Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skok na OFE

Treść

Propozycje zmian w systemie emerytalnym w gronie ekspertów uzyskały całą gamę opinii - poczynając od aplauzu, a kończąc na zarzutach o rozmontowywanie reformy Hausnera - Buzka. Komu lepiej zaufać: prywatnym funduszom emerytalnym, które straciły w kryzysie nasze pieniądze, same przy tym zarobiły krocie, czy ZUS i państwu, które - jak zawsze - wiele obiecują, choć tkwią po uszy w długach?
Resort pracy zaproponował, aby ubezpieczeni w II filarze mieli prawo przeniesienia swojego zgromadzonego kapitału do ZUS, a także aby mogli wypłacić z otwartych funduszy emerytalnych (OFE) zgromadzone środki. Składka wpływająca do OFE wynosząca obecnie 7,3 proc. podstawy ulegnie zmniejszeniu: do OFE będziemy wpłacać 3 proc., a 4,3 proc. zostanie przesunięte do ZUS, który łącznie będzie otrzymywał składkę w wysokości 16,5 proc. podstawy wymiaru. Projekty zmian w ustawach - o emeryturach kapitałowych, o funkcjonowaniu funduszy emerytalnych oraz o podatku dochodowym od osób fizycznych zostały przekazane przez ministerstwo pracy do konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych.
- Należy dać obywatelom możliwość wyboru, co zrobią ze swoimi pieniędzmi - przekonuje Marek Bucior, wiceminister pracy. Zapewnia też, że resort nie zamierza wysuwać propozycji podniesienia wieku emerytalnego.
ZUS da gwarancje
Przenosiny do ZUS, z całością lub częścią kapitału z OFE, zgodnie z ministerialnymi planami będą mogły nastąpić najwcześniej pięć lat przed emeryturą, a więc w przypadku kobiet - z chwilą ukończenia 55 lat, a w przypadku mężczyzn - 60 lat. Od tej chwili ZUS będzie dla tych osób instytucją zobligowaną do wypłaty emerytury. Propozycja powrotu do ZUS może okazać się ponętna, zwłaszcza dla ubezpieczonych zbliżających się do wieku emerytalnego, którym kryzys finansowy skonsumował gros oszczędności emerytalnych lokowanych przez OFE w instrumentach finansowych. Ocenia się, że z możliwości powrotu do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych mogłoby skorzystać już w tym roku 250 tys. mężczyzn i 100 tys. kobiet. ZUS planuje wkrótce uruchomić kampanię informacyjną, w ramach której będzie przesyłał ubezpieczonym informacje na temat wysokości emerytury, jaką otrzymaliby w danym momencie z I filara. Możliwość powrotu do ZUS będzie, w myśl propozycji resortu, protezą tzw. bezpiecznych funduszy emerytalnych, o zmniejszonym ryzyku i mniejszej zyskowności, przeznaczonych dla osób zbliżających się do wieku emerytalnego.
Ubezpieczeni po osiągnięciu 65. roku życia będą mogli także jednorazowo wypłacić środki zgromadzone w OFE, o ile wyliczona dla nich emerytura osiągnie co najmniej dwukrotność emerytury minimalnej (tj. dwa razy 675,10 zł). Wypłacona kwota będzie jednak pomniejszona o 19-procentowy podatek, chyba że pieniądze te trafią do ZUS lub na indywidualne konto emerytalne. Osoby, które przeniosą wszystkie środki z OFE do ZUS, otrzymają gwarancję państwa, że będzie im wypłacana dożywotnia emerytura w określonej wysokości. Jeśli natomiast ubezpieczony z chwilą osiągnięcia 65 lat nie będzie miał środków wystarczających do wypłaty dwukrotności najniższego świadczenia, musiałby przenieść wszystkie środki z OFE do ZUS, w zamian za co miałby zagwarantowaną wypłatę do końca życia najniższej emerytury.
OFE staną się wkrótce zbędne
Opinie ekspertów na temat pro pozycji resortu pracy są wyraźnie podzielone. - Przesunięcie środków do ZUS zmniejszy deficyt budżetowy i ograniczy koszty systemu emerytalnego - twierdzi prof. Jerzy Żyżyński z Uniwersytetu Warszawskiego. - Komisja Europejska nie zgodziła się, aby Polska zaliczała środki emerytalne zgromadzone w OFE do finansów publicznych, dlatego dopóki są one w funduszach - traktowane są jako środki prywatne i nie wpływają na ograniczenie deficytu - przypomina. Jego zdaniem, kryzys pokazał, że ZUS jest efektywniejszy niż otwarte fundusze emerytalne.
