Tragedia w kopalni "Wujek - Śląsk"
Treść
12 górników zginęło, a 18 doznało bardzo poważnych poparzeń w wyniku pożaru metanu, do jakiego doszło wczoraj w kopalni "Wujek - Śląsk" w Rudzie Śląskiej. W rejonie wypadku pracowało 38 górników, kilkunastu z nich zdołało uciec, jednak i oni nie uniknęli poparzeń. W sumie poszkodowanych zostało aż 50 osób. Przedstawiciele kopalni nie wykluczają, że mogło dojść do wybuchu metanu - ostateczną wersję zdarzeń potwierdzi jednak specjalna komisja, która zbada przyczyny wypadku.
Do zapłonu metanu w kopalni "Wujek - Śląsk" w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach doszło wczoraj ok. godziny 10.15. W rejonie wypadku 1050 metrów pod ziemią pracowało 38 górników. 29 z nich zdołało uciec o własnych siłach, jednak też zostali poparzeni. Pozostali na dole górnicy zostali przetransportowani przez ratowników. Kolejne informacje płynące z kopalni nie były dobre, a liczba ofiar wypadku z godziny na godzinę rosła. Natychmiast po przetransportowaniu na powierzchnię najciężej ranni górnicy zostali przewiezieni karetkami i śmigłowcami Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Poszkodowani trafili też m.in. do szpitali w Rudzie, Chorzowie, Sosnowcu i Chorzowie.
- Na wezwanie pogotowia ratunkowego w Rudzie Śląskiej wyruszyły śmigłowce LPR z Gliwic, Krakowa, Kielc i Wrocławia - podkreśliła Justyna Wojteczek, rzecznik LPR. Mimo podjętej akcji ratunkowej nie wszyscy ranni zdołali przeżyć drogę do szpitali, a liczba ofiar wypadku szybko wzrosła do 12, ciężko rannych górników było kilkunastu. Wieczorny bilans poszkodowanych w wypadku mówił już o łącznej liczbie 50 poszkodowanych górników.
W ocenie lekarzy, stan najciężej poparzonych 18 górników, którzy trafili do siemianowickiej oparzeniówki, jest ciężki - mają poparzenia zalegające od 40 do 90 proc. ich ciał. Wczoraj wszyscy byli przytomni, ale ten fakt nie jest wiarygodnym wskaźnikiem co do dalszych rokowań na temat ich zdrowia. Zdaniem lekarzy, pierwsze wyważone oceny będą możliwe dopiero za kilka dni. W tym czasie poszkodowani przejdą specjalistyczne badania, w tym tzw. bronchoskopię, która pozwoli na dokonanie oceny stopnia szkód wyrządzonych przez temperaturę w drogach oddechowych pacjentów.
Pierwsze relacje z kopalni sugerowały, że powodem tragedii było zapalenie metanu, ale przedstawiciele zakładu nie wykluczali, że mogło dojść do jego wybuchu. Sprawy jednak nie przesądzał Wyższy Urząd Górniczy. - Przyczyny tragedii ustali powołana przez prezesa WUG komisja. Na obecnym etapie na podstawie obrażeń, jakich doznali górnicy, mogę jedynie powiedzieć, że 1050 metrów pod ziemią najprawdopodobniej doszło do zapalenia się metanu - mówiła nam Edyta Tomaszewska, rzecznik WUG. Komisja górnicza już pracuje, a jeśli tylko będzie to możliwe, eksperci zbadają miejsce tragedii. - Rejon został zabezpieczony. Będzie on zbadany przez komisję, kiedy tylko dostęp do miejsca wypadku będzie bezpieczny - zaznaczył Andrzej Bielecki, rzecznik kopalni.
Tragedia spowodowała, że temat bezpieczeństwa w kopalniach powrócił, a górnicy - choć anonimowo - podkreślali, że w kopalni "Wujek - Śląsk" dochodziło do wykroczeń w tym zakresie. W ocenie górników, o nieprawidłowościach jeszcze w kwietniu informowana była dyrekcja kopalni, ale nie zareagowała. Górnicy przekazali też mediom nagranie, z którego wynika, że prace pod ziemią odbywały się nawet przy kilkakrotnym przekroczeniu dopuszczalnego poziomu metanu. By nie powodować przerw w pracy, czujniki metanu miały być umieszczane w przelotach świeżego powietrza. Dzięki tym zabiegom ich wskazania miały nie przekraczać granicznych 2 procent. Z nagrania wynika, że rzeczywista zawartość zabójczego gazu w chodnikach przekraczała 9 procent. Nagranie w kwietniu br. trafiło też do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a ta informacje przekazała do WUG i katowickiej policji. Wczoraj rzecznik kopalni zaprzeczył, że wskazania metanomierzy były fałszowane i podkreślił, że w kopalni tego typu zabiegi nie są możliwe do wykonania.
Do zapłonu uwolnionego ze skał metanu może dojść na skutek iskry, która może pojawić się m.in. w wyniku prowadzonych prac górniczych. Pożarowi metanu towarzyszy bardzo wysoka temperatura, która sieje spustoszenie w organizmie człowieka - to poparzenia zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne, głównie dróg oddechowych. Pożary lub wybuchy metanu obok tąpnięć należą do najczęstszych przyczyn katastrof w górnictwie. Tego typu zdarzenia zwykle niosą za sobą ofiary śmiertelne. Jednak w ostatnich latach najbardziej tragicznym rokiem był 2006, kiedy w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej w wyniku wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników.
"Z głębokim smutkiem przyjąłem informację o ofiarach tragedii w kopalni 'Wujek' w Rudzie Śląskiej" - napisał prezydent Lech Kaczyński w depeszy kondolencyjnej do rodzin ofiar katastrofy. Prezydent zapewnił, że na bieżąco obserwuje rozwój wydarzeń. "Nie ma słów, które w takiej sytuacji mogą dać pocieszenie rodzinom. W imieniu wszystkich Polaków przekazuję najbliższym ofiar wyrazy współczucia i solidarności oraz łączę się w modlitwie i bólu" - podkreślił prezydent. W związku z tragedią Lech Kaczyński rozważał wprowadzenie żałoby narodowej. Wczoraj na miejsce katastrofy przyjechali: szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak, premier Donald Tusk, wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna, minister zdrowia Ewa Kopacz.
Do rodzin poszkodowanych z całego kraju napływały wyrazy solidarności i współczucia. O modlitwę w intencji górników zmarłych i poszkodowanych w katastrofie zwrócił się do wiernych swojej diecezji metropolita katowicki ks. abp Damian Zimoń. - Proszę wszystkich diecezjan o modlitwę w intencji poszkodowanych górników i ich rodzin. Polecam dusze tragicznie zmarłych Miłosierdziu Bożemu za wstawiennictwem świętej Barbary, patronki górniczego stanu - podkreślił ks. abp Zimoń. Zadeklarował, że poszkodowane rodziny troską otoczy Caritas Archidiecezji Katowickiej.
Jak zwykle przy tego typu tragediach powróciło pytanie o poziom bezpieczeństwa w kopalniach i zarzuty o przedkładaniu zysków nad bezpieczeństwo górników. Wprawdzie dyskusja ta nie jest w stanie pomóc poszkodowanym wczoraj górnikom, ale może ocalić życie tych, którzy wciąż z narażeniem życia pracują pod ziemią.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-09-19
Autor: wa