Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W PiS o lojalności i honorze

Treść

Możliwość rezygnacji z mandatu zasugerował wczoraj premier i szef PiS Jarosław Kaczyński trzem posłom tego ugrupowania - Ludwikowi Dornowi, Pawłowi Zalewskiemu i Kazimierzowi M. Ujazdowskiemu - którzy wyrazili niezadowolenie ze sposobu jego kierowania partią. Zapowiedział także wyciągnięcie konsekwencji z powodu upublicznienia ich rezygnacji z funkcji wiceprezesów. Premier uważa, iż byli wiceprezesi nie chcą reformy partii, lecz mają inne intencje. Inni politycy PiS twierdzą, że działania trzech posłów to przejaw nielojalności godzącej w jedność partii. Ludwik Dorn w reakcji na ostre słowa premiera, który chce spacyfikować nastroje niezadowolenia po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych, zapewnił o swojej lojalności. Jarosław Kaczyński przypomniał we wczorajszych "Sygnałach dnia", iż kandydaci do parlamentu z ramienia PiS podpisali zobowiązanie o rezygnacji z mandatu w przypadku "radykalnego niezgadzania się z linią partii". - To jest zobowiązanie honorowe - podkreślił premier. Prezes PiS powiedział, że zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec tych polityków, ponieważ byli oni proszeni o nieupublicznianie swoich decyzji i niepublikowanie listu z uwagi na to, że jest to sprawa wewnątrzpartyjna. W tej sprawie ma obradować komitet polityczny PiS. Według premiera, przegrane przez PiS wybory są podstawą do "jakiegoś ataku, ale to jest atak mimo wszystko partykularny i mogłoby go nie być". Dodał, że można by tę "frustrację" wyrazić w innej formie, a rezygnacja trzech wiceprezesów nie stanowi zagrożenia dla jedności partii. Zapowiedział jednocześnie, że po otrzymaniu na grudniowym kongresie wotum zaufania, na co liczy, nie widzi dla byłych wiceprezesów miejsca w ścisłym kierownictwie partii, lecz ewentualnie w "szerszym". - Jest zupełnie oczywiste, że skoro oni nie mają do mnie zaufania, to i ja do nich nie mam - stwierdził Jarosław Kaczyński. Wiceprezes PiS Adam Lipiński uznał, że postępowanie kolegów "uderza w spoistość" PiS. - Tego typu odejścia z funkcji mają swoją dynamikę i mogą powodować, że nastąpią kolejne kroki - ocenił. Przejawem nielojalności wobec szefa partii nazwała kroki byłych wiceprezesów posłanka Jolanta Szczypińska. Prezydencki minister Michał Kamiński uważa, że nie można mówić o rozłamie w partii. - Mówimy o klubie, który ma 166 posłów. Jeżeli istnieje supozycja, że z tego klubu odejdzie trzech posłów, to nie jest rozłam. Nie sądzę, żeby ktokolwiek pociągnął za sobą więcej - uważa Kamiński. Zapewniają o lojalności W reakcji na słowa premiera Ludwik Dorn powiedział na konferencji prasowej, że każdemu może się zdarzyć gorszy dzień i należy przejść nad tym do porządku dziennego. - Nie sądzę, byśmy w jakikolwiek sposób wykroczyli przeciwko obowiązkom przewidzianym w statucie. Jeżeli ktoś jest innego zdania, zawsze można wdrożyć postępowanie dyscyplinarne - uważa były marszałek Sejmu. Jak mówi, nie widzi żadnych przyczyn, dla których z powodu rezygnacji z funkcji wiceprezesa ma także zrezygnować z mandatu posła. Dodaje, że oczekuje od szefa partii wycofania się z tego rodzaju oczekiwań. Dorn odrzuca również zarzut o nielojalności, wyrażając ubolewanie, że jest on stawiany publicznie. - Chcemy zmian w partii, na temat charakteru, ich głębokości będziemy dyskutować - zapewnił były marszałek, uspokajając, że "nic zagrażającego klubowi i partii się nie dzieje". Dorn podkreślił, że uważa premiera za osobę najwłaściwszą do sprawowania funkcji szefa PiS i to przez najbliższe 10-12 lat. Ale jeżeli w partii nie przeprowadzi się reform, to tylko będzie ona słabła. - Pogodzę się ze wszystkimi błędami w tej partii, byleby ona trwała - przyznał. Podsumowując, zapewnił, że cokolwiek się stanie, cała trójka posłów będzie lojalnymi członkami partii i klubu. - Mam nadzieję, że nie będą padały takie słowa o nielojalności i braku honorowości. Niech takie zarzuty staną przed sądem dyscyplinarnym, a nie na konferencjach prasowych czy w programach publicystycznych - dodał. Nie szantażować budżetem O ponowne przesłanie projektu budżetu do parlamentu zaapelował wczoraj do rządu Zbigniew Chlebowski, przewodniczący klubu PO. Podkreślił, że taki krok umożliwi szybkie zakończenie prac nad budżetem, które mogłyby się rozpocząć w komisji sejmowej już w przyszłym tygodniu. Chlebowski powiedział, że nie chce, aby tak ważny dokument stał się przedmiotem jakiegoś szantażu politycznego. Zapisy Konstytucji umożliwiają bowiem rozwiązanie Sejmu przez prezydenta w przypadku nieuchwalenia przez niego ustawy budżetowej w przewidzianym terminie. Na temat upływu tych terminów spierają się konstytucjonaliści. - Ten apel traktujemy bardzo poważnie. Budżet nie jest dokumentem politycznym, jest elementarną sprawą dla funkcjonowania państwa - uważa szef klubu PO. Prezydencki minister Michał Kamiński zapewnił wczoraj, że prezydent nie zamierza skorzystać z prawa do rozwiązania Sejmu, ponieważ nie uważa za dobrą rzecz organizowanie wyborów co kilka miesięcy. Chlebowski poinformował, iż powstająca koalicja uzgodniła liczbę komisji sejmowych, których ma być 25, czyli o dwie mniej niż w poprzedniej kadencji. PO przypadnie 10 lub 11 z nich, dla PiS jest przewidzianych 7 oraz 3 dla LiD i 2 dla PSL. Ponawiają wnioski Szef SLD Wojciech Olejniczak poinformował, że jego ugrupowanie ponowi wnioski do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie konstytucyjności 11 aktów prawnych. Są to m.in. rozporządzenie dotyczące wliczania oceny z religii do średniej oraz ustawy o: CBA, wywiadzie i kontrwywiadzie wojskowym, powołaniu komisji weryfikacyjnej WSI, a także o finansowaniu wydziałów teologicznych z budżetu państwa. Zenon Baranowski "Nasz dziennik" 2007-11-08

Autor: wa