[TYLKO U NAS] Red. G. Górny: Mamy do czynienia z chwilą próby zarówno dla świata, jak i dla Kościoła
Treść
Dzisiaj mamy do czynienia z chwilą próby zarówno dla świata, jak i dla Kościoła – mówił w środowym programie „Rozmowy niedokończone” w TV Trwam red. Grzegorz Górny, publicysta, redaktor tygodnika „Sieci”. Poruszał m.in. problem kryzysu Kościoła w czasach pandemii czy też szeroko rozumianej walki duchowej toczącej się w Polsce i Europie.
Gość TV Trwam odniósł się do obecnej sytuacji pandemicznej. Zaznaczył, że zburzyła ona pewną ukształtowaną przez dziesięciolecia wizję świata.
– W erze globalizacji pandemia ogarnęła cały świat. Widać, że bardzo mocno uderzyła w mentalność współczesnego człowieka, który jest przekonany, że wszystko da się kontrolować, wszystko da się zaplanować. Tymczasem okazuje się, że żyjemy w stanie niepewności, w stanie braku poczucia bezpieczeństwa – zauważył.
Zdaniem gościa „Rozmów niedokończonych” jest to też uderzenie w pychę współczesnego człowieka, który nierzadko uzurpuje sobie miejsce Boga.
– Oto człowiek, który chce sięgnąć po nieśmiertelność, staje przed jakimś drobnym mikrobem, który wywraca życie na całej planecie do góry nogami. Myślę, że to okazja do nauki pokory, do tego, żeby zrezygnować z ludzkiej pychy i bardziej przysłuchiwać się temu, co mówi Pan Bóg oraz temu, co mówią prawa natury – mówił red. Grzegorz Górny.
Publicysta zwrócił uwagę, że czasy pandemii to także ważny etap w historii Kościoła.
– Od momentu kiedy Kościół wyszedł z katakumb w IV wieku, czyli od 1700 lat, nie było takiej sytuacji, żeby w skali globalnej został zawieszony kult publiczny. Przecież w zeszłym roku na Wielkanoc zarejestrowana większość chrześcijan nie mogła uczestniczyć w najważniejszym święcie chrześcijańskim, w Świętach Wielkanocnych – podkreślił.
Jak powiedział gość TV Trwam, być może poprzez tę trudną sytuację Bóg stara się przekazać cos ważnego światu i Kościołowi.
Porównując obecną sytuację do wcześniejszych pandemii, redaktor tygodnika „Sieci” przypomniał postać św. Karola Boromeusza, arcybiskupa Mediolanu, który podczas zarazy dżumy w XVI wieku godził wzmożoną działalność duszpasterską z przestrzeganiem wysokiego jak na tamte czasy reżimu sanitarnego.
– Św. Karol Boromeusz dbał o to, żeby odprawiane były Msze na rogach ulic, z dachów poszczególnych domów, żeby ludzie będący w swoich domach mogli w nich uczestniczyć uchylając okiennice. Ludzie także uczestniczyli w Komunii. Kapłani po każdym przekazaniu Hostii do ust, przesuwali palce nad płomieniami świecy, żeby je dezynfekować. Także spowiadali, siadając przed drzwiami i słuchali spowiedzi przez drzwi – tłumaczył red. Grzegorz Górny.
Jednak posługa kapłańska w czasach tak groźnej epidemii nie kończyła się jedynie na tym.
– Św. Karol Boromeusz osobiście chodził po Mediolanie i dawał żebrakom pieniądze, które niósł w słoju z octem. Każdorazowo sięgał dłonią do słoika z octem i przekazywał monety żebrzącym biedakom, żeby w ten sposób ich nie zarazić. Okazuje się, że wtedy nawet dżuma nie była w stanie przerwać działalności duszpasterskiej, ewangelizacyjnej i sakramentalnej Kościoła. Myślę, że to powinien być dla nas wzór – zaznaczył.
Jednak dziś, w przeciwieństwie do dotkniętych zarazą mediolańczyków, wielu ludzi oddala się od Boga.
– Dzisiaj mamy do czynienia z chwilą próby zarówno dla świata, jak i dla Kościoła – zwrócił uwagę gość „Rozmów niedokończonych”.
Red. Grzegorz Górny zaznaczył, że Polska jako jeden z niewielu krajów w Europie, w których większość obywateli deklaruje się jako wierzący, a ok. połowa praktykuje wiarę, jest obszarem szczególnej walki duchowej. Nawiązał przy tym do tzw. strajku kobiet.
– Pewne sceny, które obserwowaliśmy na ulicach polskich miast są dzisiaj niespotykane w krajach Europy Zachodniej. Tam walka duchowa została w pewnym sensie rozstrzygnięta. Tam pewne procesy laicyzacyjne odbyły się już znacznie wcześniej, natomiast one dochodzą do nas opóźnionym echem i z większą gwałtownością niż tam – wskazał.
