Teraz tylko PiS
Treść
Dopiero wczoraj premier Jarosław Kaczyński potwierdził wiadomy od dłuższego czasu fakt, że koalicji już nie ma. - Zakończyła się praca koalicji PiS z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin - powiedział premier po odwołaniu z rządu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego ministrów rekomendowanych przez te partie. - Przed nami wybory - stwierdził w wieczornym wystąpieniu w TVP. Miejsce lidera LPR na stanowisku ministra edukacji zajął Ryszard Legutko. Tekę ministra gospodarki morskiej objął Marek Gróbarczyk, a z resortem pożegnał się Rafał Wiechecki. Z rządu zostali odwołani także ministrowie Samoobrony. Annę Kalatę na stanowisku ministra pracy i polityki społecznej zastąpiła Joanna Kluzik-Rostkowska, a Andrzeja Aumillera w resorcie budownictwa - Mirosław Barszcz. Teraz rozpoczęły się dla Polski rządy tylko pod wodzą Prawa i Sprawiedliwości. Nikt jednak nie jest w stanie powiedzieć, jak długo potrwają i czym przysłużą się dla Polski. Nie często mamy do czynienia z sytuacją, gdy cały rząd znajduje się w rękach jednej partii. Od wczoraj taka sytuacja właśnie ma miejsce, a dokonał tego nie kto inny, jak premier Jarosław Kaczyński. Jak wyjaśnił, zmiana ma charakter "polityczny". - Dokonywana zmiana wynika z innej zmiany, ze zmiany sytuacji politycznej, z tego, że zakończyła się praca koalicji - oświadczył szef rządu. Zaznaczył, że zmiany w rządzie "odnoszą się też do sposobu rządzenia, sposobu realizacji tych zadań, które Konstytucja stawia przed Radą Ministrów". Według Jarosława Kaczyńskiego, najpoważniejszą konsekwencją zmian w jego gabinecie będzie skrócenie kadencji Sejmu i "nieodległe" wybory parlamentarne. Zwracając się do byłych ministrów, premier nie omieszkał podziękować im za współpracę, w tym szczególnie wicepremierowi i ministrowi edukacji Romanowi Giertychowi. Przy tej okazji wyjaśnił, że "pewne aspekty tej współpracy" utrudniały wykonanie zadań przez Radę Ministrów. - I dlatego musiało dojść do zakończenia współpracy, niezależnie od daleko idących konsekwencji tego faktu - podkreślił. Szef rządu pogratulował również nowo mianowanym ministrom, którzy według niego są osobami "znakomicie przygotowanymi" na przeznaczone stanowiska. Szczególne pochwały skierował do - krytykowanej zwłaszcza przez środowiska prorodzinne za rażący brak kompetencji - minister pracy Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która w ocenie premiera jest znana jako osoba czyniąca "bardzo wiele dla polskiej rodziny, dla polskich kobiet". Pochwał nie zabrakło również dla nowego ministra edukacji prof. Ryszarda Legutki, który zdaniem premiera jest jednym z "najwybitniejszych polskich intelektualistów i filozofów". Mówiąc o nowym ministrze budownictwa - Mirosławie Barszczu, Kaczyński stwierdził, że przedstawi on jeszcze przed wyborami parlamentarnymi program "mieszkaniowy". Natomiast powołany wczoraj szef resortu gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk - w ocenie premiera - jest "pierwszą osobą pełniącą tę funkcję, która jest specjalistą z tej dziedziny". PiS o wyborach Jak premier ocenia świeżo zerwaną koalicję? - To była trudna koalicja - powiedział w wieczornym orędziu telewizyjnym. - Dziś ostatecznie rozstaliśmy się z naszymi dotychczasowymi sojusznikami, przed nami wybory - oznajmił. Zdaniem szefa zrekonstruowanego rządu, ta decyzja nie świadczy o braku opanowania sytuacji politycznej. - Jesteśmy pierwszym rządem, który panuje