To walka ideologiczna
Treść
Zdjęcie: Jan Walczewski/ -
Z ks. bp. Stefanem Regmuntem, przewodniczącym Zespołu ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Sławomir Jagodziński
Profesor Bogdan Chazan stał się pierwszą ofiarą nagonki na lekarzy, którzy podpisali Deklarację Wiary. O czym to świadczy?
– Przyznam, że nie spodziewałem się tak wielkiego ataku na lekarzy, którzy podpisali tzw. Deklarację Wiary. Warto przypomnieć genezę tej inicjatywy. Była ona formą dziękczynienia z racji kanonizacji Jana Pawła II wyrażonego przez środowiska lekarskie. Została złożona na Jasnej Górze podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Służby Zdrowia w darach ofiarnych. Chodziło o to, żeby lekarze potwierdzili, że żyją tą nauką, którą zostawił im Jan Paweł II. Ten dokument podkreśla sprawy życia ludzkiego. Próbuje nam przybliżyć prawdę, że jeżeli przyjmujemy, że człowiek jest stworzeniem, a Bóg Stwórcą, to nikt nie ma prawa w nie ingerować i decydować o życiu czy śmierci innego człowieka.
Wracając do nagonki na lekarzy. Człowiek, który deklaruje się jako katolik, nie może być zmuszany do tego, żeby działał jak osoba nielicząca się z własnym sumieniem. I dlatego przy okazji tego ataku jako wierzący przypominamy społeczeństwu swoje prawa wynikające z Konstytucji RP, art. 53. Przypominamy też nauczanie św. Jana Pawła II zawarte chociażby w encyklice „Evangelium vitae”, w której nasz wielki rodak podkreśla bardzo mocno prawo ludzi wierzących do tego, aby nie traktować decyzji innych osób o zabijaniu dziecka poczętego jako wiążących. Przypominamy też rezolucję Rady Europy z 7 października 2010 r., która uznaje, że żaden szpital, żadna placówka czy osoba nie mogą być przedmiotem presji czy dyskryminacji ani ponosić żadnej odpowiedzialności, jeśli odmówi wykonania, asystowania bądź jakiegokolwiek zabiegu, który mógłby spowodować śmierć embrionu ludzkiego, bez względu na przyczynę takiego działania.
W tym ataku na lekarzy i profesora Chazana zauważamy pewne elementy walki ideologicznej. Dostrzegamy, że nie próbuje się chronić życia dziecka czy życia matki, ale po prostu chce się wdrażać pewne ludzkie prawa, które są sprzeczne z katolicką nauką.
Już wcześniej Szpital Świętej Rodziny został ukarany za obronę życia chorego dziecka. Co można powiedzieć o ministerstwie, urzędzie, w których są podejmowane tak skandaliczne decyzje?
– Dziecko, które poczęło się pod sercem matki, niezależnie, czy jest zdrowe, czy chore, ma prawo się narodzić. I trzeba zrobić wszystko, aby otrzymało właściwą opiekę medyczną i było otoczone troską personelu. Droga narodzin zarówno dziecka zdrowego, jak i chorego powinna być podobna. Finał tego oczekiwania na poród, okresu prenatalnego, może być różny. Jednak ogólna opieka lekarza, psychologa, troska o dziecko, również w trudnych momentach po narodzinach, są urzędowo zagwarantowane i nikt nie ma prawa traktować dziecka, czy to zdrowego, czy chorego, według własnych koncepcji. Nie ma prawa decydować, czy powinno żyć, czy nie. Na przykładzie prof. Chazana widać, że lekarze, którzy tak do tego podchodzą, którzy chronią życie, są dziś atakowani i zwalniani z pracy. Poprzez karę dla szpitala ci wszyscy, którzy należą do całego zespołu, zostali jakby napiętnowani społecznie przez ludzi, którzy nie zawsze mają odpowiednią wiedzę. Nie tak powinno działać ministerstwo. Ono powinno w sposób dojrzały, roztropny towarzyszyć temu zespołowi, by wyjaśnić wszystkie okoliczności sprawy. Pomóc w tym, aby społeczeństwo dowiedziało się całej prawdy o pewnych wydarzeniach, faktach, o prawodawstwie, o niebezpieczeństwach. Nie powinno być stroną. Wtedy kiedy staje się stroną, występuje jako partia polityczna, a nie urząd, który ma służyć dobru wspólnemu.
