Tusk jednak przyszedł
Treść
Premier Donald Tusk skorzystał jednak wczoraj z zaproszenia prezydenta do udziału w szczycie społecznym zorganizowanym przez Lecha Kaczyńskiego. Mimo wcześniejszych wymówek, Tusk uznał, że może ogłosić przerwę w posiedzeniu Rady Ministrów i przyjechać do Pałacu Prezydenckiego.
Szczyt społeczny u prezydenta Kaczyńskiego został podzielony na dwie części. Zaproszeni goście dyskutowali na temat aktualnej sytuacji gospodarczej oraz sytuacji na rynku pracy. Druga część spotkania poświęcona została kwestii wykorzystania środków unijnych.
Wczoraj Donald Tusk, który po wahaniach ostatecznie postanowił skorzystać z zaproszenia prezydenta, przedstawił na spotkaniu ustalenia w sprawie kryzysu gospodarczego, jakie chwilę wcześniej zapadły na posiedzeniu rządu. Wśród nich premier wymienił "płatne postojowe". Rozwiązanie to dotyczy pracowników zagrożonych zwolnieniami grupowymi. - Umówimy się, że firma ich nie zwolni, tylko razem z rządem zrzuci się na wynagrodzenie postojowe - wyjaśnił Donald Tusk. Takie wynagrodzenie byłoby niższe od normalnej wypłaty i balansowałoby wokół płacy minimalnej. Pomoc rządowa ma mieć charakter pożyczki, a firmy zwracałyby dług np. w formie zwiększonej składki do funduszy społecznych. Takie rozwiązanie kosztowałoby budżet państwa w tym i przyszłym roku około 1 mld zł brutto (kwotę trzeba pomniejszyć o koszty zwolnień grupowych).
Rząd poparł także pomysł rozliczania czasu pracy w cyklu 12-miesięcznym. Planowane jest również wsparcie najuboższych. W tym celu ma powstać ustawa o kredytach mieszkaniowych. Na wsparcie będą mogły liczyć też programy dożywiania dzieci skierowane do rodzin wielodzietnych. Rząd chce też lepiej wykorzystać zakładowy fundusz szkoleniowy - pracownicy, którzy nie pracują, mogli się w tym czasie szkolić, aby zdobyć nowy zawód. Zapowiedzi tych działań są związane z postulatami, jakie złożyli rządowi partnerzy społeczni. Do końca kwietnia uzgodnione rozwiązania mają trafić pod obrady Sejmu.
Lech Kaczyński, dokonując krótkiej analizy sytuacji gospodarczej Polski, zauważył, że nasz kraj, według prognoz Banku Światowego, w 2010 roku ma odnotować wzrost gospodarczy na poziomie 2,8 proc., podczas gdy w krajach strefy euro ma to być tylko 0,9 procent. - To wskazuje na naszą względnie nie najgorszą sytuację i oby te prognozy się sprawdziły. By tak się stało, trzeba działać - zauważył prezydent.
Taką opinię wspierają nie najlepsze dane na temat spadku produkcji przemysłowej (w styczniu br. o 15,3 proc. w lutym br. 14,3 proc. w porównaniu z danymi z ubiegłego roku), spadku nowych zamówień (kolejno 19 i 17 proc. w porównaniu z 2008 r.). Prezydent za niepokojący uznał także wyraźny spadek wydawanych pozwoleń na budowę (9,6 proc. - w 2007 roku był w tym czasie ponad 6-proc. wzrost), spadek ilości oddawanych mieszkań (5,3 proc.), spadek sprzedaży detalicznej (1,6 proc.). Równocześnie w Polsce rośnie bezrobocie (do poziomu 10,9 proc.). Jak zaznaczył Paweł Wypych, doradca prezydenta, ta sprawa przykuwa szczególną uwagę Lecha Kaczyńskiego, gdyż z rynku pracy napływają niepokojące sygnały pozwalające prognozować, że na koniec tego roku bezrobocie w Polsce może sięgnąć nawet 16 procent. - Jeżeli bezrobocie się nie zatrzyma, to te bardzo czarne scenariusze, mówiące, że na koniec roku może być nawet 16 proc. osób pozostających bez pracy, to są niestety scenariusze aktualne - zaznaczył Wypych.
Owocem wczorajszych kilkugodzinnych rozmów była deklaracja powołania przy prezydencie narodowej rady rozwoju, która będzie stanowiła miejsce dialogu pomiędzy środowiskami reprezentującymi różne organizacje i środowiska, różne punkty widzenia. - Będzie ona miejscem budowania koncepcji, bankiem pomysłów, miejscem dialogu między osobami, które reprezentują różne środowiska, mające różne punkty widzenia - powiedział prezydent na konferencji po zakończeniu spotkania.
W ocenie Marka Goliszewskiego, prezesa Business Centre Club, rada to cenna inicjatywa, dająca szansę na przystąpienie do pracy nad konkretnymi problemami. Dlatego wyraził on nadzieję, że prezydent w najbliższym czasie przedstawi założenia tego planu. Odnosząc się do rządowych planów antykryzysowych, zauważył, iż od ich przyjęcia dzielą nas jeszcze negocjacje. - Dzisiaj żadnych uzgodnień nie ma. Czekamy na rząd - ocenił.
Taką opinię potwierdził Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ "Solidarność", który podkreślił, że związki zawodowe nie zgodzą się na żadne rozwiązania, które mogłyby być niekorzystne dla pracowników, oraz takie, które nie będą miały zabezpieczenia w budżecie.
"Podkreślam z całą stanowczością, że nie będzie naszej zgody na wprowadzenie rozwiązań niekorzystnych dla pracowników (12-miesięczny okres rozliczeniowy czasu pracy) bez odpowiednich zabezpieczeń wymagających uzgodnienia ze związkami zawodowymi oraz bez pozostałych zapisów pakietu antykryzysowego, w tym przede wszystkim odpowiedniego finansowania z zaangażowaniem środków budżetowych tzw. częściowego bezrobocia (subsydiowane zatrudnienie) oraz wprowadzenia ustawowego ograniczenia okresu trwania umów zawieranych na czas określony" - napisał Śniadek w komunikacie. Dodał, że "S" oczekuje bezzwłocznego rozpoczęcia negocjacji trójstronnych szczegółów pakietu oraz jasnych deklaracji ze strony rządu, iż pakiet antykryzysowy musi być uzgodniony z partnerami społecznymi.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-04-01
Fot. Archiwum
Autor: wa