Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tusk zrekonstruuje rząd

Treść

Donald Tusk zapowiedział wczoraj zmiany personalne w składzie rządu. Ekipę najbliższych współpracowników premiera opuści wkrótce szef KPRM Tomasz Arabski, który nagrodzony został placówką w Madrycie. Ale nie tylko on.

O szczegółach rekonstrukcji Tusk poinformuje po zaplanowanym na środę posiedzeniu Rady Ministrów. Zmiany w rządzie nie skończą się jedynie na odejściu szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, który nie jest konstytucyjnym ministrem. Obejmie stanowisko ambasadora Polski w Hiszpanii. – [Zmian] będzie więcej, w związku z odejściem pana ministra Arabskiego – zapowiedział wczoraj szef rządu. Nie poinformował, kto miałby zastąpić Arabskiego w kancelarii. Być może premier wyciągnie rękę do ministra transportu Sławomira Nowaka, nieradzącego sobie w kierowanym przez niego resorcie, ściągając swojego współpracownika z powrotem do KPRM. W minionej kadencji Nowak był już tam przez pewien czas sekretarzem stanu i szefem gabinetu politycznego. Tusk stwierdził – odnosząc się do kwestii personalnych – że nie ma jeszcze do przekazania informacji w sprawie powołania nowego szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W styczniu z kierowania ABW zrezygnował Krzysztof Bondaryk.

Propaganda w rozkwicie

Premier zapowiedział, że do rozpatrzenia przez Sejm wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla jego rządu – zaplanowane na początek marca – chce się „dobrze przygotować”, jednak wniosku opozycji nie uznał za groźny. – Wniosek nie wydaje mi się jakoś poważny w sensie wiary jego twórców w to, że będzie skuteczny. Wypowiedzi profesora Glińskiego i liderów PiS wskazują na to, że traktują to raczej jak demonstrację niż działanie na rzecz zmiany rządu – ocenił premier. Popularność Tusk chce odbudować i podtrzymać, a także zatrzeć złe wrażenie powstałe po zarzutach opozycji towarzyszących wnioskowi o wotum nieufności dla rządu, podczas zapowiadanych podróży po kraju, kiedy ma opowiadać o wynikach budżetowego szczytu Rady Europejskiej. Po raz kolejny premier budżetowy szczyt ogłosił wczoraj sukcesem Polski, co ma być m.in. zasługą przyjętej strategii negocjacyjnej. – Polska w ramach budżetu UE na lata 2014-2020 wynegocjowała więcej, choć Europa postanowiła wydawać mniej – podkreślał szef rządu. Skrytykował jednocześnie pojawiające się głosy, które – w jego ocenie – mają „dezawuować polski sukces”.

Zabawa liczbami

– Spotykam się z nie najmądrzejszymi opiniami, że Polsce należały się jakieś pieniądze. (…) W Europie nie ma zasady, że komuś się definitywnie coś należy, kiedy się rozmawia o pieniądzach. Niektórzy dostali mniej, niż się spodziewali, niektórzy więcej, niż można się było spodziewać. (…) Polska ma prawo do satysfakcji z wyniku negocjacji unijnych. Przekonują o tym liczby – mówił premier. Liczby faktycznie mogą imponować, zwłaszcza że w ustach członków rządu z konferencji na konferencję zdają się rosnąć. Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Serafin wyliczał, iż po uwzględnieniu inflacji, w ramach unijnego budżetu na lata 2014-2020, do Polski nie wpłynie 441 miliardów złotych, lecz nawet 500 miliardów. Miliardów mogłoby być więcej, gdyby do swojej zabawy liczbami członkowie rządu przyjęli jeszcze większy kurs złotego do euro. Na potrzeby prezentacji rządu miliardy euro, które Polska ma otrzymać w ramach nowej perspektywy budżetowej Unii Europejskiej, przeliczone zostały po kursie średnim NBP z 8 lutego br. – czyli 4,17 zł za jedno euro.

Wystarczy jednak sięgnąć do uchwalonego niedawno przez Sejm budżetu państwa na 2013 r., by dowiedzieć się, że rząd zakłada na koniec tego roku, iż euro kosztować będzie 4,05 zł, a w kolejnych latach spodziewa się dalszego umacniania się złotego. W efekcie po przeliczeniu unijnych środków na złote po niższym kursie wyliczane obecnie przez rząd dla celów propagandowych miliardy złotych wyraźnie stopnieją. Rząd podkreśla, że ogółem udało się dla naszego kraju uzyskać więcej środków niż w poprzednim budżecie unijnym na lata 2007-2013. Nie 101,5 mld euro jak wcześniej, lecz 105,8 mld euro. Istotnym elementem jest także m.in. wpłacana do Unii składka członkowska. W ciągu mijającej perspektywy budżetowej wpłaciliśmy 24 mld euro, w nowej wpłacimy więcej – ok. 30 mld euro. – Szacujemy, że składka w latach 2014-2020 będzie wynosiła około 30 mld euro. Te nasze szacunki zakładają nieco wyższą składkę niż znane mi szacunki Komisji Europejskiej. To będzie stosunkowo umiarkowany wzrost w stosunku do lat 2007-2013 – poinformował wczoraj wiceminister Piotr Serafin.

Nasz Dziennik Piątek, 15 lutego 2013

Autor: jc