A przecież ministerstwo ma być przede wszystkim instytucją, która służy życiu ludzkiemu. Ono nie może stawiać siebie po stronie aborcji. Wszelkie kontrole, każde podjęcie decyzji, które utrwala pewien model zachowywania się ministerstwa, nie może prowadzić do deprecjonowania jednostki szpitalnej i pracujących tam lekarzy. Ministerstwo i szpital są dla pacjentów. Matka będąca w stanie błogosławionym powinna mieć godne warunki dla siebie i dziecka. Musi być otoczona opieką, musi być chroniona. I nikt nie powinien także pacjentom Szpitala Świętej Rodziny dodawać lęków, tylko wspierać placówkę w zapewnieniu odpowiedniej opieki, a nie zmuszać lekarzy do zabijania dzieci poczętych.
Z inicjatywy metropolity łódzkiego w archidiecezji łódzkiej pojawił się pomysł złożenia się po złotówce na zapłacenie tej kary nałożonej przez Ministerstwo Zdrowia na Szpital Świętej Rodziny. W ten sposób mówimy: pieniędzmi nas nie przestraszycie, tylko prawda może nas wyzwolić. Tylko prawda, która będzie podana konkretnie, właśnie odnośnie do lekarzy, odnośnie do matki, odnośnie do dziecka, może zmienić nasze myślenie. Dlatego też z wielkim podziwem, szacunkiem odnosimy się do inicjatywy ks. abp. Marka Jędraszewskiego, a także do wszystkich, którzy ją poparli.
Niestety, niektórzy uważają, że chore dziecko lepiej zabić, niż żeby cierpiało. Gdzie tkwi błąd takiego myślenia?
– Chciałbym zwrócić uwagę, że chore dziecko, niepełnosprawne, w świecie konsumpcji, pieniądza, władzy, przyjemności, jest bardzo często rozumiane jako życiowe ograniczenie dla rodziny, dla społeczeństwa, dla państwa. Na szczęście nie wszyscy tak uważają. Są rodziny, które nawet mając zdrowe dziecko, adoptują dziecko niepełnosprawne czy chore i z tego tytułu przeżywają wielką radość, że mogą zabezpieczyć to życie, które przyszło od Boga. My, wierzący, wiemy, że osoba chora, niepełnosprawna określana jest przez Kościół jako skarb Kościoła. Bo obecność dziecka chorego i niepełnosprawnego wnosi w życie społeczne pewien impuls do refleksji, do tego, byśmy spojrzeli na życie trochę inaczej. Cierpienie jest tajemnicą i darem, który choć jest trudny do przyjęcia, może zmieniać nasze środowisko. Uświadamia, że nie pieniądz, nie kariera, nie przyjemność, ale jeszcze coś innego decyduje o naszym szczęściu. Często ludzie chorzy, niepełnosprawni nadają sens życia wielu osobom. Wiele też osób niepełnosprawnych, chociaż niosą ciężar swego stanu, czuje się ludźmi szczęśliwymi.
Nikt z nas nie ma prawa przeprowadzać selekcji ludzi ze względu na jakieś kryteria i skazywać ich na zagładę. Wszędzie, gdzie podejmowano taką próbę, pozostały wyrzut sumienia, ból. Pamiętamy te wszystkie zbrodnie dokonywane w historii. Dokonywali ich ci, którzy uważali, że mają prawo do takiego decydowania, bo to było zgodne z prawem stanowionym. Ale to było prawo nieludzkie, co pokazała historia.
Księże Biskupie, czy ta bitwa o klauzulę sumienia lekarzy nie jest właśnie decydująca w ogólniejszej walce o prawo osób wierzących do kierowania się w życiu społecznym, zawodowym wiarą?
– To nie jest tak, że mamy dwie twarze. Jedna jest w domu, a druga tam, gdzie wykonuję swój zawód. Mamy być i w życiu społecznym, i zawodowym, i rodzinnym chrześcijanami. Wprowadzać wartości, którymi się kierujemy jako ludzie wierzący, w codzienne nasze posługiwanie. Ta sytuacja związana z atakiem na lekarzy pozwala przypomnieć pewne prawa, które obowiązują, a które jakby zostają przemilczane. „Każdy człowiek ma prawo do wolności myśli, sumienia i religii” – czytamy w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (art. 18). Konstytucja naszego państwa na ten temat też się wypowiada, wspomniana Rezolucja Rady Europy, Kodeks etyki lekarskiej czy sama przysięga Hipokratesa. To wszystko jest po stronie lekarzy, którzy uznają klauzulę sumienia, czyli uważają, że nie będą działali wbrew swojemu sumieniu. Obecny atak na sumienie lekarzy ma podłoże ideologiczne i może stanowić groźny precedens. Jako katolicy musimy bronić swych praw, które wynikają z powszechnych praw względem ludzi. To też wyzwanie dla społeczeństwa, które musi przebudować swoje myślenie w duchu poszanowania wolności sumienia innych.
Dziękuję za rozmowę.
Sławomir JagodzińskiNasz Dziennik, 10 lipca 2014
Autor: mj