Sumliński skarży Komorowskiego
Treść
Wojciech Sumliński, dziennikarz, który stał się ofiarą działań ABW prowadzonych w ramach śledztwa dotyczącego rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, złożył w prokuraturze doniesienie, w którym wskazuje, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i negatywnie zweryfikowany funkcjonariusz WSI Leszek Tobiasz działali "wspólnie i w porozumieniu", prowadząc działania, które poprzez m.in. złożenie fałszywych zeznań zrujnowały życie dziennikarza i jego rodziny. Sprawą związków Komorowskiego z oficerami byłych WSI interesuje się sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. Marszałek odmówił jednak stawienia się na jej posiedzeniu. - Złożyłem doniesienie w prokuraturze, w którym wskazuję, że Komorowski i Tobiasz działali wspólnie i w porozumieniu - powiedział wczoraj w TVP 1 Wojciech Sumliński. Doniesienie dotyczy możliwości zorganizowanych działań, które miały na celu skompromitowanie Komisji Weryfikacyjnej WSI, a sam Sumliński jako dziennikarz, który sprawę WSI badał niejako "przy okazji", stał się jednym z celów prowokacji, która - jak mówił wczoraj - zniszczyła życie jego i jego rodziny. Sprawa kontaktów Bronisława Komorowskiego z płk. Leszkiem Tobiaszem, byłym funkcjonariuszem WSI odpowiedzialnym za prowadzenie nielegalnych operacji WSI wymierzonych m.in. przeciwko ks. abp. Juliuszowi Paetzowi, budzi coraz więcej wątpliwości. Czy spotkania Komorowskiego tak z Tobiaszem, jak i Lichockim dotyczyły możliwości pozyskania informacji na temat marszałka Sejmu, jakie miały znaleźć się w aneksie do raportu z weryfikacji WSI? Zeznania Komorowskiego złożone w prokuraturze, w których mówił o charakterze i terminie spotkań z Tobiaszem, zasadniczo różnią się od zeznań złożonych przez tego drugiego. Nie ulega też wątpliwości, że zarówno Tobiasz, jak i polityk PO mogli być zainteresowani tym, by prace Komisji Weryfikacyjnej zostały przerwane, a jej akta przejęte przez "ekipę nowej władzy". - Chciałbym, żeby - gdy ta sprawa już się skończy, gdy zostanie wyjaśniona - pułkownik Tobiasz stanął przede mną i żeby ten człowiek, nie, przepraszam, to bydlę, miało odwagę w oczy powiedzieć mi to, o co oskarża mnie przed prokuraturą - mówił Sumliński. Tymczasem wątpliwościami dotyczącymi całej sprawy próbuje zająć się sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych, która 20 listopada zamierza przesłuchać Sumlińskiego. Nie zapyta jednak, wbrew pierwotnym zamiarom Komorowskiego, o rozbieżności w zeznaniach i jego kontakty z WSI, bo ten list przewodniczącego speckomisji Jarosława Zielińskiego (PiS) potraktował lekceważąco i odmówił stawienia się przed komisją. Komorowski ironizował, że zaprosić to co najwyżej może posłów "na kawę". - To przejaw arogancji - mówił poseł Zieliński podczas wczorajszej krótkiej konferencji prasowej w Sejmie. Posłowie PiS w speckomisji: Jarosław Zieliński i Zbigniew Wassermann, chcieli, by tematem posiedzenia komisji z udziałem Komorowskiego były m.in. kwestie spotkań marszałka z oficerem wojskowych służb specjalnych PRL Aleksandrem Lichockim i oficerem WSI Leszkiem Tobiaszem. Innego zdania jest polityk Platformy Paweł Graś. Według niego, odpowiedź marszałka Sejmu była właściwa, ponieważ pismo Zielińskiego i Wassermanna miało charakter prywatny. Wali się medialny "domek z kart" Działania ABW i prokuratury wobec członków komisji śledczej i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego poprzedziły medialne rewelacje opublikowane na łamach "Dziennika", w których sugerowano, jakoby dziennikarzom tej gazety oferowano zakup aneksu do raportu WSI. Latem br. ujawniliśmy, opierając się na wyznaniach dziennikarki "Dziennika" Anny Marszałek opublikowanych na blogu Sylwestra Latkowskiego, że nigdy ani "Dziennik" nie dotarł do aneksu, ani aneks do "Dziennika". Wczoraj kompromitacją okazały się inne pseudozarzuty, jakie publikował "Dziennik", dotyczące działalności Komisji Weryfikacyjnej. 7 listopada ubiegłego roku gazeta niemieckiego koncernu Axel Springer w publikacji "Tajne akta wyjeżdżają z ABW" sugerowała, że tajne akta Komisji Weryfikacyjnej są nielegalnie kopiowane, w kolejnych - że Jan Olszewski, nowy przewodniczący komisji, prawdopodobnie popełnił przestępstwo, uniemożliwiając funkcjonariuszom SKW sprawdzenie "prawidłowości zabezpieczenia" tychże akt. Decyzja prokuratury, która wszczęła i ostatecznie umorzyła śledztwo w tej sprawie, nie pozostawia złudzeń. Przestępstwa nie było. Olszewski miał prawo uniemożliwić funkcjonariuszom SKW sprawdzenie, jak po przeprowadzce komisji do BBN są chronione tajne dokumenty - uznała Prokuratura Okręgowa w Warszawie. - Prokuratura doszła do wniosku, że brak cech przestępstwa w tym działaniu - przyznał prokurator Mateusz Martyniuk. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-10-31
Autor: wa