Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Siemoniak nie żegna Raginisa

Treść

Czy minister obrony przyjedzie na pogrzeb
kpt. Władysława Raginisa i por. Stanisława Brykalskiego? Obaj żołnierze w 1939 r. dowodzili obroną umocnień pod Wizną, powstrzymując niemieckie dywizje przed zajęciem Warszawy


Pracownicy biura prasowego resortu obrony sprawiali wczoraj wrażenie zaskoczonych, kiedy "Nasz Dziennik" próbował ustalić, czy Tomasz Siemoniak będzie uczestniczył w jutrzejszej ceremonii pogrzebowej kpt. Władysława Raginisa i por. Stanisława Brykalskiego w Wiźnie. - Decyzje jeszcze nie zapadały - powiedział rzecznik ministerstwa resortu Jacek Sońta. Do wczoraj na stronach internetowych ministerstwa nie było żadnej informacji na temat pogrzebu. - To kolejny przypadek, kiedy resort obrony narodowej nie pamięta o naszych bohaterach. Podobna sytuacja była w przypadku pogrzebu jednego z ostatnich obrońców Westerplatte ppor. Aleksego Kowalika, na który nie przyjechał żaden z ministrów. Mam nadzieję, że interwencja "Naszego Dziennika" przebudzi resort - mówi Marek Opioła (PiS) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Historycy wskazują na znaczenie obrony Wizny i postawy kpt. Raginisa, która kształtuje polskie wzorce patriotyczne. - Kapitan Raginis powstrzymał wojska niemieckie, co zapobiegło ich wejściu na obszar prowadzący w kierunku Warszawy od strony Pragi. Jest to postać, która pokazuje nam pewną ciągłość polskich bohaterów, którzy swoim zachowaniem podtrzymują w nas świadomość patriotyzmu - przypomina prof. Jan Żaryn, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Jerzy Bukowski z Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych podkreśla znaczenie pogrzebu bohatera polskich Termopil. - To uroczystość oczywista, militarna i apolityczna, bo przecież chodzi o bohaterów Września. Być może należałoby spytać organizatorów, czy kierowali zaproszenia - zastanawia się Bukowski.
Jak ustalił "Nasz Dziennik", zaproszenia były wysłane zarówno do MON, jak i Kancelarii Prezydenta. Bronisław Komorowski wydelegował kapelana ks. mjr. Mateusza Hebdę. Będzie też szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch.
Romuald Szeremietiew, były minister obrony, jest zaskoczony, że Tomasz Siemoniak osobiście nie złoży hołdu bohaterowi. - To kolejne zdarzenie, gdzie szef MON nie jest zainteresowany tym, aby uhonorować bohaterów Wojska Polskiego. Wśród wielu żołnierzy, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, kpt. Raginis jest bardzo wybitną i bohaterską postacią - zaznacza Szeremietiew. Dodaje, że niemieckie dywizje pancerne, które parły na Warszawę, zostały zatrzymane na umocnieniach Wizny. - Kapitan Raginis to wyjątkowa i wspaniała postać. Nie chciał skapitulować, walczył do końca. Poprzedni minister Bogdan Klich nie był zainteresowany uczestnictwem w tego rodzaju uroczystościach i, jak się wydaje, obecny szef MON kontynuuje te tradycje. To bardzo niedobrze - konkluduje Szeremietiew.
Kapitan Władysław Raginis był oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza, któremu dowództwo SGO "Narew" powierzyło kierowanie obroną odcinka Wizna. Według opisów historyków, 10 września 1939 r., gdy bitwa miała się ku końcowi, a kolumny niemieckich czołgów podążały w kierunku Brześcia, wciąż bronił się schron dowódcy na Górze Strękowej. Otoczony i zaszantażowany groźbą rozstrzelania jeńców wziętych do niewoli kpt. Raginis zdecydował o poddaniu schronu. Podziękował swoim podkomendnym za spełnienie żołnierskiego obowiązku, rozkazał odpiąć pasy i wyjść ze schronu. Sam miał wyjść jako ostatni. Nie wyszedł, rozerwał się granatem. Bohaterski dowódca obrony odcinka Wizna stał się symbolem honoru polskiego oficera i nieugiętego żołnierza Września.
Bitwa pod Wizną przeszła do historii pod nazwą polskich Termopil. Obrona odcinka Wizna pozwoliła na zatrzymanie doborowych pancernych dywizji Heinza Guderiana na dwa dni. Ten czas pozwolił na sformowanie z niedobitków polskich wojsk ściągających do stolicy armii Warszawa. Wiążąc walką niemieckie jednostki, kpt. Raginis umożliwił polskim formacjom przekroczenie granicy z Rumunią. Obrona Wizny stała się motywem przewodnim utworu szwedzkiego zespołu metalowego. "Taka niesamowita odwaga, by 720 żołnierzy stawiało opór 42 tys. Niemców!" - mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" lider grupy Joakim Broden.

Jacek Dytkowski

Nasz Dziennik 2011-09-09

Autor: au