Składajmy wyborcze protesty
Treść
Zdjęcie: arch./ -
Z Piotrem Trudnowskim, koordynatorem akcji Klubu Jagiellońskiego protestwyborczy.pl, rozmawia Maciej Walaszczyk
Skąd pomysł na akcję protestwyborczy.pl?
– Nad stroną internetową protestwyborczy.pl pracowaliśmy w tym samym czasie, gdy ludzie zbierali się na manifestacje, które odbyły się w czwartek m.in. przed warszawską siedzibą PKW. Robiliśmy to niezależnie od tych inicjatyw. Mieliśmy poczucie braku poważnego głosu w debacie publicznej na temat formalnych możliwości negowania lub weryfikowania wyniku tych wyborów. Tymczasem właśnie droga prawna jest w tej chwili jedyną możliwością wyjaśnienia nieprawidłowości. Większość środowisk politycznych i obywatelskich skoncentrowała się na postulacie powtórzenia wyborów lub organizowania demonstracji. To oczywiście forma wyrażania obywatelskiego niezadowolenia, jednak jeśli na tym poprzestaną, to od strony formalnej ich postulaty nie mają szans na realizację. Nasza inicjatywa to odpowiedź na brak konkretnych informacji, co zrobić, by faktycznie rozwiać wątpliwości i ustalić fakty w sprawie tego, czy w tych wyborach rzeczywiście dochodziło do nieprawidłowości.
Jak te możliwości wyglądają. Co i kiedy możemy zrobić?
– Czasu jest mało. Wnioski o zbadanie nieprawidłowości rozpatrywać będzie 45 sądów okręgowych i to właśnie do nich należy kierować oficjalne protesty. Wzór takiego protestu można znaleźć na naszej stronie internetowej.
Podstawą jest też dokumentacja z komisji?
– To bardzo istotne, by spłynęło możliwie dużo protestów, bo zgodnie z przepisami kart do głosowania zostaną zniszczone do 31 grudnia. Właśnie złożenie protestu wyborczego jest formalną przesłanką do tego, by karty zarchiwizować. Naszym zdaniem to konieczne – wszystkie karty z głosami nieważnymi powinny zostać poddane analizie statystycznej, a co najmniej część z nich, gdy mamy do czynienia z większą liczbą krzyżyków, analizie grafologicznej. Jeżeli jednak protesty nie wpłyną do sądów, wówczas zgodnie z obowiązującym prawem ewentualne dowody nieprawidłowości zostaną zniszczone do końca roku.
Niszczone są w całej Polsce czy tylko w tych okręgach, gdzie nie zostały na czas złożone protesty wyborcze?
– W każdym okręgu oddzielnie, dlatego formalną podstawą do tego, by dokonać weryfikacji, jest złożenie w każdym okręgu wyborczym protestu w każdej sprawie, która budzi nasze wątpliwości. To dzisiaj jedyna pewna procedura, by zablokować zniszczenie dowodów ewentualnych nieprawidłowości lub fałszerstw. Badamy możliwości prawne, które pozwolą na to, żeby karty nie były niszczone nawet wówczas, kiedy w danym okręgu nie zostanie złożony żaden protest. Wystosujemy w tej sprawie apel do Krajowego Biura Wyborczego i minister kultury, której podlegają archiwa państwowe.
Do kiedy można składać wnioski do sądów okręgowych?
– Do najbliższego poniedziałku, 1 grudnia. Konieczne jest fizyczne wpłynięcie protestu do sądu w tym terminie, więc najlepiej zrobić to do końca tego tygodnia. Czasu jest więc mało. Niewielu jest w Polsce prawników specjalizujących się w prawie wyborczym, dlatego na naszej stronie internetowej można uzyskać pomoc prawną w tym zakresie. Protest wyborczy – raz jeszcze powtórzę – jest jedyną podstawą do zbadania jakichkolwiek nieprawidłowości. Nawet jeśli na ulice wyjdą 2 mln ludzi, a protesty nie zostaną w sądach złożone w terminie i możliwie dużej liczbie, to nikt nie będzie miał formalnoprawnych podstaw do tego, by badać to, co się wydarzyło.
