Te ceny to kpina
Treść
Mirosław Maliszewski uważa, że konieczna jest interwencja rządu na rynku owoców (FOT. M. MAREK)
Celowe zaniżanie cen skupu owoców przez zakłady przetwórcze może doprowadzić do upadku kilka tysięcy gospodarstw sadowniczych – ostrzegają rolnicy. I domagają się interwencji premiera i ministra rolnictwa.
W niedzielę rozpoczął się protest sadowników w miejscowości Kózki koło Łosic (Mazowieckie). Rolnicy zablokowali drogę krajową nr 19, przepuszczali tylko pojazdy uprzywilejowane oraz autobusy i busy. Protestujący chodzą nieustannie po przejściu dla pieszych, a swojej akcji nie przerwali nawet w nocy. Ma ona potrwać dzisiaj do godziny 20.00.
Sadownicy protestują w ten sposób przeciwko bardzo niskim cenom skupu owoców miękkich, głównie czarnej porzeczki i wiśni. Zakłady przetwórcze płacą za kilogram czarnej porzeczki tylko 30-40 groszy, a wiśni od 30 do 90 groszy. Tymczasem koszty produkcji są o wiele większe i aby sprzedaż owoców była opłacalna, czarna porzeczka powinna kosztować ponad 1,50 zł, a wiśnia ponad 2 złote. Takie ceny (a nawet momentami wyższe) były w tamtym roku i wtedy rolnicy nie organizowali protestów.
Według sadowników, nie ma żadnych ekonomicznych powodów do tego, aby ceny skupu były tak niskie, gdyż na rynku europejskim jest duże zapotrzebowanie na nasze owoce i przetwory. Zdaniem rolników, to zakłady umówiły się, aby płacić rolnikom tak mało za ich towar. – Proponowane ceny oraz prognozy na kolejne gatunki są kpiną w stosunku do kosztów produkcji – podkreśla poseł Mirosław Maliszewski (PSL), prezes Związku Sadowników RP. I ostrzega: działania zakładów przetwórstwa owoców mogą doprowadzić do upadku tysięcy polskich gospodarstw sadowniczych. Polsce grozi utrata ważnej pozycji na istotnych rynkach rolnych.
Maliszewski zaznacza, że podczas gdy rolnikom oferuje się bardzo niskie ceny skupu owoców, nie widać, aby jednocześnie w sklepach taniały przetwory owocowe. Wiadomo więc, kto zarabia na tej sytuacji. Związek Sadowników RP przypomina, że już od kilku lat apeluje, aby przetwórnie zgodziły się na podpisywanie wieloletnich umów kontraktacyjnych z rolnikami. W takiej umowie zapisana byłaby przede wszystkim cena minimalna owoców, która gwarantowałaby sadownikom przynajmniej zwrot kosztów produkcji. Ponieważ umów takich nie ma, produkcja owoców jest obarczona dużymi wahaniami cenowymi i przeważają niestety lata, gdy ceny skupu są niższe od granicy opłacalności. Dlatego związek domaga się interwencji ze strony premiera Donalda Tuska i ministra rolnictwa Marka Sawickiego, bo to rząd mógłby przygotować takie regulacje, które zmusiłyby przetwórców do zmiany postępowania wobec sadowników.
Wczoraj do protestujących w Łosicach przyjechała wiceminister rolnictwa Zofia Szalczyk, ale nie mogła złożyć żadnych gwarancji, że sytuacja ulegnie szybko poprawie. Zaprosiła delegacje protestujących na dzisiejsze spotkanie z ministrem Markiem Sawickim. Szef resortu mówił wcześniej, że za obecne swoje problemy rolnicy powinni częściowo winić także siebie. Szef resortu rolnictwa żałuje, że sadownicy, gdy była koniunktura na porzeczki i wiśnie, nie zainwestowali w budowę przechowalni, chłodnie i tłocznie, na co w ramach grup producenckich dostaliby dotacje z funduszy unijnych. Teraz byliby zaś niezależni od podmiotów skupujących owoce i mogliby przetrzymać okres spadku cen. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi co prawda postępowanie w sprawie ewentualnej zmowy cenowej na rynku owoców miękkich, ale minister Sawicki nie kryje, że nie spodziewa się po tej kontroli takich efektów, jakich oczekiwaliby rolnicy. Bo nie zdarzyło się do tej pory, aby UOKiK stwierdził zmowę cenową w sektorze rolnym.
Krzysztof LoszNasz Dziennik, 22 lipca 2014
Autor: mj