Z tego też powodu katolicy w Polsce powinni praktykować swoją wiarę jeszcze gorliwiej.
– W związku z tym, że mamy do czynienia z walką duchową, myślę, że konieczna jest broń duchowa: modlitwa, post, jałmużna, dzieła miłosierdzia – podkreślił.
We wspomniany wcześniej „czas próby” i następujące przemiany cywilizacyjne wpisuje się także problem pedofilii.
– Przede wszystkim musimy widzieć pedofilię w całokształcie tego zjawiska, że jest to problem, który dotyczy wszystkich kultur, wszystkich kontynentów, wszystkich religii. Dane Światowej Organizacji Turystycznej mówiły, że przed pandemią ok. 3 mln dorosłych mężczyzn korzystało z tzw. turystyki pedofilskiej, czyli jeździło do ubogich krajów trzeciego świata i tam wykorzystywało miliony dzieci. Jeżeli spojrzymy na skutki pandemii pod tym kątem, że ruch powietrzny został wstrzymany czy też mocno ograniczony, możemy stwierdzić, że istnieją dobroczynne skutki pandemii, że miliony dzieci nie zostały przez to ofiarami pedofilów, którzy korzystali z tego rodzaju turystyki – akcentował publicysta.
Gość „Rozmów niedokończonych” odniósł się także do najbardziej nagłośnionych przypadków pedofilii, czyli pedofilii w Kościele.
– Jeżeli chodzi o molestowanie nieletnich przez osoby duchowne, to w skali całego świata to nawet nie jest procent, to są promile. Z tym, że Kościół jest powołany do tego, aby prowadzić ludzi do Boga i w tym kontekście duchowni, którzy powinni pełnić tę misję, często dokonują nie tylko gwałtu na ciele, ale i gwałtu na duszy. Wręcz zabijają życie duchowe w młodych, niewinnych osobach, popełniają grzech wołający o pomstę do Nieba. Dlatego też na Kościele ciąży szczególna odpowiedzialność, szczególny obowiązek, żeby walczyć z tą plagą w swoich szeregach – powiedział.
Publicysta podkreślił, że wśród duchowieństwa pedofilia jest często powiązana z orientacją homoseksualną.
– Większość badań, które przeprowadzono w tej kwestii w Kościele w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech, w Belgii i w Australii, pokazała, że istnieje nadreprezentacja osób o skłonnościach homoseksualnych wśród sprawców czynów pedofilskich. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w populacji osoby o skłonnościach homoseksualnych stanowią 1-2 proc., a wśród sprawców czynów pedofilskich wśród duchownych ponad 80, a nawet ok. 90 proc., widzimy miażdżącą nadreprezentację. Dlatego też znawcy przedmiotu mówią, że nie da się zwalczyć problemu pedofilii wśród osób duchownych, jeżeli nie zajmiemy się obecnością osób homoseksualnych w szeregach duchowieństwa. Nieprzypadkowo Benedykt XVI, kiedy rozpoczął swój pontyfikat, pierwszym dokumentem, który ogłosił, była instrukcja, która zabraniała przyjmowania do seminariów i wyświęcania na księży osób praktykujących akty homoseksualne, przejawiających trwałe skłonności homoseksualne, a nawet zwolenników tzw. kultury gejowskiej – mówił red. Grzegorz Górny.
Zaznaczył, że gdyby rzeczywiście przestrzegano zasad ustanowionych przez Papieża w 2005 roku, problem pedofilii w Kościele byłby zdecydowanie mniejszy. Co więcej, obecnie Kościół na Zachodzie, zwłaszcza w Niemczech i Austrii, przeżywa kryzys, ponieważ wielu duchownych odchodzi od odwiecznej nauki Kościoła na rzecz ideologii LGBT, o czym świadczy błogosławienie przez nich par homoseksualnych i jawny sprzeciw wobec stanowiska Watykanu w tej sprawie.
Kryzys Kościoła przejawia się także w kryzysie powszechności i jedności.
– Tym, co decydowało o katolickości, była jedność i powszechność wyznawanej prawdy zbawczej. W tej chwili widzimy, że wiele Kościołów lokalnych uzurpuje sobie prawo do autorytetu doktrynalnego, czyli do orzekania nie tylko w kwestiach administracyjnych czy dyscyplinarnych, ale w kwestiach dotyczących podstawowych prawd wiary czy też kwestii moralnych. Tutaj Kościół niemiecki rzeczywiście jest szczególnym przypadkiem, bo osoby, które żyją w związku niesakramentalnym po niemieckiej stronie Odry są dopuszczane do Komunii św. za wiedzą i zgodą lokalnych duchownych, ale w momencie, kiedy przekraczają one granicę i znajdują się po polskiej stronie Odry, ich stan sakramentalny jest zupełnie inny i znajdują się w stanie grzechu ciężkiego. Oczywiście rodzi się pytanie, czy wobec tego wiara jest zależna od szerokości i długości geograficznej – mówił redaktor tygodnika „Sieci”.