nad sytuacją, który ma wolę walki ze złem. Nie pozwolimy na to, by Polacy byli okradani, ani przez swoich, ani przed obcych. W polityce istnieje jednak problem ceny. Czasem ta cena jest wysoka - mówił premier, przekonany, że wyborcy dostrzegą zmiany przeprowadzone przez jego gabinet. LiS kontratakuje Samoobrona i LPR zwierają szyki i nie ustają w walce. Wczoraj obie partie wspólnie złożyły wniosek do marszałka Sejmu o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Jarosława Kaczyńskiego. Kandydatem LiS na premiera jest były szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Sam Kaczmarek zakomunikował, że zgodzi się objąć stanowisko premiera, jeśli Sejm poprze konstruktywne wotum nieufności. Zdaniem posła PiS Karola Karskiego, ten wniosek to "lipa". Według niego, ani SLD, ani PO "nie skompromitują się" poparciem Kaczmarka. O ile Sojusz nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie, Platforma już zapowiedziała, że takiego rządu nie poprze. - Tu nie chodzi o poparcie pana Kaczmarka czy kogokolwiek innego - podkreśla w rozmowie z nami poseł Adam Szejnfeld (PO). - Priorytetem dzisiaj w Polsce jest pilne zakończenie tego spektaklu oszczerstw, pomówień i kłótni, jakie trwają już pięć tygodni. To można uczynić tylko i wyłącznie poprzez samorozwiązanie Sejmu. To jest pewna metoda doprowadzenia do szybkich wyborów. Każda inna, a głównie polegająca na konstruktywnym wotum zaufania, a więc de facto powołaniu nowego rządu na bazie układu politycznego, jaki jest w obecnym, a nie przyszłym Sejmie, jest dla nas nie do przyjęcia - wyjaśnia poseł Platformy. Nie wiadomo, jak do tej propozycji odniesie się Polskie Stronnictwo Ludowe. Wniosek może być poddany pod głosowanie nie wcześniej niż po upływie 7 dni od dnia jego zgłoszenia. Zgodnie z Konstytucją, Sejm wyraża wobec Rady Ministrów wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów na wniosek zgłoszony przez co najmniej 46 posłów i wskazujący imiennie kandydata na prezesa Rady Ministrów. Jeżeli uchwała została przyjęta, prezydent przyjmuje dymisję rządu i powołuje wybranego przez Sejm nowego premiera, a na jego wniosek pozostałych członków Rady Ministrów oraz odbiera od nich przysięgę. Jeszcze przed przyjęciem dymisji Roman Giertych na pożegnalnej konferencji w MEN zarzucił premierowi, że "stara się budować państwo totalitarne". Przy tej okazji podkreślił po raz kolejny, że niezbędne jest powołanie komisji śledczej do zbadania działań CBA w ministerstwie rolnictwa oraz przecieków w tej sprawie. - Dziś gdy nasza wiedza rośnie każdego dnia w odniesieniu do metod, jakie zastosował premier i jego podwładni, nie ma żadnych wątpliwości, że demokracja w Polsce - rozumiana w sposób tradycyjny, a nie atrapa demokracji - może być zagrożona - ocenił lider LPR. Słów krytyki wobec niedawnego koalicjanta nie szczędził też przewodniczący Samoobrony Janusz Maksymiuk. - Zmiany w rządzie to porażka harcowników z PiS, to dowód na to, że PiS nie udało się wyciągnąć posłów z Samoobrony - podkreślił. Jak dodał, rekonstrukcja rządu to kontynuacja zawłaszczania przez PiS państwa. - Nie powiodła się koncepcja podzielenia Samoobrony. Harcownicy PiS ponieśli klęskę totalną, nie udało im się rozwalić naszej partii - ocenił Maksymiuk. Jak dodał, zmiany w rządzie pokazują, że "PiS nie jest w stanie rządzić z nikim, nie jest w stanie stworzyć koalicji i nie jest w stanie się z nikim dogadać". Magdalena M. Stawarska "Nasz Dziennik" 2007-08-14
Autor: wa