Skarbowa spółka dopłaca do pornobiznesu
Treść
Zwroty magazynów pornograficznych w punktach należących do Ruchu sięgają 70 procent. Mimo to spółka nie zamierza się wycofać z rynsztokowego źródła dochodów.
- We wtorek osobiście wykonałem zdjęcie w kiosku Ruchu przy Alejach Jerozolimskich w Warszawie, gdzie na wysokości wzroku trzylatka witryna jest zastawiona wyłącznie tytułami erotycznymi i pornograficznymi. I każdy przechodzący, a dziecko szczególnie, może sobie wszystko obejrzeć - opowiada Paweł Woliński ze Stowarzyszenia Twoja Sprawa, które usiłuje oczyścić przestrzeń publiczną z nieobyczajnych treści. - Mam ogromny sentyment do Ruchu, bo to tam kupiłem pierwszą w życiu gumę do żucia i pierwszy komiks. Chcę, żeby moje dzieci też mogły być klientami Ruchu, ale w związku z tym, że spółka w ten sposób eksponuje te tytuły, to jako rodzic mam obawy, czy mogę wejść do kiosku z dzieckiem, co ono tam zobaczy i co przeczyta. Jestem tym zaniepokojony, i dlatego zareagowaliśmy. Naszym zdaniem, to jest naruszenie prawa i o to cały spór się toczy. Natomiast Ruch udaje, że tego nie rozumie - dodaje Woliński.
Wydawanie pism pornograficznych i erotycznych w Polsce jest legalne. Kwestie ich dystrybuowania i eksponowania są regulowane prawem. Artykuł 141 kodeksu wykroczeń zakazuje umieszczania w miejscach publicznych nieprzyzwoitych treści, a art. 3 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji zakazuje działań sprzecznych z dobrymi obyczajami, jeżeli zagrażają one interesom konsumentów. - Tu nie chodzi o legalność wydawania pewnych tytułów, bo papierosy też są legalne, ale ich sprzedaż osobom poniżej 18. roku życia jest nielegalna. To samo jest z okładkami tych pism: one są legalne, ale dopóki leżą w szufladzie i nikt tego nie widzi. Natomiast jeżeli zrobimy tak, że okładka jest na witrynie na wysokości wzroku dziecka, to wówczas już mamy do czynienia z naruszeniem prawa - tłumaczy Woliński. Równocześnie zaznacza, że sam dystrybutor nie popełnia przestępstwa, ale mógłby mu zapobiegać. - To jest tak, jak ze sprzedażą alkoholu małoletnim - przestępstwo popełnia sprzedawca, a nie producent ani dystrybutor. Wykroczenie jest wtedy, gdy eksponujemy to małoletnim i za to w tych swoich punktach Ruch powinien odpowiadać jako spółka, bo dopuszcza do powstania takiej sytuacji. Natomiast bezpośrednim sprawcą jest kioskarz. Dlatego wprawdzie walczymy z całym Ruchem, ale rzeczywisty wpływ Ruch ma tylko na te trzy tysiące punktów sprzedaży sieci własnej, kiedy kioskarze są pracownikami spółki. Natomiast na pozostałe, z którymi ma różne umowy ajencyjne, trudno powiedzieć, czy ma wpływ. W ogóle ten nadzór jest nieskuteczny, skoro w każdym kiosku można znaleźć witryny pełne tych magazynów - konkluduje Woliński.
- Naszym zdaniem najprościej byłoby, gdyby Ruch w ogóle zrezygnował z ekspozycji tego typu tytułów. Wiele artykułów w kiosku nie jest na wystawie, klient przychodzi, pyta i dostaje. Tu powinno być tak samo - zrezygnować z ekspozycji, wprowadzić sprzedaż na żądanie. Nie są potrzebne skomplikowane standardy, tylko bardzo czytelny zapis: "Nie można eksponować tego typu tytułów" - podsumowuje Woliński.