Wskazał, że to, co się dzieje w Niemczech można uznać za zaprzeczenie całej istoty katolickości. Nie jest to jednak zjawisko nowe.
– Ten proces nie zaczął się teraz, za czasów obecnego pontyfikatu, ale jego początków można upatrywać w roku 1968, kiedy papież Paweł VI ogłosił encyklikę „Humanae vitae”. Wtedy część hierarchów, a nawet całych episkopatów wypowiedziała posłuszeństwo Pawłowi VI i stwierdziła, że ta encyklika nie będzie dla nich obowiązująca, a zwłaszcza odrzucają oni nauczanie Kościoła w sprawie antykoncepcji – wyjaśnił gość TV Trwam.
Podobnych punktów spornych, w których zdanie kościołów lokalnych (zwłaszcza niemieckojęzycznych) rozmija się z nauczaniem Kościoła, jest coraz więcej. W stosunku do Watykanu pojawiają się zarzuty, że jego głos powinien być donioślejszy. Z drugiej strony istnieją obawy, że zbyt ostry sprzeciw Rzymu może doprowadzić do rozłamu. Także i one sięgają czasów Pawła VI.
– Paweł VI nie zareagował zdecydowanie, ponieważ obawiał się, że może dojść w Kościele do rozłamu, do schizmy. Bardzo mocno przeżył atak, jaki przypuszczono na niego w mediach po ogłoszeniu „Humanae vitae”, ponieważ do tego momentu, do roku 1968, był on ulubieńcem światowej prasy. Przedstawiano go jako Papieża postępowego, liberalnego. W momencie, kiedy ogłosił on encyklikę „Humanae vitae”, w której potwierdzał nauczanie Kościoła dot. antykoncepcji, rozpoczął się zmasowany atak na niego. Wiemy, że bardzo mocno to przeżywał. Był przygnębiony, zwłaszcza atakami bliskich sobie hierarchów – mówił publicysta.
Od kiedy w Niemczech rozpoczęła się droga synodalna podnosząca kontrowersyjne tematy, miało miejsce kilka interwencji Watykanu.
– W sprawie niebezpiecznego kursu, jaki przybrała droga synodalna, bardzo zdecydowane, alarmujące pisma wydali, po pierwsze, prefekt Kongregacji ds. Biskupów ks. kard. Marc Ouellet, po drugie, prefekt Kongregacji Nauki Wiary ks. kard. Luis Ladaria Ferrer. Poza tym bardzo krytycznie odniósł się do kursu drogi synodalnej sam papież Franciszek – zwrócił uwagę red. Grzegorz Górny.
Niedawno Kongregacja ds. Nauki Wiary wystosowała notę w sprawie błogosławienia par homoseksualnych w niemieckich kościołach, która to spotkała się ze sprzeciwem ze strony części niemieckich duchownych.
Gość „Rozmów niedokończonych” zauważył dodatkowo, że w Kościele nie istnieje instytucja drogi synodalnej, a jedynie synody biskupie.
– Tzw. droga synodalna w Niemczech to instytucja hybrydowa, która składa się z 240 członków. Mamy tam 89 biskupów wskazanych przez Centralny Komitet Katolików Niemieckich, a reszta to delegaci reprezentujący różne stowarzyszenia, ruchy, zakony, młodzież, niepełnosprawnych itd. Okazuje się, że ten hybrydowy twór, który nie ma żadnego umocowania w prawie kościelnym, w prawie kanonicznym, ma podejmować decyzje, które nie dotyczą tylko spraw lokalnych, dyscyplinarnych czy administracyjnych, ale dotyczą kwestii, która ma związek z nauczaniem powszechnym Kościoła – tłumaczył.
Sprawami, w jakich decydować ma droga synodalna, jest m.in. kapłaństwo kobiet, błogosławienie par homoseksualnych czy też zniesienie celibatu.
– To nie są sprawy, które da się rozstrzygnąć na poziomie Kościoła niemieckiego. To są sprawy zarezerwowane dla Stolicy Apostolskiej – podkreślił publicysta.
Zadaniem Kościoła z innych części świata jest w tej sytuacji modlitwa i upominanie. W tym kontekście nie próżnują nasi bracia w wierze zza wschodniej granicy.
– Kościół na Ukrainie wydał już trzy dokumenty, w których napomina biskupów niemieckich, aby się zreflektowali i byli wierni nauczaniu Kościoła – wskazał red. Grzegorz Górny.
radiomaryja.pl
Żródło: radiomaryja.pl, 8
Autor: mj