- Obligacje skarbowe każdy może sobie sam kupić, po co ma przy tym płacić prowizję na rzecz OFE? - pyta retorycznie prof. Żyżyński, ale zarazem przyznaje, że i system ZUS-owski, oparty na wypłacie bieżących świadczeń z bieżących składek, ma swoje wady, przede wszystkim ciąży na nim ryzyko związane z bezrobociem. Jeśli ludzie nie mają pracy, to nie płacą składek i w rezultacie w systemie nie ma pieniędzy na wypłatę bieżących świadczeń. Taki sam efekt daje zjawisko starzenia się społeczeństwa oraz emigracja młodzieży za granicę - im mniej ludzi w wielu produkcyjnym opłacających składki, tym większa luka w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS).
- Propozycja przesunięcia części pieniędzy z OFE do ZUS jest groźna, ale mieści się w systemie. W ten sposób łatamy na bieżąco deficyt budżetowy, czyli mniej oszczędzamy na przyszłe świadczenia, a więcej wydajemy na bieżące wypłaty emerytur - mówi Paweł Pelc, były wiceprezes Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi. - Natomiast przeniesienie całej odpowiedzialności za wypłatę świadczeń na ZUS oznacza odwrót od reformy emerytalnej, której zasadą było wsparcie systemu ZUS filarem kapitałowym. Tymczasem w nowym układzie OFE staną się wkrótce zbędne. Powrót do finansowania emerytur w całości z bieżących składek wymusi wzrost składki emerytalnej, obciąży rynek pracy i spowoduje dalsze narastanie bilionowych zobowiązań pozabilansowych systemu zabezpieczenia społecznego - ostrzega Pelc.
Nie likwidować, a zmniejszyć prowizję
- W tych propozycjach chodzi tylko o podreperowanie budżetu. Budżet będzie miał co roku kilka miliardów więcej do rozdysponowania - ocenia dr Cezary Mech, były wiceminister finansów i były prezes UNFE. Jego zdaniem, filar kapitałowy systemu emerytalnego, czyli OFE, należy co do zasady utrzymać, ale tak zreformować, aby zwiększyć efektywność funduszy, m.in. poprzez zmniejszenie prowizji od składek i opłat za zarządzanie naliczanych od kapitału oraz przywrócenie gry rynkowej i konkurencji pomiędzy funduszami w walce o klientów i ich składki.
Profesor Stanisław Gomułka zauważa, że wycofanie części środków z funduszu kapitałowego z chwilą przejścia na emeryturę jest rozwiązaniem znanym na Zachodzie. - W Wielkiej Brytanii ubezpieczony otrzymuje do wyboru: albo pozostawić środki na koncie i mieć większą emeryturę, albo wypłacić część kapitału przy niższym świadczeniu - mówi prof. Stanisław Gomułka. Podkreśla jednak, że przeprowadza się to z chwilą przejścia na emeryturę, a nie kilka lat wcześniej, i bez możliwości całkowitego wycofania kapitału. Zwraca też uwagę, że pieniądze przekazywane do ZUS są natychmiast wypłacane w formie bieżących świadczeń, więc z punktu widzenia przyszłych emerytów mają charakter wirtualny, nie stanowią realnego kapitału. - Z uwagi na bezpieczeństwo oszczędności emerytalnych reforma powinna przybrać kierunek odwrotny od zapowiadanego, tj. polegać na wzmocnieniu II filara i liberalizacji przepisów - uważa prof. Gomułka. Chodzi m.in. o większą elastyczność lokowania środków OFE, dopuszczenie w większym zakresie inwestycji w instrumenty zagraniczne, także instrumenty pochodne i ryzykowne fundusze, które dają większy zwrot na kapitale. - OFE bardzo konserwatywnie podchodzą do inwestowania i można im zaufać - przekonuje prof. Gomułka.
W kryzysowym 2008 r. OFE nie tylko nie pomnożyły kapitału, ale i "przepuściły" ok. 21 mld zł, które wpłynęły tytułem nowych składek. Wartość jednostek uczestnictwa zmalała w tym czasie o ponad 18 proc., a w efekcie pierwsze emerytury wypłacone z II filara wyniosły zaledwie... kilkadziesiąt złotych.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-01-13 Nr 10

Autor: jc