Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W dążeniu do perfekcji

Treść

Rozmowa z Agatą Korc, pływaczką AZS AWF Wrocław Wybrała się Pani po olimpijskie minimum na daleką Florydę... - Tak, zgadza się... ...po raz drugi w roku do słynnej szkoły prowadzonej przez Mike'a Bottoma. Jak doszło do nawiązania współpracy z tym legendarnym szkoleniowcem? - Mike'a poznałam dużo wcześniej, przez Bartka Kizierowskiego. Spotkaliśmy się po raz kolejny na grudniowych mistrzostwach Europy w Debreczynie, gdzie przyznał, że od pewnego czasu obserwuje rozwój mojej kariery. Nagle, w trakcie rozmowy, powiedział niespodziewanie: "Agato, mam dla ciebie miejsce w swojej grupie. Nie trenuję z kobietami, ale chciałbym, abyś przyjechała za dwa tygodnie na Florydę i z nami popracowała". To był szok, zaskoczenie, ale wspaniałe. Jak wspomina Pani pierwszy okres pracy za oceanem? - Pojechałam przestraszona, pełna obaw. Wiedziałam, że w tej grupie będę najsłabszym ogniwem, że będę musiała przejść mnóstwo testów, by stanąć na wysokości zadania. Rozpoczynałam zajęcia z mistrzami olimpijskimi, świata, największymi sławami pływania. Lęk jednak szybko ustąpił, bo wszyscy przyjęli mnie bardzo ciepło. Teraz cieszę się, że mogłam wrócić. Szybko odnalazła się Pani w tym doborowym towarzystwie? - Pomogła mi fantastyczna atmosfera panująca w grupie. Tworzą ją najlepsi sprinterzy, rywalizujący ze sobą o medale najważniejszych imprez, a mimo to nigdy nie zaobserwowałam niezdrowych emocji, zawiści czy zazdrości. Przeciwnie. Sens pracy w zespole Bottoma polega bowiem na wzajemnej pomocy, oswajaniu się z rywalizacją na co dzień. Poza tym grupa jest zgrana, tworzą ją przyjaciele, którzy często ze sobą studiowali, lubią przebywać ze sobą, także poza basenem. Zyskała Pani od nich sporo cennych wskazówek? - I to ile! Mamy takie reguły, że musimy sobie pomagać. Osoba, która płynie z nami na Torz, oczekuje, że będziemy dawali jej rady, wskazywali błędy. Na początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić, bo często pływałam razem z Garym Hallem i Duje Draganją i oni oczekiwali ode mnie, żebym udzielała im wskazówek, pomagała po prostu lepiej pływać. A ja nie czułam się osobą odpowiednią do instruowania mistrza olimpijskiego. Z biegiem czasu zrozumiałam, na czym polega filozofia tej grupy, sens pracy, w której jeden udziela wskazówek drugiemu i na odwrót. Oczywiście niesamowicie zyskałam na wspólnych treningach. Podam jeden, ale wymowny przykład. W pewnym momencie zupełnie nie mogłam poradzić sobie ze swoim skokiem. Straciłam cierpliwość podczas treningu, nic mi nie wychodziło. Jeden z kolegów został ze mną po zajęciach, gdy wszyscy rozeszli się już do domów i przez prawie dwie godziny uparcie ćwiczył ten element i pokazywał, gdzie robię największe błędy. Wyszłam z basenu dopiero wówczas, gdy uznaliśmy, że wreszcie jest w porządku. Jaki jest na co dzień Bottom? - To typ człowieka bardzo mądrego, a jednocześnie obdarzonego wielkim poczuciem humoru. Doświadczamy tego na każdym treningu, co pozwala też zapomnieć o zmęczeniu, pokonać stres. Poza tym dba o atmosferę, zaprasza nas do domu na grilla, urządza wspólne wypady. Posiada ogromną wiedzę, ale wcale nie uważa się za wielkiego specjalistę od pływania. Jest skromny i być może też dlatego nie ma problemów z zawodnikami przejeżdżającymi do jego szkoły z całego świata. Na jaki element zwraca szczególną uwagę? - Dąży do opanowania idealnej techniki. Może troszeczkę odpuścić prace siłowe i wytrzymałościowe, ale dzień w dzień przypomina, że w sprincie technika jest kluczem do sukcesu. Podczas mistrzostw Europy i świata nagrywał moje starty i po każdym przez pół godziny wspólnie je analizowaliśmy. 50 metrów to bardzo krótki dystans. Niektórzy nazywają go loterią, z czym absolutnie się nie zgadzam. Sprint rozgrywa się dużo wcześniej, przed samym wyścigiem. Wygrywa osoba, która na treningach opanuje w stu procentach idealny skok, perfekcyjną technikę pływania. Wystarczy popatrzeć na Halla i Draganję. Fizycznie są całkiem inaczej zbudowani, mają inną siłę i wytrzymałość, a co za tym idzie, wydawać by się mogło, iż posiadają inne predyspozycje. Tymczasem obaj pływają na fantastycznym poziomie, walczą o medale igrzysk i mistrzostwa świata. Dlaczego? Bo mają tę technikę. Gdy na początku pobytu w Stanach weszłam do basenu, wszyscy trenerzy - bo z Mikiem współpracuje kilku szkoleniowców - aż złapali się za głowę. Szybko wyciągnęli mnie z wody i powiedzieli, iż przez dwa tygodnie nie będę robiła nic innego, tylko szlifowała technikę. I na każdym treningu się jej uczyłam, i uczyłam. Co oznacza perfekcyjna technika? - Automatyzm przy maksymalnym wysiłku. Wskakując do wody, nie ma czasu na myślenie, zastanawianie się nad tym, co się robi dobrze, co powinno lepiej. Sprint trwa tylko nieco ponad kilkanaście sekund, wszystkie ruchy powinny być nie tylko idealnie zgrane, ale i wykonywane swobodnie, intuicyjnie. Podobno Wasze treningi są filmowane przez podwodne kamery? - Tak, mamy do nich dostęp na każdych zajęciach. Kamera treningi nagrywa i natychmiast mamy możliwość oglądać je w zwolnionym tempie, klatka po klatce na ekranie telewizora. Mike podkreśla, iż najważniejsze rzeczy dzieją się pod wodą, a nie zawsze jest w stanie je wychwycić, szczególnie, gdy ktoś pływa na środkowym torze. O ile jest dziś Pani lepszą pływaczką niż przed wyjazdem na Florydę? - Na pewno moją mocną stroną stała się reakcja startowa. Na to zwrócił uwagę Mike. Podczas niedawnych mistrzostw Europy i świata, zarówno w półfinałach, jak i w finałach miałam ją najszybszą. Kolejnym atutem jest szybkość, na MŚ zdecydowanie wygrywałam pierwsze 25 metrów. Oczywiście nadal mam sporo słabych punktów, muszę solidnie popracować nad nawrotem, szybowaniem pod wodą po skoku i oczywiście techniką. Mike chce, bym pływała jak mistrzowie olimpijscy, a droga do ideału jest długa i ciężka. Do kiedy pozostanie Pani teraz w Stanach? - Dokładnie nie wiem, na pewno do połowy czerwca. Wówczas kadra będzie walczyła w zawodach w Rzymie, stanowiących ostatnią okazję zdobycia olimpijskiego minimum. Polski Związek Pływacki zaproponował, abym nie wracała na tę jedną imprezę, tylko znalazła w USA zawody podobnej rangi, na których będę mogła zapewnić sobie paszporty do Pekinu. Dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-05-17

Autor: wa