowne wnioski z występujących w tym postępowaniu ewentualnych uchybień - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), wiceprzewodniczący komisji. Wojciech Wybranowski

Autor: wa