W laudacjach zabrakło robotników
Treść
- Dziękuję tym dziesięciu milionom, ale dziękuję za co innego, za to, że słuchano mnie, że te dziesięć milionów dało się poprowadzić przez strajki i kiepskie kompromisy - mówił Lech Wałęsa podczas uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie z okazji 25. rocznicy przyznania mu Nagrody Nobla. Był to, niestety, jedyny akcent, kiedy sam były prezydent dostrzegł rolę milionowych rzesz szeregowych członków "Solidarności", dla których także przeznaczone było to wyróżnienie. Zabrakło tego w laudacjach wygłoszonych z tej okazji, a zamiast tego usłyszeliśmy pouczenia, że Polacy nie potrafią docenić bohaterów, i stwierdzenia o obrzucaniu błotem. - Możemy się cieszyć, że naszemu pokoleniu udała się rzecz nieprawdopodobna; nikt nie wierzył - ze mną włącznie - że w ogóle jest możliwe, by odesłać do historii ustrój tak krwiożerczy i okropny, jakim był komunizm - powiedział Lech Wałęsa na Zamku Królewskim podczas uroczystości związanych z 25. rocznicą przyznania mu Pokojowej Nagrody Nobla. Zaraz po tym odniósł się do stawianych mu zarzutów. - To, że zwyciężyliśmy, to zwyciężyliśmy kompromisem, a kompromis zawsze można podważać. I ci, którzy nie potrafią pozytywnie się umiejscowić, muszą podważać, muszą dopatrywać się spisków, muszą wymyślać takie rzeczy, żeby istnieć - stwierdził. Dodał, że przez "pierwsze dwa rozdziały" on prowadził i "niech nikt się nie przykleja do kierowania", ponieważ według niego nie można było "Solidarności" zostawić w takiej formie - "można było trochę lepiej, ale niewiele". Ostrzej potraktował swoich przeciwników w wypowiedzi do dziennikarzy. Zapewnił co prawda, że jest gotów pojednać się ze wszystkimi i "darować wszystkie winy". - Ale są ludzie, którzy nie będą istnieć, kiedy nie będą szukać zdrajców, złodziei, Żydów, cyklistów. Ich istnienie polega na negacji - podkreślił, dodając, że są oni niebezpieczni, bo są dobrze zorganizowani. Podczas uroczystości złożył podziękowanie 10 milionom członków "Solidarności", lecz były to podziękowania, jak sam przyznał, "za co innego" - za to, że dali się "poprowadzić". Dziennikarzom powiedział, że czuł, iż ta nagroda wzmocni słabnącą "Solidarność", ale akcentował już przede wszystkim własną rolę. - Czułem, że ja też się wzmocnię, stanę się nieśmiertelny - że gdyby Wałęsa się gdzieś zawieruszył, to świat będzie się pytał o niego - zaznaczył. Używając biblijnego porównania do Mojżesza prowadzącego Żydów po pustyni przez 40 lat, czekającego, aż wymrze pokolenie, które nie potrafiło żyć w nowej rzeczywistości, zastanawiał się, czy stare pokolenie Polaków potrafi zbudować jedność europejską, czy może to zrobić dopiero nowe. Podkreślając dokonania Wałęsy, osoby wygłaszające laudacje także wiele słów poświęciły krytyce jego oponentów. - Lech Wałęsa zuch, starczy na tych dwóch - to limeryk zadedykowany Wałęsie przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który wywołał aplauz na sali i łzy radości na twarzy jubilata. - Tutaj stoi Lech, starczy i na trzech - kontynuował zachęcony pozytywną reakcją marszałek. Komorowski wspominał chwile z udziałem Wałęsy, które szczególnie zapamiętał, m.in. przemówienie na bramie stoczni, wystąpienie w Kongresie USA, odbiór Nagrody Nobla, jednak - jak dodał - te wspomnienia muszą prowadzić do refleksji o polskim stosunku do wdzięczności. Według niego, jest to problem Polaków, którzy nie potrafią docenić tego, "co nam los dał w postaci ludzi i ich wielkości dokonań". Swoje wywody podpierał przy tym słowami Marszałka Piłsudskiego, mówiącego o chodzącym za nim cieniu karła, i słowami wieszcza piszącego o jaszczurze. - Po upływie czasu i tak się okaże, kto jest nikczemny, kto jest jaszczurem - podsumował Komorowski. - Żadne manipulacje historią nie zmienią żadnych pana dokonań - oceniła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, mówiąc, że ma miejsce zawłaszczanie cudzych dokonań i przeinaczanie faktów historycznych. Przypomniała, iż Wałęsa przy okazji Nobla mówił, że ta nagroda obmyła nas, gdy chcieli nas oblepić błotem. - Tym bardziej nie dajmy się oblepić błotem teraz, po 25 latach. - Wiemy, że historie tego kalibru krążą po Polsce w sprawach "Solidarności" i Okrągłego Stołu, trzeba powiedzieć jasno, że nie są one alternatywą historii - mówił w swojej laudacji o krytyce porozumień okrągłostołowych brytyjski historyk prof. Norman Davis. - Złośliwa mitologia rozszerza się lepiej i szybciej niż solidna historiografia, tak było z Marszałkiem Piłsudskim i tak jest z Wałęsą - dodał. Historyk podkreślił, że "Solidarność" była masowym ruchem, który stanowił parasol dla wielu nurtów prawicowych i lewicowych i dlatego bolesny rozpad takiego ruchy był nieunikniony. Jego zdaniem, ceną kompromisu było pojednanie z ludźmi dawnego systemu. Powiedział też, że "rola jednostki jest ważna, ale nie najważniejsza, te miliony dały Wałęsie autorytet i siłę, i oni są zbiorowym bohaterem". W uroczystości na Zamku Królewskim wzięło udział 350 osób - przedstawicieli kultury, nauki i polityki, ale zabrakło tam szerokiego grona robotników. Wprowadzono także limity dla dziennikarzy, których mogło wejść jedynie piętnastu. Zenon Baranowski "Nasz Dziennik" 2008-09-30
Autor: wa