Na stronie protestwyborczy.pl proponujecie również tym, którzy nie chcą iść do sądu z protestem wyborczym, by informowali o zaobserwowanych nieprawidłowościach i naruszeniach prawa, takich jak niszczenie kart czy niezarejestrowanie głosów, poprzez specjalny formularz zgłoszeniowy. Po co te dane?
– Przepisy stanowią, że protest wyborczy może zgłosić obywatel z konkretnego okręgu. Dlatego szukamy osób z konkretnych okręgów, które zdecydują się złożyć protest na podstawie przekazanych nam anonimowych informacji. Na podstawie wypełnionych formularzy będziemy kierowali protest, powołując się na konkretne informacje. W tej chwili wpłynęło do nas kilkadziesiąt takich informacji.
Jakie płyną z nich wnioski?
– Skala tych nadużyć jest bardzo różna. Najczęściej ludzie informują, że głosowali na danego kandydata znajdującego się na dalszych miejscach na liście, ale w protokole okazywało się, że osoba ta w ogóle nie dostała żadnych głosów. Pojawiają się też informacje na temat wadliwych kart wyborczych. Wreszcie wyborcy informują nas, że w niektórych komisjach dopuszczano do głosowania bez sprawdzenia dowodów osobistych. Dokładnie takiej formy nieprawidłowości byłem świadkiem jako członek misji obserwacyjnej w wyborach parlamentarnych na Ukrainie w 2012 roku. Nie ukrywam, że fakt, iż w wyborach w Polsce dopuszcza się do głosowania osoby bez sprawdzenia tożsamości, wywołuje konsternację.
Jest jednak inny problem dotyczący tego, co działo się już po zakończeniu głosowania. Komisje przez awarię systemu komputerowego przerywały pracę, nie spisywały protokołów, nie wiadomo, co działo się z kartami do głosowania w czasie przerwy. Co z tymi wątpliwościami?
– To jest najtrudniejsza sytuacja. Właściwie jedyne pole do działania mają tutaj członkowie konkretnych komisji wyborczych lub osoby delegowane do nich z poszczególnych komitetów i partii politycznych. Oni wiedzą najlepiej, co się tam działo. O nich również mogą anonimowo poinformować. W internecie znaleźć można sporo anonimowych relacji członków komisji, którzy opisują różne nieprawidłowości. Ważne, by formalnie złożyli protest wyborczy lub wypełnili, nawet anonimowo, formularz na naszej stronie.
Jest jeszcze kłopot z głosami nieważnymi. Jest ich coraz więcej, choć cztery lata temu problem dotyczył głównie Mazowsza…
– Problem polega na tym, że po zmianie przepisów PKW podaje tylko ogólną liczbę głosów nieważnych, bez rozróżnienia na puste karty i większą liczbę krzyżyków. Nie będzie wiadomo, ile było kart pustych, a ile głosów oddanych z dwóch lub więcej list. W 2010 mieliśmy takie statystyki i to po części obala publicystyczną tezę, że cztery lata temu mieliśmy do czynienia z fałszowaniem głosów na skalę ogólnopolską: okazało się, że 3/4 nieważnych głosów to po prostu puste karty. Poza Mazowszem wysoki współczynnik głosów nieważnych był spowodowany brakiem zainteresowania wyborców głosowaniem na osoby ubiegające się o mandat do sejmiku wojewódzkiego. W tej chwili przepisy nie każą informować, z jakiego powodu głosy są nieważne. Trzeba postawić pytanie: dlaczego Kodeks wyborczy nie zobowiązuje do informowania w protokołach, czy powodem nieważności głosu jest brak krzyżyka, czy zbyt duża ich liczba. Być może należy przyjrzeć się procesowi legislacyjnemu w tym zakresie.
Dziękuję za rozmowę.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik, 25 listopada 2014
Autor: mj