Tym razem o 17 procent?
Treść
Urząd Regulacji Energetyki w przyszłym tygodniu ma odpowiedzieć na wniosek Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa o podwyżkę cen gazu dla odbiorców indywidualnych. PGNiG chce od 1 października podnieść ceny gazu ziemnego aż o 17 procent. Podwyżki gazu ziemnego, jakich domaga się PGNiG, w zależności od taryfy będą sięgały średnio aż 17 proc. i będą większe od ostatniej podwyżki, która miała miejsce w kwietniu br. i wynosiła wówczas średnio 14 procent. Jak wyliczyła spółka, zmiana taryfy spowodowałaby wzrost miesięcznych rachunków dla odbiorców indywidualnych zużywających gaz tylko do przygotowywania posiłków o mniej więcej 2 złote i 20 groszy. Wniosek o podwyżkę cen gazu Urząd Regulacji Energetyki (URE) jeszcze do końca nie rozpatrzył. Jak nas poinformowano w biurze prasowym Urzędu, oficjalne stanowisko powinniśmy poznać najpóźniej w przyszłym tygodniu. Zmiana cen gazu może nastąpić dopiero po upływie 14 dni od ogłoszenia decyzji prezesa URE, a więc ewentualna podwyżka cen surowca może nastąpić już po 1 października. PGNiG wniosek uzasadnia - tradycyjnie - wzrostem cen ropy na rynku światowym. - Chociaż ostatnio ceny ropy spadały, to jednak w przypadku ustalania cen gazu bierze się pod uwagę ceny ropy sprzed dziewięciu miesięcy, a te wtedy wyraźnie rosły - tłumaczy Katarzyna Kędracka z biura prasowego PGNiG. Jednocześnie zapewnia, że podwyżka nie ma nic wspólnego z upływającym terminem umowy na dostawę gazu z RosUkrEnergy (spółka pośrednicząca z rosyjsko-ukraińskim kapitałem). Spółka ta dostarcza na polski rynek paliwowy 24,5 proc. surowca. Umowa zawarta z RosUkrEnergy wygasa z końcem 2009 roku. Głównym importerem gazu na polski rynek pozostaje Gazprom - 67 proc. dostaw. Zdaniem polskiej spółki, konflikt Rosji z Gruzją nie wpłynie na dostawy gazu. - Są to umowy biznesowe i jesteśmy spokojni o ich realizację. Nie niepokoi nas konflikt na Wschodzie - zapewnia Kędracka. PGNiG deklaruje też, że podjęto już stosowne działania, aby nastąpiła dywersyfikacja dostaw, tak aby uniezależnić się od gazu z jednego kierunku i od jednego dostawcy. Jako przykład podaje m.in. budowę terminalu gazu skroplonego w Świnoujściu. Przedstawiciele spółki wspominają również o gazociągu norweskim - wspólnym przedsięwzięciu PGNiG z norweskim Gassco i duńskim Energinetem. Gazociąg o długości prawie tysiąca kilometrów ma biec z Morza Północnego do polskiego wybrzeża Bałtyku. Za jego pośrednictwem gaz ma trafiać również do południowej Norwegii i Szwecji. Polska odbierałaby tą drogą 3 mld m sześc. gazu rocznie. Taką argumentację spółki krytycznie oceniają analitycy rynku paliwowego. Ich zdaniem, Polska musi się liczyć z dostawcami ze Wschodu, gdyż krajowe zasoby gazu to tylko 30 proc. ogółu zużycia. W przypadku zakręcenia kurka krajowych zasobów gazu ziemnego wystarczyłoby tylko na kilka dni. Sceptycznie oceniają też budowę gazportu w Świnoujściu. - Terminal powstanie dopiero za kilka lat. To inwestycja droga i długa. Nie można więc mówić teraz o jakimkolwiek źródle dywersyfikacji gazu - zauważa dr Paweł Soroka z Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. - Cena surowca podwyższana będzie wówczas przez koszty transportu, tym bardziej że Polska nie dysponuje flotą metanowców. Poza tym ceny gazu skroplonego są wyższe od cen gazu ziemnego - zauważa. W jego opinii, mówienie o zachowaniu niezależności w branży gazowej jest o tyle bezpodstawne, że już teraz jest ona zdominowana przez dostawy z Rosji, z której pochodzi aż 90 proc. ogółu importu tego surowca. Anna Ambroziak "Nasz Dziennik" 2008-09-09
Autor: wa