Strzelecki festiwal
Treść
Polscy piłkarze ręczni rozgromili wczoraj Słowację 41:24 (17:13) w swym drugim występie w grupie A rozgrywanych w Serbii mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni koniecznie chcieli zrehabilitować się za nieudany mecz przeciw gospodarzom turnieju i tą sportową złość było u nich widać od początku do końca.
Dla obu ekip wczorajsze starcie było starciem o życie. Pokonany praktycznie żegnał się z turniejem, remis nikomu nic nie dawał. Polacy wyszli na boisko szalenie skoncentrowani i błyskawicznie pokazali rywalom, że tego dnia żartować nie zamierzają. Po trzech golach Bartosza Jureckiego objęli prowadzenie 3:0 i wydawało się, że będzie już tylko dobrze. Było, ale z małym fragmentem niepokoju i słabości. Między 8. a 22. minutą nasi dali Słowakom cień nadziei. Pozwolili im wyrównać na 4:4, a potem na 11:11. Od tego momentu wygrywali już tylko Polacy, choć przed przerwą dużo zawdzięczali Piotrowi Wyszomirskiemu. Młody bramkarz w kilku sytuacjach popisał się kapitalnymi interwencjami, dzięki którym utrzymywała się przewaga Biało-Czerwonych. W drugiej połowie żadnych wątpliwości już nie było. Polacy odebrali rywalom cień złudzeń we fragmencie od 33. do 37. minuty, gdy doprowadzili ze stanu 20:15 do wyniku 24:15. Wtedy stało się jasne, że jedyną niewiadomą pozostaną rozmiary zwycięstwa naszych reprezentantów. Ostatecznie skończyło się na rekordowych 17 golach różnicy.
Polacy wczoraj zagrali dobrze, chwilami bardzo dobrze, ale prawdziwy test wartości czekać ich będzie jutro w meczu z Danią. Meczu, od którego mogą zależeć szanse naszych w walce o medale.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Środa, 18 stycznia 2012, Nr 14 (4249)
Autor: au