Twoja emerytura - twój problem
Treść
Nie drastycznie niski poziom przyszłych emerytur, lecz deficyt sektora finansów publicznych jest głównym powodem sięgnięcia przez rząd do środków zgromadzonych w OFE. Decyzję o przekierowaniu składki z OFE na rachunek w ZUS przyspieszyło stanowisko Unii Europejskiej nakazujące zaliczanie transferów do otwartych funduszy emerytalnych do długu publicznego. Wprawdzie rząd twierdzi, że przyszłe emerytury na tym nie ucierpią, ale - pamiętajmy - że z tej obietnicy rozliczany nie będzie.
- Jesteśmy na granicy progu 55 proc. PKB zadłużenia - przyznał wczoraj, przedstawiając projekt ustawy o zmianach w systemie emerytalnym, minister Michał Boni, szef doradców premiera. Według niego, za 1,6 proc. tego zadłużenia odpowiadają transfery do OFE, które wyniosły od 1999 r. 230 mld złotych. Dzięki zmianom potrzeby pożyczkowe państwa spadną w latach 2011-2020 do 224 mld zł, tj. o 15 proc. PKB - ocenia rząd. To ok.17 mld zł mniej do pożyczenia rocznie.
- Przyrost długu publicznego zmniejszy się w 2060 r. o prawie 50 pkt proc. w relacji do PKB, a z drugiej strony - o tyle wzrosną od 2030 r. zobowiązania ZUS z tytułu wypłat środków ulokowanych na subkontach. Ale różnica między zmniejszeniem długu a przyrostem zobowiązań ZUS wynosi 35 proc. w relacji do przyszłego PKB. To argument, że warto walczyć o stworzenie warunków dla przyszłego rozwoju Polski - stwierdził Boni. Rząd zakłada, że w 2060 r. nasz PKB będzie trzykrotnie wyższy niż dzisiaj. - Nie może być tak, że tworzymy system, który będzie dobry za 40-50 lat, ale dzisiaj zahamuje nasze możliwości rozwojowe - przekonywał szef doradców premiera, wyjaśniając, że "antyrozwojowy charakter" miałyby automatyczne cięcia prorozwojowych wydatków budżetowych, do jakich rząd byłby zmuszony w wypadku utrzymania dotychczasowych transferów do OFE. Eksperci obawiają się jednak, że chwilowa ulga w finansach publicznych zostanie przez rząd wykorzystana do dalszego zadłużania kraju, np. na potrzeby wyborów parlamentarnych, zamiast na wydatki prorozwojowe.
Waloryzacja według PKB
Filarem reformy jest przesunięcie na specjalne subkonto w ZUS 5 proc. środków odprowadzanych dotychczas tytułem składki do OFE. Przez najbliższe dwa lata, najbardziej newralgiczne z punktu widzenia zadłużenia państwa, tj. w 2011 i 2012 r., zamiast składki na poziomie 7,3 proc. fundusze będą otrzymywać tylko 2,3 procent. Potem składka do OFE ma stopniowo rosnąć, docelowo do poziomu 3,8 proc. w 2017 roku.
Na subkonta w ZUS trafi w przybliżeniu taka część składki, jaka dotychczas była lokowana przez fundusze emerytalne w obligacje skarbowe. Środki te będą jednak waloryzowane nie stopą rentowności obligacji, jak zapowiadano, lecz według nominalnego wzrostu PKB z ostatnich 5 lat, z zastrzeżeniem nieujemności wskaźnika waloryzacji. - Zwrot z obligacji i waloryzacja według nominalnego wzrostu PKB są w ujęciu długookresowym zbieżne - twierdzi Boni. Przez najbliższe 25 lat przewagę będzie miał, jego zdaniem, nominalny wzrost PKB, a potem obie wielkości ulegną zrównaniu. Obecnie zwrot z obligacji sięga 4,85 proc., a nominalny wzrost PKB - 7,5 procent. Ten punkt analizy rządu rodzi jednak liczne kontrowersje. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, średniookresowe tempo wzrostu PKB w Polsce wyniesie w nadchodzących latach ok. 4 procent. Natomiast Komisja Europejska ostrzega, że tempo wzrostu Polski - wskutek niekorzystnej struktury demograficznej - będzie w nadchodzących latach mocno spadać - poniżej 1 proc. w 2030 roku. Na tej ostatniej prognozie oparła się Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych, która wyliczyła, że przesunięcie pieniędzy, lokowanych dotychczas w obligacje, do ZUS zmniejszy przyszłe świadczenia emerytalne nawet o 500 złotych. Redukcja tempa wzrostu do zera, a tym bardziej ewentualna recesja spowoduje, że waloryzacji środków na subkoncie po prostu nie będzie.
Wypłata gotówki niepewna
Środki na subkoncie w ZUS będą brane pod uwagę przy wyliczaniu emerytury z II filara. Będą one dziedziczone na zasadzie dopisania do subkonta małżonka lub utworzenia subkonta dla dziecka zmarłego. Środki będą też mogły być dzielone w razie ustania wspólnoty majątkowej. Pod znakiem zapytania stoi natomiast wypłata na rzecz spadkobiercy 50 proc. uzbieranej kwoty - rząd deklaruje chęć utrzymania tej formy dziedziczenia, o ile statystyki unijne nie będą jej zaliczać do długu publicznego. Odpisy związane z dziedziczeniem mają wynieść w latach 2050-2060 ok. 4,5 mld złotych.
- W kolejnych ustawach rząd zajmie się efektywnością OFE, ustanowieniem subfunduszu i benchmarków, systemem wypłat emerytur z II filara oraz pracowniczymi programami emerytalnymi - zapowiedział Boni. Szef doradców premiera spodziewa się także, że konieczne będzie rozpoczęcie dyskusji nad podniesieniem wieku emerytalnego i zrównaniem go dla kobiet i mężczyzn.
Ubezpiecz się sam
Żeby zrekompensować OFE utratę większej części składki, rząd zaproponował w projekcie stopniowe poluzowanie limitów inwestowania funduszy w akcje. Propozycja jest jednak dużo ostrożniejsza, niż zapowiadano, i rozłożona na lata. W 2011 roku limit środków na akcje wyniesie 42,5 proc., w 2012 - 45 proc., rok później - 47,5 proc., tak aby w 2020 roku sięgnąć 62 procent. - Docelowo chcemy, by limity inwestowania w akcje sięgały 90 proc. - zadeklarował Boni.
Dotychczas otwarte fundusze emerytalne zobowiązane były 60 proc. pieniędzy lokować w bezpieczne instrumenty, w praktyce - w obligacje skarbowe. Na zakup akcji mogły przeznaczać maksymalnie 40 procent. Nie wykorzystywały jednak tego limitu z obawy przed ryzykiem inwestycyjnym i karą, jaka grozi w razie nieuzyskania wymaganej stopy zwrotu. Obecnie OFE mają w akcjach 36 proc. środków.
Rząd zamierza też poszerzyć paletę dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych, wprowadzając zachęty podatkowe w postaci odpisu składki emerytalnej od podstawy opodatkowania. Limit odpisu sięgnąć ma 2-4 proc., ale rząd deklaruje otwartość na inne propozycje, w tym limity kwotowe.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2011-01-25
Autor: jc