[TYLKO U NAS] Dr R. Derewenda: W historiografii komunistycznej próbowano we wszelkie sposoby ukryć prawdę o wyzwoleniu Polski po II wojnie światowej
Treść
W historiografii komunistycznej próbowano w jakiś sposób – przynajmniej w tej historiografii, którą podawano dla uczniów w szkołach – we wszelki możliwy sposób ukryć prawdę o wyzwoleniu Polski po II wojnie światowej. To wyzwolenie miało przyjść we Wschodu, to wyzwolenie mieli przynieść Sowieci, Armia Czerwona – mówił w poniedziałkowej audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja historyk dr Robert Derewenda.
W Wilnie odbyły się obchody 75. rocznicy operacji „Ostra Brama”. 7 lipca żołnierze Armii Krajowej chwycili za broń, by uwolnić swoje miasto od niemieckiego okupanta [więcej].
Prawda o tym wydarzeniu, ale również o wielu innych związanych z wyzwalaniem Polski z rąk okupantów, przez wiele lat była przemilczana, głównie z powodu działalności komunistów.
– W historiografii komunistycznej próbowano w jakiś sposób – przynajmniej w tej historiografii, którą podawano dla uczniów w szkołach – we wszelki możliwy sposób ukryć prawdę o wyzwoleniu Polski po II wojnie światowej. To wyzwolenie miało przyjść we Wschodu, to wyzwolenie mieli przynieść Sowieci, Armia Czerwona – nawet nie Sowieci, nie bolszewicy, bo też tego typu nomenklatura była właściwie zakazana, cenzura nie pozwalała na drukowanie haseł czy nomenklatury „bolszewik”, „Sowiet”. To wszystko było nazywane odnowa czy po nowemu: Armia Czerwona, kraj radziecki, ale nie mówiono, nie posługiwano się tą nomenklaturą wcześniejszą, która przylgnęła do Sowietów, dlatego że to się kojarzyło z wojną polsko-bolszewicką z roku 1920 i właściwie z mordami, z tragedią, jaką przynosiła armia bolszewicka w 1920 roku w Polsce – tłumaczył dr Robert Derewenda.
Historyk zwrócił uwagę, że do szkolnych podręczników najnowsza historiografia trafiła dopiero w ostatnich latach.
– Tak naprawdę te podręczniki, z którymi mieliśmy do czynienia przez pierwsze 20 lat III Rzeczypospolitej, w dużej mierze były pewną kompilacją, tzn. tej historiografii pisanej w okresie PRL-u plus dodanie pewnych faktów, których brakowało we wcześniejszych podręcznikach, czyli np. napaść Sowietów na Polskę w 1939 roku, okupacja sowiecka. Tę historię rzeczywiście trzeba zupełnie inaczej pokazać, z innej perspektywy. Ta perspektywa dopiero się pojawia – to jest też plus reformy, która ma miejsce w szkole, dlatego że ona wymusza przez wydawnictwa przygotowanie nowych podręczników i dzięki temu tak naprawdę mamy do czynienia właśnie z przygotowanymi najnowszymi podręcznikami – zaznaczył wykładowca akademicki.
Gość „Aktualności dnia” podkreślił, że w podstawie programowej dotyczącej nauczania historii, opracowanej przez Platformę Obywatelską, historię nauczano linearnie tylko jeden raz, co powodowało, iż nie wystarczało zajęć lekcyjnych na poruszanie kwestii związanych z historią XX wieku.
– Rozpoczynała się starożytną Grecją i Rzymem czy też prehistorią w I klasie gimnazjum, a kończyła się w gimnazjum na końcu XIX wieku na I wojnie światowej i była dokańczana w Liceum Ogólnokształcącym w wieku XX – w I klasie liceum. Natomiast II i II klasa LO to był taki przedmiot, który nazywał się „historia i społeczeństwo”. On jest jeszcze realizowany w tej starej podstawie programowej, bo mamy ostatnie liceum 3-letnie w tej starej podstawie programowej i tutaj mamy przedmiot „historia i społeczeństwo”. To jest bardzo dziwny przedmiot, dlatego że tam założono pewne ścieżki programowe, czyli układ rzeczowy. Założenie jest takie, że uczeń już wie, nauczył się w gimnazjum o tym, jak było w starożytnej Grecji, Rzymie, średniowieczu itd., a teraz operujemy już pewną wiedzą i rozmawiamy o wojskowości, o postaciach, o gospodarce – akcentował dr Robert Derewenda.
Nowa podstawowa programowa, wprowadzona za rządów PiS, wprowadza powrót do nauki historii w taki sposób, jak miało to miejsce dawniej, a więc od początku do końca – wskazał gość „Aktualności dnia”.
– Od starożytności w I klasie liceum do najnowszych dziejów w IV klasie liceum, bo teraz będziemy mieli znów 4-letnie liceum. Akcent jest taki, że zarówno w szkole podstawowej, jak i w szkole średniej najwięcej czasu jest przeznaczone właśnie na wiek XX. Można nawet powiedzieć, że im bardziej zbliżamy się do czasów najnowszych, tym więcej jest czasu przeznaczonego na tę naukę, czyli zwieńcza się to XIX wiekiem, a najwięcej czasu jest na wiek XX. Mało tego – są również tematy z przełomu XX i XXI wieku, czyli do dziś. Jest szansa na to, żeby nauczyciele mogli rzeczywiście uczyć o tych najnowszych dziejach. A jest czego nauczać – powiedział historyk.
Całość rozmowy z dr. Robertem Derewendą w „Aktualnościach dnia” dostępna jest [tutaj].
RIRM
Źródło: radiomaryja.pl, 8
Autor: mj