Tydzień do końca roku, a gazu nie ma
Treść
Chociaż PGNiG informuje, że magazyny gazu w Polsce są wypełnione w 80 proc., a wicepremier Waldemar Pawlak zapewnia, że gazu w Polsce w styczniu nie zabraknie, to jednak ze względu na przedłużające się negocjacje na dostawy surowca z Gazpromem sytuacja niepokoi ekspertów. - Mamy tydzień do końca roku, a gazu nie ma - podkreśla Przemysław Wipler, dyrektor Departamentu Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii w Ministerstwie Gospodarki w rządzie PiS, ekspert ds. energii Instytutu Jagiellońskiego.
Kontrakt jamalski na dostawy gazu z Rosji obowiązuje do 2022 r., a na jego podstawie przesyłane jest do Polski ok. 7 mld m sześc. gazu rocznie, co stanowi większość importu gazu ziemnego. Obecnie aż 92 proc. importowanego przez nasz kraj gazu pochodzi z Rosji. Trwają negocjacje z Gazpromem na dodatkowe dostawy gazu do Polski od 2010 r. w związku z wygaśnięciem kontraktu z rosyjsko-ukraińskim RosUkrEnergo (RUE) oraz w celu przedłużenia istniejącego kontraktu do 2037 roku. Ma on dotyczyć 10,2 mld m sześc. gazu rocznie. Opozycja uważa, iż podpisanie umowy oznacza uzależnienie Polski na 28 lat oraz że nasz kraj otrzyma więcej gazu, niż potrzebuje, a to może również zmarginalizować rolę terminalu LNG w Świnoujściu.
Pawlak zapowiedział, że wynegocjowane przez rząd 10 grudnia porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw rosyjskiego gazu do Polski nie trafi na posiedzenie rządu, zanim PGNiG i Gazprom nie dogadają się między sobą. Jak informuje nas Joanna Wasicka-Zakrzewska, rzecznik prasowy PGNiG, negocjacje mają się rozpocząć w styczniu, jednak dokładnie nie wiadomo, kiedy - ze względu na okres świąteczny w Polsce i Rosji.
Trudności w negocjacjach z Gazpromem Pawlak tłumaczył w mediach przekazaniem polskim negocjatorom nieprawdziwych danych na temat cen gazu przez pracownika PGNiG. O pracowniku tym mówił w jednej z gazet, że był to "zawodnik odziedziczony po poprzedniej ekipie". - Przecieram oczy, słysząc tego typu informacje. Jeśli premier jest na tyle bezsilny, że powołuje się na spisek wokół siebie i przedstawianie fałszywych danych przez pracowników PGNiG, to wygląda to niepoważnie z punktu widzenia pozycji negocjacyjnej polskiego rządu. Winę zwala się na jakiegoś urzędnika, którego nikt nie zna - ocenia poseł PiS Maks Kraczkowski, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki.
Trudno zorientować się, na jakim etapie są negocjacje z Rosjanami. Nie wiedzą o tym nie tylko politycy opozycji, lecz także koalicji. - Nie mam pojęcia, jak przebiegają negocjacje. Wszyscy na to patrzą podejrzliwie, ale nie znam żadnych szczegółów poza tym, co podają media - mówi nam poseł Antoni Mężydło (PO), również wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki. Dodaje, że zorganizuje ona spotkanie z wicepremierem Pawlakiem, żeby tę sprawę wyjaśnił.
Sam Pawlak w ostatnim czasie w mediach zaatakował poprzednią koalicję, zarzucając jej, że w negocjacjach z Gazpromem w 2006 r. "odpuściła 10 proc." w formule cenowej, narażając nasz budżet na straty w latach 2007 i 2008 w wysokości ok. 700 mln zł, a w roku 2009 - w wysokości 200 mln złotych. Politycy PiS wyjaśniają, że różnica wynikała z trendów w światowej gospodarce, które wówczas panowały. W latach 2005-2008 zapotrzebowanie na gaz w Polsce i Europie rosło, co oznaczało także wzrost cen. Jednak sytuacja się zmieniła, co związane jest z kryzysem, i rynek gazu ziemnego na świecie się załamał. Ale w 2006 r. Rosjanie rozpoczęli renegocjacje ceny gazu, co jest możliwe w przypadku zmiany warunków rynkowych w Europie. - Czas prowadzenia tych negocjacji gazowych to okres prosperity gospodarki światowej, kiedy ceny paliw osiągały olbrzymie pułapy, czyli formuły cenowe pokazywały, że trudno było uzyskać kontrakty cenowe, które - według wicepremiera Pawlaka - byłyby najlepsze - mówi Kraczkowski. Dodaje też, że wicepremier Pawlak nie bierze tych faktów pod uwagę, tylko odnosi swoje tezy do chwili obecnej, kiedy ceny surowców są na znormalizowanym poziomie. Kraczkowski, zastanawiając się, dlaczego Pawlak zaatakował poprzedników, przypomina swoją niedawną wypowiedź, zgodnie z którą przed Trybunałem Stanu należy postawić osoby niedbające o interes państwa i uzależniające nas od gazu z państw trzecich.
Według Wiplera, wyraźnie widać, że negocjacje z Gazpromem nie przebiegają pomyślnie dla strony polskiej. - Mamy tydzień do końca roku, a gazu nie ma. Rząd nie może spać spokojnie, bo jeszcze tej zimy może nam zabraknąć gazu. Negocjacje prowadzone są w bardzo niekorzystnym momencie i ich przedłużanie jest tylko w interesie strony rosyjskiej. Poza tym obecnie nie mamy pewności, czy otrzymamy gaz po dobrej cenie - podkreśla ekspert.
Z kolei Tomasz Chmal z Instytutu Sobieskiego dodaje, że wokół kontraktu gazowego jest zbyt dużo emocji, a zbyt mało chłodnej kalkulacji. - I to wykorzystują nasi kontrahenci, widząc, że sytuacja w Polsce jest niepoukładana, i prowadzą swoją grę, na czym wszyscy tracimy - podkreśla Chmal.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-12-24
Autor: wa