Świętować! Ale co?
Treść
Symbolika 4 czerwca 1992 roku, gdy w atmosferze skandalu lustracyjnego upadł rząd Jana Olszewskiego, a później środowisko, które doprowadziło do zmian, starało się konsekwentnie realizować doktrynę grubej kreski, uderzają w ideologię "wielkiego przełomu" z 1989 roku - zauważa prof. Mieczysław Ryba. Trzeba też pamiętać, że hucznie obchodzone święto wolności to wspomnienie tylko częściowo wolnych wyborów, po których mimo wyrażonej przez społeczeństwo woli odrzucenia systemu komunistycznego zdecydowano się na jego "miękkie lądowanie".
- Trzeba przypomnieć, że wybory z 1989 roku nie były wolne. Było to głosowanie na listę podyktowaną przez władze komunistyczne. To był układ, w którym można było zgłosić tylko osoby uzgodnione ze stroną komunistyczną. Co więcej, gdy społeczeństwo przekreśliło w pierwszej turze tzw. listę krajową z Mieczysławem Rakowskim na czele, to ustalono, że te osoby jednak znajdą się na liście i drugi raz będą głosowane. To była farsa niemająca nic wspólnego z wyborami, stanowiła kontynuację komunistycznej gry - mówił Antoni Macierewicz, poseł PiS.
Jak zauważył, właśnie ta farsa ciąży na Polsce po dziś dzień. Z niej wynikają nieufność społeczeństwa do aktu wyborczego i niska frekwencja. - Ludzie pamiętają, że zaczęło się od fikcji. Stąd też jest przekonanie wśród wielu ludzi, że bez względu na to, na kogo się zagłosuje, to i tak ci sami będą rządzili. Stąd też wynika łatwa do wzbudzenia niechęć i podejrzliwość wobec posłów - dodał.
Dopiero wybory z 1991 roku były pierwszymi wolnymi. Po nich wyłonił się rząd Jana Olszewskiego - pierwszy rząd wolnej Polski, będący w zgodzie z zasadami demokratycznymi. - Ten rząd prowadził właśnie taką politykę. Dlatego zablokował rozkradanie majątku narodowego i tzw. prywatyzację, dlatego zostały podniesione ceny na produkty rolne, rozpoczęto dekomunizację przez uchwałę lustracyjną Sejmu, ale i też z tego powodu ten rząd został obalony przez sojusz ludzi, którzy dziś świętują dni, które nazywają świętem wolności, a które były jednym wielkim oszustwem - zaznaczył.
W ocenie posła, tzw. nocna zmiana, była spiskiem przeciw demokracji i wolności. Jak przypomniał, ówczesny prezydent Lech Wałęsa zapowiedział obalenie rządu Jana Olszewskiego już 22 maja 1992 roku, jeszcze przed przyjęciem uchwały lustracyjnej. Powodem takiej zapowiedzi był brak zgody rządu na bazy sowieckie w Polsce. - Taka jest geneza tych wydarzeń. Doszło do tego przerażenie ludzi, którzy dowiedzieli się, że na skutek żądania Sejmu zostaną ujawnione ich związki ze Służbą Bezpieczeństwa. Chęć podporządkowania się kontroli sowieckiej, utrzymania zysków z rozkradania majątku narodowego i strach przed lustracją to jest prawdziwa geneza tej koalicji, która nocą bezprawnie obaliła rząd Jana Olszewskiego. On chciał zakwestionować ów układ. Chciał budować Polskę solidarną, niepodległą i dostatnią gospodarczą, jako kontynuację II RP - dodał poseł.
W decyzyjnym gronie znalazły się te same osoby, które wcześniej zawierały układ w Magdalence oraz zasiadały przy Okrągłym Stole. - Dziś rocznicę 4 czerwca świętują te same osoby, które ustalały w saloniku pana Lecha Wałęsy szczegóły działań. Ale to jest raczej świętowanie próby zabójstwa polskiej demokracji i pozbawiania Narodu dorobku gospodarczego Polski. Świętowanie próby narzucenia struktury oligarchicznej, w której dawni komuniści dyktują moralne i gospodarcze warunki funkcjonowania bytu społecznego - podkreślił poseł.
W podobnym tonie wydarzenia z 4 czerwca 1989 roku komentuje prof. Mieczysław Ryba, kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX KUL. - Przede wszystkim trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wolność w 1989 roku rzeczywiście była wywalczona. Pamiętajmy, że czerwcowe wybory były kontraktowe, dotyczyły 1/3 Sejmu i były skutkiem pewnego porozumienia, którego kulisy do dzisiaj nie do końca są jeszcze znane - zaznaczył prof. Ryba. Jak dodał, z całą pewnością symbolika 4 czerwca 1992 r. - gdy w atmosferze skandalu lustracyjnego upadł rząd Jana Olszewskiego, a później środowisko, które doprowadziło do zmian, starało się konsekwentnie realizować doktrynę grubej kreski - uderza w ideologię wielkiego przełomu z 1989 roku. Profesor Ryba zauważył także, że obecnie widać, iż próbuje się bardziej akcentować znaczenie Okrągłego Stołu niż powstanie "Solidarności", jej protesty, które zakończyły się wprowadzeniem przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego. - Okrągły Stół postrzegany jest jako porozumienie ponad podziałami, a gen. Jaruzelski jawi się w nim jako mąż stanu, który zapobiegł rozlewowi krwi. Widać, że dla "ideologii nierozliczania" ważniejszy jest Okrągły Stół niż "Solidarność", która była ruchem masowym - dodał.
Także w ocenie prof. Andrzeja Nowaka, redaktora naczelnego dwumiesięcznika "Arcana", historyka UJ, obecnie dominują siły, które podjęły niezwykle ważną decyzję, zaprzeczającą sensowi wyboru ludzi dokonanego 4 czerwca 1989 roku, przeciw PRL i władzy komunistów. Jak przypomniał, już następnego dnia po wyborach ustalono, że pakt zawarty z de facto postkomunistycznymi, ale wciąż rządzącymi władzami PRL jest ważniejszy od układu, jaki powstał po demokratycznym werdykcie. Ten zaś mówił, że zdecydowana większość Polaków nie chce żadnych przedstawicieli obozu rządzącego PRL u władzy. - Ci ludzie, którzy dziś rządzą, są w pełni godnymi kontynuatorami tej decyzji z 5 czerwca, więc myślę, że powinni obchodzić swoje święto właśnie tego dnia. Jeśli jednak obchodzimy już święto wolności, a myślę, że powinniśmy się cieszyć z naszych dobrych decyzji z 4 czerwca 1989 roku, to musimy także zapamiętać tę lekcję, że wolność zdobywa się każdego dnia. Nie jest tak, że wybraliśmy raz i wszystko jest już załatwione - dodał.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-06-06
Autor: jc