Tusk powinien się czerwienić
Treść
Ze Zbigniewem Ziobrą, posłem do Parlamentu Europejskiego z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, ministrem sprawiedliwości w rządzie PiS, rozmawia Jacek Dytkowski
Diagnoza kryzysu polskiej demokracji, do której odwoływał się Pan razem z Januszem Wojciechowskim, nie jest trochę na wyrost?
- "The Economist" wskazuje Polskę jako kraj o wadliwej demokracji. Z opublikowanego przez to pismo raportu wynika, że nasze państwo plasuje się w tzw. indeksie demokracji w tyle za takimi krajami, jak Timor Wschodni, Jamajka, Botswana, Panama czy Trynidad i Tobago. Pewnie nazwy niektórych z nich brzmią bardzo egzotycznie. Trudno jednak postrzegać, żeby "The Economist" było związane z PiS albo ze środowiskiem czy rozgłośnią Radio Maryja. Ten tzw. indeks demokracji pokazuje sytuację w 165 krajach i opiera się na pięciu głównych kryteriach, w ramach których badane są różne wskaźniki: wybory i pluralizm, funkcjonowanie rządu, udział społeczny, kultura polityczna, wolności obywatelskie. Biorąc je pod uwagę, Polska znajduje się w tymże wykazie na fatalnej, kompromitującej pozycji. Warto dodać, że londyński "The Economist" jest w tej chwili jednym z największych globalnych tygodników na świecie, wydawanym w liczbie ponad 1 mln 200 tys. egzemplarzy. Jeżeli chodzi o wolności obywatelskie, skoncentrowano się w raporcie na stopniu obecności m.in. takich zjawisk, jak: wolne media elektroniczne i drukowane, wolność opinii i protestowania, otwarta dyskusja na tematy publiczne z odpowiednio zdywersyfikowanymi punktami widzenia, dostęp do internetu limitowany z powodów politycznych, możliwości zrzeszania się obywateli w związkach i organizacjach zawodowych, możliwości udania się ze skuteczną petycją do rządu, niezależność sądów, równość obywateli wobec prawa. Polska pod rządami Donalda Tuska spadła w tych rankingach. Prześcignęły nas takie państwa, jak Botswana, co wskazuje na poważny kryzys demokracji w naszym kraju. Miała być druga Irlandia, a nawet nie dorównujemy Afryce.
Mamy demokrację, w której stosuje się praktyki sprzeczne ze standardami państwa demokratycznego. O takiej sytuacji mówił w Parlamencie Europejskim - używając owszem mocnych słów - o. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja. Odwołał się do własnych doświadczeń z rządem, który w stosunku do podmiotów związanych ze środowiskiem tej rozgłośni nadużywa władzy politycznej, prowadząc do szykanowania i utrudniania ich funkcjonowania. Tego typu praktyki są napiętnowane w raporcie "The Economist".
Premier zarzucił o. Tadeuszowi Rydzykowi, że podczas spotkania w Parlamencie Europejskim powiedział, iż czuje się, jakby żył w państwie totalitarnym.
- To raczej Donald Tusk powinien się czerwienić z tego powodu, że jeden z najbardziej prestiżowych tygodników na świecie piętnuje Polskę pod jego rządami jako wadliwą demokrację. Szef rządu uważa, że o. Tadeusz Rydzyk złamał regułę, bo źle ocenił władze polskie za granicą. Czy teraz powie, że "The Economist" zaatakował Polskę? Dyrektor Radia Maryja wskazuje na fakty, z którymi premier nie potrafi polemizować. Chodzi o konkretne zarzuty, jakie zostały postawione: nadużycia władzy przez PO, m.in. poprzez zerwanie umowy dotacji z Fundacją Lux Veritatis na badania geotermalne i wywieranie nielegalnych nacisków przez urzędników rządu Donalda Tuska na Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, by podjął takie niekorzystne decyzje. Zatem słowa, które padły w Brukseli o słabościach polskiej demokracji, metodach działania, które z ustrojem demokracji parlamentarnej nie mają nic wspólnego, odnoszą się do konkretnych zdarzeń. Można zapytać: jak określić zarządzone przymusowe badanie psychiatryczne wobec byłego premiera i lidera największej opozycyjnej formacji politycznej. Czy to nie przypomina totalitarnych praktyk w ZSRS?
Paradoksalnie Platforma przejmowała władzę m.in. pod hasłem przyjaznego państwa...
- To jest właśnie ta "przyjaźń", która przejawia się w stosunku do ludzi mających odwagę korzystać z wolności słowa w Polsce. Próba zakneblowania wolnej dyskusji w PE na temat sytuacji w naszym kraju i wprowadzenia swoistej cenzury przez Donalda Tuska jest naprawdę zastanawiająca. Warto przypomnieć, jak w czasach rządów PiS władza w Polsce była atakowana przez ówczesnych opozycyjnych europarlamentarzystów, którzy zarzucali rzekome praktyki państwa totalitarnego. Można tu przypomnieć bardzo ostre wystąpienie Bronisława Geremka na forum PE w 2007 r. i w europejskich mediach. Mocno je nagłośniono, a wtedy Donald Tusk nie zabierał głosu i nie ubolewał, że dochodzi do krytyki Polski. Dziś natomiast okazuje się, że premier chce zastosować inną miarę, gdy padają w PE stwierdzenia nie po jego myśli. Myślę, że po prostu obawia się wymowy tych słów, chciałby je zagłuszyć, zatupać, uniemożliwiając rozmowę na temat tego, co jest bolesne w naszej rzeczywistości.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2011-06-27
Autor: jc