Szturm emerytów
Treść
Za rządów koalicji PO – PSL rośnie grupa Polaków, którzy nie mają za co opłacać bieżących rachunków (FOT. M. MAREK)
Rząd nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu drastycznie niskich świadczeń emerytalnych
Po wprowadzeniu nowej, tzw. kapitałowej formuły naliczania świadczeń emerytalnych w latach 2009-2014 emeryci, pozbawieni środków na utrzymanie, masowo szturmują biura poselskie.
Minimalna emerytura to 682 złote. Świadczenia w tym wymiarze pobiera obecnie prawie 700 tys. osób, ale ich liczba błyskawicznie wzrasta. Jeśli doliczyć najniższe renty – grupa ludzi żyjących „pod kreską” wynosi 1,5 miliona. Starsi ludzie zalegają z płatnościami za czynsz i media, komornicy zajmują im renty, muszą opuszczać mieszkania, nie mają na leki – tłumaczą posłowie, do których biur z prośbą o pomoc pukają emeryci.
Po zmianie zasad naliczania świadczeń dochód z emerytury w większości przypadków nie przekroczy kwoty minimalnej, czyli 680 zł, co nie wystarczy nawet na podstawowe potrzeby. Co rząd zamierza z tym zrobić? Emerytura to nie zasiłek, lecz część przymusowo odebranego wynagrodzenia za pracę, a na rządzących ciąży obowiązek dopilnowania, by ludzie starsi mieli z czego żyć, leczyć się i utrzymać mieszkanie.
Horrendalna obniżka
Tymczasem nowe zasady spowodowały drastyczną obniżkę wymiaru emerytur osób, które osiągnęły wiek emerytalny po 2008 roku. Według poprzedniej, solidarnościowej formuły naliczania – emerytury sięgały ok. 60 proc. ostatniego wynagrodzenia, według nowych zasad – tylko 25-30 procent.
Jeżeli ktoś przez 35 lat opłaca składkę od wynagrodzenia niższego niż 2,2 tys. zł, to nie odłoży nawet na najniższą emeryturę, która wynosi 682 złote. Przy wynagrodzeniu brutto 3,7 tys. zł przez całe 35 lat pracy – emerytura naliczona według nowych zasad wyniesie 1,1 tys. – 1,2 tys. złotych – wyliczała poseł PiS prof. Józefa Hrynkiewicz.
– Jak to się ma do Konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy nr 102, którą Polska podpisała? Konwencja przewiduje, że stopa zastąpienia dla świadczeń emerytalnych nie może być niższa niż 40 procent – przypomniała Gabriela Masłowska.
Poseł wytyka rządzącym, że w Polsce tempo wzrostu płac od lat jest niższe niż tempo wzrostu zysków. – Jak chcecie urealnić płace i powstrzymać maksymalizację zysków? – dopytuje Masłowska.
– Gdyby od 1999 r., po wprowadzeniu reformy emerytalnej, zaczęto podnosić wiek emerytalny, to dzisiaj nie trzeba byłoby zmieniać zasad naliczania świadczeń – tłumaczy wiceminister pracy Marek Bucior. I przypomina, że wedle nowych zasad, im dłużej ktoś pracuje (i odkłada składki), tym stopa zastąpienia jest wyższa.
– W miarę podnoszenia wieku emerytalnego nowa formuła będzie dawać coraz korzystniejsze świadczenie. Nasza prognoza przewiduje przyrost kapitału emerytalnego o 8 proc. rocznie – mówi wiceminister.
Głód na starość
Według prof. Józefy Hrynkiewicz, pokolenie urodzone pod koniec lat 40. i w latach 50. ubiegłego wieku nie dożyje emerytury, ponieważ te roczniki żyją przeciętnie krócej niż następne pokolenia. Szanse na wzrost wymiaru świadczeń w przyszłości przekreśla, zdaniem posłów, inwazja na polski rynek pracy nieoskładkowanych umów śmieciowych. Poseł Stanisław Szwed (PiS) podał, że spośród 16 mln zatrudnionych składki na ZUS opłaca tylko 11 mln osób.
Opozycja postuluje, by rząd składkował umowy śmieciowe oraz zwolnił najniższe świadczenia z podatku (PiS) lub dorzucił do nich po 200 zł kosztem OFE (SLD). Jednak, jak wynikało z wypowiedzi wiceministra Buciora, na jedno i na drugie rząd nie ma pieniędzy.
Deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wynosi ponad 60 mld złotych. Tyle trzeba co roku dopłacić do FUS z podatków na bieżące świadczenia. To jedna czwarta rocznych wydatków Funduszu na świadczenia. Rząd przyznaje, że nie ma szans na zlikwidowanie deficytu, można go natomiast utrzymać w ryzach, ograniczając dostęp do świadczeń osobom zdolnym do pracy.
Obecnie na jednego emeryta przypada czterech pracujących, ale Polska jest jednym z najszybciej starzejących się państw w Europie i w 2030 r. na jedną osobę pobierającą świadczenia będzie przypadało tylko 2 pracujących. Populacja ludzi w wieku emerytalnym będzie stanowić 23 proc. społeczeństwa. Nieliczne młode pokolenie nie będzie w stanie wytrzymać związanych z tym obciążeń podatkowych.
Małgorzata GossNasz Dziennik, 29 lipca 2014
Autor: mj