W obronie świętości Eucharystii
Treść
Ostatnie zebranie Episkopatu USA budziło szczególne zainteresowanie. Wszystko dlatego, że amerykańscy księża biskupi mieli obradować nad dokumentem o tzw. „Spójności Eucharystycznej”, w którym miano określić, czy proaborcyjni politycy deklarujący się jako katolicy, na czele z prezydentem Joe Bidenem, mogą przyjmować Komunię Świętą.
Debata nad tym problemem trwała już od dłuższego czasu, a wśród księży biskupów USA rysował się na tym tle spory podział. Dyskusja rozgorzała jeszcze bardziej po spotkaniu papieża Franciszka z prezydentem Bidenem. Podczas niego Ojciec Święty miał rzekomo powiedzieć do polityka, że ten jest dobrym katolikiem i że powinien przyjmować Komunię Świętą. Takie słowa padły według relacji prezydenta USA. Znając jednak stosunek Papieża do aborcji, którą nazywa „wynajęciem płatnego zabójcy” trudno w to uwierzyć. Z drugiej strony jednak biuro prasowe Watykanu uchyliło się od jasnego zdementowania tych słów, co może niepokoić.
Ostatecznie w przyjętym ubiegłego tygodnia dokumencie pasterze Kościoła w Stanach Zjednoczonych nie rozstrzygnęli tej kwestii, pozostawiając decyzję poszczególnym ordynariuszom. Można tam przeczytać tylko, że katolicy sprawujący władzę publiczną ponoszą szczególną odpowiedzialność za przestrzeganie zasad wiary. Tego niestety niewątpliwie brakuje w przypadku urzędującego prezydenta USA, a wielu wiernych jest zgorszonych, kiedy widzi go przestępującego jak gdyby nigdy nic do Komunii Świętej.
Kanon 915 Kodeksu Prawa Kanonicznego stanowi, że „do Komunii świętej nie należy dopuszczać ekskomunikowanych lub podlegających interdyktowi, po wymierzeniu lub deklaracji kary, jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim”. Nie ma chyba żadnych wątpliwości, że politycy proaborcyjni zaliczają się właśnie do tej ostatniej grupy. Także ks. kard. Joseph Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary potwierdził w Liście do księży biskupów, nota bene właśnie amerykańskich, że polityk publicznie opowiadający się za aborcją nie powinien przystępować do Komunii Świętej.
Joe Biden to nie jedyny przypadek, kiedy wysoki rangą polityk przyjmuje Komunię Świętą mimo głoszenia poglądów sprzecznych z nauczaniem Kościoła. Jakiś czas temu Ciało Pańskie otrzymała burmistrz Chicago, która nie dość, że jest protestantką, popiera „prawo” do aborcji, to żeby był komplet, jest zdeklarowaną lesbijką żyjącą w „małżeństwie” z inną kobietą. I żeby tego było mało, wszystko to działo się podczas Mszy Świętej sprawowanej przez ks. kard. Blase’a Cupicha, metropolity Chicago.
To, że niektórzy za oceanem nie widzą problemu z takim postępowaniem, jest jednak pochodną tego, jak wygląda tam ogólny stosunek do Eucharystii. Przede wszystkim zerwany został już wiele lat temu ścisły związek między spowiedzią sakramentalną i stanem łaski uświęcającej, a możliwością pełnego uczestnictwa we Mszy Świętej. Niemal nikt nie stosuje się do jasnej zasady, że będąc w stanie grzechu ciężkiego nie można przyjmować Komunii Świętej. Zarazem brakuje wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie – podziela ją zaledwie 30 proc. amerykańskich katolików.
Ks. abp Salvatore Cordileone, metropolita San Francisco w kontekście dyskusji o niedopuszczalności aborcji porównał ten proceder z systemową polityką segregacji rasowej, istniejącą w USA jeszcze w I połowie ubiegłego wieku. Przypomniał osobę ks. abp. Josepha Rummela, który walcząc z rasizmem, nie cofał się nawet przez ekskomuniką polityków wspierających dyskryminację ze względu na kolor skóry. Tłumaczył, że nie może dopuścić do publicznego promowania rasizmu przez tak wpływowych ludzi, bo prowadzi to innych ludzi do grzechu. Kto dzisiaj myśli w ten sposób? Dlaczego kara ekskomuniki dzisiaj niemal nie jest stosowana? To prawda, że jest to ostateczność, jednak przemawia przez nią nie surowość, ale miłość i troska o grzesznika, który pozbawiony możliwości uczestnictwa w życiu Kościoła, może zatęsknić za tym, kto jest ostatecznym Źródłem prawdy i na nowo odkryć Jego miłość.
Wojciech Grzywacz/radiomaryja.pl
Żródło: radiomaryja.pl,
Autor: mj
Tagi: Wojciech Grzywacz