Zagadkowy pozostaje też aspekt ekonomiczny całej sprawy. Stowarzyszenie dla skuteczniejszego działania zakupiło akcje Ruchu, dzięki czemu może uczestniczyć w Walnych Zgromadzeniach Akcjonariuszy i interesować się zyskiem spółki. - Akcjonariuszy spółki interesuje przede wszystkim, czy ta sprzedaż jest rentowna, a jeżeli 70 proc. tego typu wydawnictw to są zwroty z dystrybucji, to oznacza, że prawdopodobnie zysku nie ma. Nierentowna sprzedaż powoduje, że Ruch dopłaca do ekspozycji tych tytułów, w związku z tym zmniejsza zysk spółki i to już jest argument ekonomiczny - podkreśla Woliński. Jest to o tyle ważne, iż właściwie jedynym powodem, dla którego Ruch mógłby całkowicie zablokować dystrybucję prasy erotycznej jest fakt nieopłacalności - a tutaj ta przesłanka zachodzi. - Przykładowo, Empik rok temu zrezygnował z dystrybucji tego typu pism, ponieważ stwierdził, że jest to nierentowne. Podejrzewamy, że tak samo jest w przypadku Ruchu, zatem w takich okolicznościach Ruch mógłby zupełnie z tych magazynów zrezygnować - zauważa Woliński.
A co na to spółka? Wczoraj bezskutecznie próbowaliśmy się skontaktować z jej przedstawicielami. W sekretariacie zarządu uzyskaliśmy informację, że prezes Włodzimierz Biały jest na spotkaniu zewnętrznym. Natomiast dyrektor ds. marketingu i komunikacji, Maciej Karolak, nie odbierał telefonu.
Wszyscy reagują - MSP milczy
Rzecznicy praw dziecka i praw obywatelskich wystosowali do Ruchu pisma informujące, że ich zdaniem mają miejsce naruszenia prawa i wezwali spółkę do podjęcia kroków zmieniających ten stan rzeczy. Oprócz tego na wniosek Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Warszawie policja podjęła śledztwo w tej sprawie i bada, czy zostało popełnione przestępstwo i przez kogo. - Jestem głęboko zaniepokojony narażaniem dzieci na kontakt z niewłaściwie eksponowanymi w punktach sprzedaży prasy wydawnictwami pornograficznymi i "ostrą" erotyką, co może mieć niekorzystny wpływ na rozwój psychiczny i emocjonalny młodego człowieka - potwierdza Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. I wyjaśnia, że już w maju zwrócił się w tej sprawie do zarządów największych firm zajmujących się dystrybucją detaliczną prasy na polskim rynku. - Zwróciłem przy tym uwagę, że polskie prawo zabrania prezentowania pornografii w miejscach publicznych w sposób umożliwiający małoletnim zapoznanie się z takimi materiałami oraz narzucający takie treści osobom, które sobie tego nie życzą. W przypadku spółki Ruch SA, której akcjonariuszem jest również Skarb Państwa, o swoim stanowisku poinformowałem również ministra Skarbu Państwa - zapewnia Michalak. Równocześnie podkreśla, iż należy informować organy ścigania o każdym przypadku stwierdzenia, że w konkretnym punkcie sprzedaży taka prasa jest eksponowana w sposób niezgodny z prawem. - Zachęcam do tego zarówno rodziców, jak i wszystkich tych, którym leży na sercu dobro dzieci - mówi.
Głosu do tej pory nie zabrał właściciel spółki, jakim jest Skarb Państwa (56,86 proc. udziałów). - Wielokrotnie zgłaszaliśmy to do MSP, zostało tam wysłanych kilkaset e-maili od konsumentów, jednak do dzisiaj nie mam informacji, żeby Skarb Państwa w jakiś satysfakcjonujący sposób nam odpowiedział i chyba właściwie oficjalnie nie zajął w tej sprawie żadnego stanowiska - oburza się Paweł Woliński.
- Sytuacja jest bardzo dziwna, kiedy większościowy udziałowiec nie interesuje się tym i nie popiera nas, mniejszościowego udziałowca, w egzekwowaniu prawa na WZA. Myślę, że od organu państwa można tego oczekiwać, żeby wspierał obywateli w egzekwowaniu prawa, jeśli ono jest naruszane. A naszym zdaniem - zresztą potwierdzonym przez RPO i RPD - mamy tutaj do czynienia z naruszaniem prawa - podkreśla Woliński.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-07-16
Autor: wa