To nie jest zadanie dla Funduszu Pracy
Treść
Udzielanie przez państwo osobom bezrobotnym rocznej pożyczki zwrotnej, której miesięczna rata wynosiłaby maksymalnie do 1,2 tys. zł, przewiduje rządowy projekt ustawy o dopłatach do kredytów hipotecznych dla osób, które straciły pracę. Pomoc mają dostawać ci, którzy stracili pracę z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy, zwolnieni indywidualnie lub grupowo. Nie obejmie ona natomiast zwolnionych dyscyplinarnie, na własną prośbę czy w ramach porozumienia stron. PiS i "Solidarność" krytykują zapis, że środki na udzielenie ewentualnych pożyczek miałyby w całości pochodzić z Funduszu Pracy, którego celem jest nie spłacanie kredytów, ale ochrona miejsc pracy i pomoc w tworzeniu nowych oraz wypłata zasiłków dla bezrobotnych. W efekcie na podstawowe zadania FP zabraknie pieniędzy.
Projekt ustawy zakłada, że średnio pomoc państwa nie może przekroczyć miesięcznie 775 zł dla jednej rodziny. Ponadto pożyczka (bez odsetek) ma być spłacona najpóźniej po upływie dwóch lat po ustaniu pomocy. Pieniądze miałyby pochodzić z Funduszu Pracy, ale wypłacać będzie je Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK). Środki te będą trafiały bezpośrednio do banków, w których osoby uzyskujące pomoc zaciągnęły kredyty. Proponowane zapisy dotyczą osób, które straciły pracę po 1 lipca 2008 r., zarejestrowały się w urzędzie jako bezrobotni i otrzymały prawo do zasiłku. Pomoc mają dostawać jedynie ci, którzy stracili pracę z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy, zwolnieni indywidualnie lub grupowo. Nie obejmie ona natomiast zwolnionych dyscyplinarnie, na własną prośbę czy za porozumieniem stron. Resort szacuje, że z pomocy skorzysta ok. 63 tys. ludzi.
Przepisy o pomocy państwa w spłacie kredytów hipotecznych mają obowiązywać czasowo, tj. do 31 grudnia 2010 roku. Po tej dacie nie będzie już można dostać pożyczki. Projekt nie przewiduje sprawdzania dochodów rodziny otrzymującej taką pomoc ze strony państwa.
Ministerstwo pracy zakłada, że proponowane przepisy nie będą miały wpływu na rynek pracy. Jednak już w uzasadnieniu projektu czytamy, iż może to zrodzić zjawisko krótkoterminowej opłacalności pozostawania bez pracy, jednym słowem - zwiększyć bezrobocie. Według danych Związku Banków Polskich, liczba kredytów dla klientów indywidualnych w roku ubiegłym wyniosła 1,3 mln złotych. Przy czym stan zadłużenia łącznie osiągnął ponad 192 mld zł, a jeden kredyt to średnio 150 tys. złotych.
Przeciwne tym rozwiązaniom są związki zawodowe i posłowie PiS. Ich zdaniem, kontrowersyjne są szczególnie te przepisy odnoszące się do tego, by pieniądze przeznaczane na spłatę kredytów hipotecznych miały pochodzić z Funduszu Pracy, którego wydatki z tego tytułu mają wzrosnąć o ponad 142 mln złotych. - Funduszu tego nie należy uszczuplać z powodu dopłat do kredytów. Jego celem jest pomoc osobom, które straciły pracę, a tych w najbliższych miesiącach będzie coraz więcej - twierdzi Zbigniew Kruszewski, członek Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Niepokój związku budzi też to, że w ustawie budżetowej nie ma określonych wydatków związanych z kryzysem, m.in. z ochroną miejsc pracy oraz osłoną ludzi już zwolnionych z pracy. - Bardzo martwimy się o środki z FP, bo nie wiemy, czy wystarczą one na cele bieżące. W tej sytuacji na pierwszy plan wysuwają się rzeczy związane z utrzymaniem miejsc pracy i osłoną bezrobotnych. Nie możemy się więc zgodzić, by środki Funduszu Pracy były wykorzystywane na inne cele - dodaje Kruszewski.
Związek krytykuje też zapis projektu, żeby pomoc otrzymali tylko ci, którzy stracili pracę z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy, zwolnieni indywidualnie lub grupowo. W ocenie "Solidarności", to rozwiązanie "wybiórcze". Zdanie to podzielają posłowie PiS z sejmowej komisji polityki społecznej. - To sztuczne dzielenie bezrobotnych. Mógłby tu być podniesiony zarzut niekonstytucyjności o nierównym traktowaniu obywateli. Poza tym skąd Fundusz Pracy miałby te pieniądze mieć? Przecież już opłaca on świadczenia przedemerytalne m.in. lekarzy i pielęgniarek. Rząd sięga do niego, próbując łatać różne braki finansowe. Ale FP, który dysponuje wpływami rzędu ok. 8 mld zł rocznie, jest przeznaczony na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu, które teraz gwałtownie rośnie, czy aktywizacji bezrobotnych. Coraz więcej ludzi musi korzystać z zasiłków, skąd więc Fundusz ma wziąć pieniądze jeszcze na spłaty kredytów? Rząd sądzi, że znalazł sobie głęboką kieszeń, ale każda ma jakieś dno - stwierdza poseł Elżbieta Rafalska (PiS).
Wątpliwości co do projektu zgłasza też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, w opinii którego brak w nim uzasadnienia co do konieczności angażowania BGK do obsługi kredytów. Uwag nie szczędzi też Narodowy Bank Polski. Według niego, projektodawca przy wyliczeniu kosztów realizacji ustawy oparł się na niewłaściwych szacunkach bezrobocia, które w 2010 roku może sięgnąć nawet 13,7 procent - rząd uważa, że będzie to znacznie mniej.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-05-12
Autor: wa