Utrwalacze nie chcą zejść z postumentu
Treść
Organizacjom patriotycznym, które już prawie dwa lata starają się zmienić wymowę największego w Białymstoku monumentu poświęconego utrwalaczom władzy ludowej, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie odpowiada, że poprzez stosowną uchwałę dokonać tego mogą jedynie władze miasta. Te jednak odmawiają "ucywilizowania" komunistycznego pomnika, argumentując, że sprzeciwia się temu Wojewódzki Komitet Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
W sprawie monumentu wzniesionego w Białymstoku przez władze komunistyczne u Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury i dziedzictwa narodowego, interweniował ostatnio również Krzysztof Jurgiel. Podlaski poseł PiS przedstawił niechlubną historię pomnika, starania organizacji niepodległościowych o zmianę jego charakteru i opór władz samorządowych miasta. Zdrojewski poinformował go, że zanim zajmie konkretne stanowisko w sprawie monumentu, musi skonsultować się z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Do instytucji tej już wcześniej zwrócił się Tadeusz Waśniewski, wiceprezes Zarządu Głównego Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego w Warszawie i prezes białostockiego oddziału tej organizacji. W odpowiedzi Adam Siwek, naczelnik wydziału krajowego ROPWiM, poprosił, by białostockie organizacje niepodległościowe przesłały mu pełną dokumentację związaną z pomnikiem utrwalaczy władzy ludowej. Pismo kończy jednak informacją, iż proponowane zmiany w wymowie komunistycznego pomnika "muszą zostać zaakceptowane przez samorząd lokalny, w formie stosownej uchwały". Samorząd nie zamierza jednak tego uczynić. I w ten sposób koło absurdu się zamyka.
Już prawie dwa lata organizacje kombatanckie - Związek Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego oraz Klub Więzionych, Internowanych, Represjonowanych w Białymstoku, przy wsparciu instytucji, takich jak m.in.: IPN, NSZZ "Solidarność" czy Kuria Metropolitalna, bezskutecznie zabiegają u zdominowanych przez Platformę władz Białegostoku o zmianę wymowy największego w tym mieście monumentu, który PZPR w latach 70. postawiła "poległym w walce o Polskę Ludową". "Tak zmieniony pomnik będzie pozostawał w zgodzie z wiarą, kulturą i tradycją narodu polskiego. Stanie się dowodem zerwania z dziedzictwem komunizmu i nada jednemu z najbardziej wyeksponowanych miejsc pamięci w naszym mieście powszechny dziś akceptowany sens" - napisali przedstawiciele organizacji kombatanckich we wniosku do Tadeusza Truskolaskiego, prezydenta miasta.
W opinii wiceprezydenta miasta Aleksandra Sosny, zmiany w wyglądzie monumentu zniszczyłyby jego "historyczną wartość" i przepędziły "ducha epoki", w której powstał. Wiceprezydent, który sprawuje również funkcję społecznego doradcy prezydenta RP ds. mniejszości prawosławnej w Polsce, swoją decyzję w tej sprawie podpiera m.in. opinią Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Członkowie tego gremium wspólnie ustalili, że "nie widzą potrzeby ingerencji w formę Pomnika Bohaterów Ziemi Białostockiej. Zdaniem członków Komitetu, wspomniany pomnik upamiętnia naszą historię" - czytamy w dziwnej opinii WKOPWiM. Zastanawiające jest, iż za dalszym upamiętnianiem rządów komunistów w Polsce, podczas gdy z ich zbrodniczych rąk zginęło tak wielu działaczy PSL, opowiada się szef podlaskich struktur tej partii Wojciech Dzierzgowski, który sprawuje również funkcję przewodniczącego Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Właśnie jego podpis widnieje pod opinią w sprawie pomnika. Widać kult pamiątek po ciemnych czasach komuny chce również przenieść do wyższych struktur władzy, gdyż obecnie startuje do Sejmu z 6. miejsca podlaskiej listy wyborczej PSL.
Zupełnie inaczej oceniają pomnik i jego wymowę kombatanci podziemia niepodległościowego. - Duch tamtej epoki kombatantom i opozycji antykomunistycznej kojarzy się z morderstwami wybitnych Polaków w majestacie prawa PRL, więzieniami, prześladowaniami i internowanymi - mówi mocno zaangażowany w walkę o "ucywilizowanie" pomnika Tadeusz Waśniewski, wiceprezes Zarządu Głównego Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego w Warszawie i prezes białostockiego oddziału tej organizacji kombatanckiej. Poparcie dla inicjatywy poświęcenia pomnika prawdziwym bohaterom Polski pisemnie potwierdzili również m.in.: Kuria Metropolitalna w Białymstoku, Zarząd Regionu NSZZ "Solidarność", białostocki oddział IPN, Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i Klub Radnych PiS w Radzie Miejskiej.
Po krwawej rozprawie z opozycją antykomunistyczną w roku 1970 władza ludowa stawiała sobie pomniki. Jednym z nich jest pomnik Bohaterów Ziemi Białostockiej z dedykacją na tablicy, która wskazywała, o jakich bohaterów chodziło jego twórcom i pomysłodawcom - "w hołdzie bohaterom ziemi białostockiej poległym w walce o Polskę Ludową". Monument został zbudowany na polecenie KW PZPR, który swoją siedzibę miał zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej (dziś mieści się tu Uniwersytet w Białymstoku). Aby zadrwić z uczuć religijnych Żydów, których od roku 1968 partia prześladowała, pomnik wzniesiono na miejscu dawnego cmentarza żydowskiego, który wcześniej zburzono. Wprawdzie tablicę z informacją o tych, którzy "zginęli za Polskę Ludową", zdjęto niedługo po roku 1989, to jednak monument nie zmienił swojej wymowy.
U podstawy wzgórza, na którym stoi pomnik, usadowiono niewielkie głazy narzutowe. Obecnie na dwóch z nich umieszczone są tablice pamiątkowe poświęcone ofiarom terroru komunistycznego. Fundowały je organizacje patriotyczne. Członków tych organizacji bardzo boli, że nad niewielkimi tablicami upamiętniającymi ofiarę życia, jaką za wolną Polskę złożyli patrioci, dominuje ogromna bryła pomnika poświęconego ich katom.
Adam Białous, Białystok
Nasz Dziennik 2011-07-08
Autor: jc