Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sprawa do umorzenia

Treść

Prokuratura powinna umorzyć tę sprawę po tym, jak sąd zwrócił jej akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi K., uczestnikowi pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę, w związku z incydentem z ekipą telewizji Polsat - uważa jego obrońca mecenas Andrzej Cichoń. Jednak prokuratura odwołuje się od tej decyzji.
- Prokuratura, jeżeli będzie miała dostatecznie dużo zdrowego rozsądku, to powinna w ogóle tę sprawę umorzyć - ocenia mec. Cichoń. Przesłany we wrześniu do sądu akt oskarżenia wobec pielgrzyma Andrzeja K. sąd okręgowy zwrócił właśnie do Prokuratury Rejonowej Częstochowa-Północ. Jego adwokat ocenia, że wniosek był "bublem". - Sąd okręgowy zwrócił prokuraturze akt oskarżenia jako niespełniający wymogów formalnych, zwracając uwagę na szereg niedociągnięć - wskazuje Cichoń. - Nie spełniał on minimalnych wymogów, w związku z czym na ośmiu stronach sąd uzasadnił, dlaczego dokonuje zwrotu do prokuratury - mówi mecenas. Podkreśla, że częstochowska prokuratura zaniedbała elementarne rzeczy. - Przede wszystkim nie zechciano przesłuchać pięciu świadków, których ja podałem. Poza tym nie zabezpieczono dowodów, chociażby tego rzekomo uszkodzonego sprzętu, nie była zrobiona należyta jego wycena, nie ma w ogóle uprawnionego wniosku pokrzywdzonego o ściganie za zniszczenie tego sprzętu, to jest cała masa uchybień - wylicza mecenas.
Sąd uznał m.in., że wyceny sprzętu, który według Polsatu został uszkodzony, powinien dokonać biegły, a prokuratura oparła się jedynie na policyjnych oględzinach. Przytoczono podane przez Polsat dwie wyceny napraw, które różnią się o 10 tys. złotych. Poza tym nie wiadomo, czy rzeczywiście takie naprawy miały miejsce. Doszło też do naruszenia procedury, bo zeznania Andrzeja K. jako świadka zostały wykorzystane w akcie oskarżenia, co jest niedopuszczalne. Dlatego w ocenie Cichonia sprawa powinna być umorzona. Prokuratura jednak nie ustępuje i odwołała się do sądu apelacyjnego.
- Mnie się wydaje, że to było robione jako swego rodzaju realizacja zamówienia politycznego, chciano zdążyć jeszcze przed wyborami. Cieszę się, że mamy jeszcze niezawisłe sądy, tutaj sąd profesjonalnie zadziałał i zwrócił ten wniosek - powiedział mec. Cichoń.
Andrzej K., 55-letni emeryt z Katowic, został oskarżony o uderzenie w twarz dziennikarki Polsatu i wyrwanie kamery, przez co miał uniemożliwić realizację materiału dziennikarskiego. Pan Andrzej kategorycznie temu zaprzecza. - Nie było żadnego nawet ruchu, żeby ją uderzyć - zaznacza. Dodaje, że tylko odsuwał mikrofon, broniąc się przed natręctwem dziennikarzy Polsatu.
- To mnie uderzono - stwierdza ponadto uczestnik pielgrzymki. Dziennikarka Polsatu Ewa Żarska przyznała w służbowych wyjaśnieniach, że operator kamery kopnął pana Andrzeja: "W tym czasie podbiegł mężczyzna, który wyszarpał mi mikrofon i uderzył ręką w twarz. Uciekając, uderzył operatora trzy-, czterokrotnie łokciem, pięścią oraz mikrofonem w kamerę. Operator, broniąc nas przed agresją mężczyzny, kopnął go w pośladek".
Drugi zarzut dotyczy zniszczenia kamery należącej do Telewizji Polsat, której wartość oszacowano na 27 tys. złotych. Ale po zdarzeniu częstochowska policja otrzymała z Polsatu kosztorys wyceny, z którego wynika, że szkoda wyniosła ok. 1 tys. złotych. - Policja im wyceny sprzętu nie robiła, oni sami sobie wycenili sprzęt. Przy mnie powiedzieli, że 100 zł kosztuje ta osłonka - podkreśla pan Andrzej.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik
Poniedziałek, 19 grudnia 2011, Nr 294 (4225)

Autor: jc